KACI POLAKÓW Z PRANIEM MÓZGÓW W TLE CZ. VI Jej kariera wykluwała się jednak nie tylko w gabinetach i celach urzędów bezpieczeństwa, ale również w łóżkach najważniejszych polskich polityków tego czasu. Donosiła nawet na partyjnych towarzyszy Co wiemy o Julii Brystygier, znanej później głównie jako „Krwawa Luna”, z okresu poprzedzającego jej karierę w bezpiece? Julia Prajs przyszła na świat w 1902 r. w umiarkowanie zamożnej rodzinie żydowskiego aptekarza. We Lwowie studiowała, zrobiła tam nawet doktorat. Wyszła za mąż za syjonistycznego działacza, Natana Brystigiera, ale małżeństwo było raczej nieudane. Pod koniec lat 20. uczyła historii w wileńskim gimnazjum. Wkrótce jednak nie tylko wyleciała z pracy, ale dostała zakaz wykonywania zawodu. Działała już bowiem wtedy w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, a […]
KACI POLAKÓW Z PRANIEM MÓZGÓW W TLE CZ. VI
Jej kariera wykluwała się jednak nie tylko w gabinetach i celach urzędów bezpieczeństwa, ale również w łóżkach najważniejszych polskich polityków tego czasu.
Donosiła nawet na partyjnych towarzyszy
Co wiemy o Julii Brystygier, znanej później głównie jako „Krwawa Luna”, z okresu poprzedzającego jej karierę w bezpiece?
Julia Prajs przyszła na świat w 1902 r. w umiarkowanie zamożnej rodzinie żydowskiego aptekarza. We Lwowie studiowała, zrobiła tam nawet doktorat. Wyszła za mąż za syjonistycznego działacza, Natana Brystigiera, ale małżeństwo było raczej nieudane. Pod koniec lat 20. uczyła historii w wileńskim gimnazjum. Wkrótce jednak nie tylko wyleciała z pracy, ale dostała zakaz wykonywania zawodu.
Działała już bowiem wtedy w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, a potem: Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. W latach 30. kilkakrotnie ją za to aresztowano i skazywano – tymczasem po wybuchu wojny ta działalność miała się stać znakomitą legitymacją w oczach nowego okupanta.
Kiedy Sowieci wkroczyli do Lwowa, natychmiast Brystigier stała się lojalną konfidentką NKWD. Donosiła nawet na swoich towarzyszy partyjnych. Brała udział w przygotowaniu sfałszowanych wyborów na „Zachodniej Ukrainie”, które miały uprawomocniać zagarnięcie tych terenów przez ZSRR.
Nic dziwnego, że kiedy Stalin zerwał stosunki z polskimi władzami emigracyjnymi i zaczął montować „polski” rząd na swój użytek, Brystigier znalazła się wśród idealnych kandydatów. Najpierw dostała stanowisko w Zarządzie Głównym Związku Patriotów Polskich. W listopadzie 1944 r. trafiła do Resortu Bezpieczeństwa Publicznego w PKWN – to był zalążek machiny bezpieki.
Jej droga do służb była jednak nietypowa. – Trafiali tam raczej ludzie ze społecznych nizin, niewykształceni. A ona nie szukała społecznego awansu, miała doktorat. Była wszakże dla resortu wartościowa, bo przydatna w dużo bardziej wymagających zadaniach niż wybijanie zębów przesłuchiwanym – tłumaczy prof. Ryszard Terlecki, poseł Prawa i Sprawiedliwości, autor m.in. książki „Miecz i tarcza komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990”.
Kochanka, która referuje im wszystko nocami
Formalnie zawdzięczała swój przydział kierownikowi resortu, Stanisławowi Radkiewiczowi. Ale było tajemnicą poliszynela, że kochankiem Brystigierowej jest Jakub Berman – jeden z najważniejszych funkcjonariuszy nowego reżimu.
Jak się później miało okazać, nie tylko on. „W swej bogatej karierze kochanki pułkownika NKWD, była w Rosji przez dłuższy czas równocześnie kochanką Bermana, Minca i Szyra” – mówił o niej w swoich audycjach w Radiu Wolna Europa Józef Światło, pułkownik organów bezpieczeństwa, który pod koniec 1953 r. uciekł na Zachód.
„Była to pani z tych, które mówią, kto ma dziś ją do domu odprowadzić” – oceniał jej reputację inny ówczesny aparatczyk, Stefan Staszewski. „Raczej zużyta, bo miała życie bogate i pełne” – to znów Światło.
Słowem – wiedziała Brystygierowa, do czyjego łóżka wskakiwać. Hilary Minc miał być ministrem przemysłu i wicepremierem w pierwszych komunistycznych rządach. Nazwisko Eugeniusza Szyra, początkowo wysokiego oficera politycznego w wojsku, również otwierało miało w latach powojennych wiele drzwi. Można bez większego ryzyka przyjąć, że sypiała również z samym Bierutem, znanym ladaco uprawiającym seks na swoim prezydenckim biurku.
I wiedziała, jak zdobyte w ten sposób kontakty wykorzystywać. Kiedy została już szefową wydziału w nowo utworzonym Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, rozgrywała własne partie, nierzadko przeciw swoim bezpośrednim przełożonym.
„Jak Brystygierowa chce coś przeprowadzić, nawet przeciw Radkiewiczowi czy Romkowskiemu, wiceszefowi bezpieki, to wszystko może zrobić. Ileż to razy Radkiewicz nie zdążył jeszcze zreferować jakiejś sprawy Bierutowi, a już Bierut czy Berman dzwonili do niego z zapytaniem: «słuchaj no, jest u ciebie taka a taka sprawa, dlaczego nam o tym nic nie mówisz?» (…) Oni już wiedzieli, bo oczywiście Brystigierowa referuje im wszystko nocami” – to kolejny wyjątek z relacji Światły.
