Globalnie i Lokalnie
Like

Putin osobiście odpowiada za zamach na samolot Malezji?

28/07/2014
529 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Putin osobiście odpowiada za zamach na samolot Malezji?

Szczekaczki pełne są słowa „katastrofa” na określenie zamachu na samolot pasażerski Malezji. Dobrze choć, że nie „wypadek”. Albo „wydarzenie”. Ale nie mówmy „hop”; możemy śmiało przyjąć, że wszystko jeszcze przed nami. Maniera ta pewnie – jak zwykle – wynika z agenturalności wajchowych; tu jednak towarzyszą jej analogiczne (co do sensu i kierunku) wypowiedzi mediów zachodnich, w tym amerykańskich. Zachód mimo przewagi wojskowej, niezrównanie większej niż nad Hitlerem w roku 1939 znów nie chce wojny, jak wtedy optując za kapitulacją i „pokojem naszych czasów”; a zatem agresor może, i nadal będzie, dokonywał aktów agresji dopóty, dopóki nie osiągnie swych celów. Oby niepełny był to obraz.

 

0


 

To jedno ze zdjęć energicznie usuwanych z sieci i przez Rosję, i państwa Zachodu

 

 

Zamach i mord na pasażerach cywilnego samolotu to akt zaplanowany z wyprzedzeniem i dokonany z premedytacją, co wynika już choćby z samej specyfiki obsługi wykorzystanej broni. Mord ten był celowy, nastąpił w konkretnym kontekście i zmierzał do osiągnięcia w sposób zbrodniczy, ale i racjonalny polityczno-wojskowych celów; głównie przełamanie impasu w wojnie. Cele te osiągnął.

 

To właściwie zabawne wierzyć, że w ubogiej Rosji szympansom pozwala się łazić po różnych kosztownych zabawkach, przekręcać w nich wajchy i przyciskać różne guziki pod kolorowymi światełkami. Każdy szympans ma tyle ma oleju we łbie by wiedzieć, że jakby co – tak czy owak nie żyje. I trzyma się od wajch i guzików z daleka. To nie wyłącznie rosyjska specyfika. Pod tym względem aż tak bardzo się nie różnimy. Spróbujcie