Potwór o dosyć miłej powierzchowności
„Była wyjątkowo inteligentną kobietą o dosyć miłej powierzchowności, choć niezbyt zgrabna” – wspominał Brystigierową jeden z jej kochanków, Berman. Natomiast prawdziwi albo domniemani wrogowie władzy ludowej, którzy mieli nieszczęście trafić na jej przesłuchanie, wspominali potwora – „Krwawą Lunę”.
W niektórych świadectwach pojawiają się opisy makabrycznych zabiegów, którym poddawała mężczyzn – biła po jądrach szpicrutą, jednemu z aresztowanych przytrzaskiwała je szufladą. „Słynęła z sadystycznych tortur zadawanych młodym więźniom, była zdaje się zboczona na punkcie seksualnym i tu miała pole do popisu” – spekulowała Anna Rószkiewicz – Litwinowiczowa, żołnierka AK i więźniarka w powojennej Polsce.
– Towarzyszyła Brystigierowej taka legenda. Sądzę, że nie bez znaczenia był fakt, że była jedyną kobietą na tak eksponowanym stanowisku w resorcie. To ją w pewnym sensie wyróżniało, bo funkcjonariuszy ówczesnej bezpieki stosujących okrutne tortury nie brakowało. Tyle że w olbrzymiej większości oprawcy byli mężczyznami – mówi prof. Ryszard Terlecki.
Formalnie Luna Brystigier była dyrektorem Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Departament zwany „społeczno-politycznym” zajmował się ochroną partii przed wpływami „reakcji”. To oznaczało działania przeciw ujawniającym się żołnierzom AK.
Rozprawiano się także z jedyną legalną do pewnego momentu opozycją – PSL. Dziesiątki tysięcy jego działaczy aresztowano, a co najmniej 200 padło ofiarą mniej lub bardziej jawnych mordów. Wiele wskazuje na to, że tworzono listy działaczy, którzy mieli być fizycznie zlikwidowani – i że zatwierdzał je właśnie departament kierowany przez Brystigierową.
Straszna kobieta na wojnie z Kościołem
Wkrótce miała się też zająć walką z Kościołem. To ona położyła podwaliny pod zainstalowanie sieci agentów w kuriach i parafiach, zarówno wśród świeckich pracowników, jak i wśród duchownych. „Należy wziąć pod uwagę antagonizmy pomiędzy poszczególnymi księżmi, spory ambicjonalne i spory na tle walki o zdobycie lepszej pozycji materialnej i w hierarchii kościelnej” – pisała. Do inwigilacji szkolnych katechetów chciała pozyskiwać uczniów starszych klas.
Na Kościół spadła zorganizowana fala prześladowań. Z jednej strony ograniczano nauczanie religii, spod opieki Kościoła wyrwano też Caritas. Na przełomie lat 40. I 50. liczba aresztowanych księży sięgnęła blisko tysiąca. Niektórych skazywano w pokazowych procesach.
Z drugiej zaś strony zmuszano niektórych duchownych (groźbą, szantażem, obietnicami korzyści) do współpracy – tak powstał ruch tzw. księży – patriotów. Pozostawało wreszcie pod „opieką” Brystigierowej środowisko katolików koncesjonowanych przez władze; najpierw skupione wokół pisma „Dziś i Jutro”, potem w Stowarzyszeniu PAX. Przewodniczący PAX-u Bolesław Piasecki również był zresztą kochankiem „Krwawej Luny”.
Kiedy w 1950 r. powstał Urząd do Spraw Wyznań, i w nim Brystigierowa odgrywała rolę szarej eminencji. „Kontaktowali się z nią wszyscy” – będzie wspominać jeden z ówczesnych szefów PAX. Kiedy aresztowano prymasa Stefana Wyszyńskiego, brała udział w jego przesłuchaniu. „To była straszna kobieta” – miał potem powiedzieć prymas.
Kolejny pseudonim – literacki
Początek 1954 r. zwiastował jednak dla MBP ostry zakręt. Na Kremlu trwała walka o władzę, w krajach satelickich zaczynano szeptać o konieczności rozliczenia stalinizmu. W Polsce przed sąd trafić mieli wkrótce gorliwi dotychczas kaci bezpieki, tacy jak osławiony płk. Józef Różański. Nie tyle sądzono ich za zbrodnie, co szukano kozłów ofiarnych.
Brystigierowa, mająca z Różańskim zadawnione porachunki, oczywiście zepchnęła na niego odpowiedzialność za stosowanie w śledztwach „niedozwolonych metod” (winą było stosowanie ich tylko wobec funkcjonariuszy PZPR, nie np. wobec AK-owców!). Romkowski i szef innego departamentu, Anatol Fejgin, zostali skazani. A Brystyigierowa procesu wówczas uniknęła – podobno wstawił się za nią sam Gomułka.
Z bezpieki odeszła jesienią 1956 r. Dostawała resortową rentę, pracowała też w państwowych koncernach wydawniczych – Naszej Księgarni i PIW. Pod swoim panieńskim nazwiskiem (Julia Prajs) wydała powieść i zbiór opowiadań.
Środowisko literackie traktowało ją nieufnie i ambiwalentnie – pamiętano jej w końcu, że w latach 50. „opiekowała” się m.in. również pisarzami. Pod koniec lat 60. usiłowała się nawet dostać do Związku Literatów Polskich, ale jej podanie odrzucono.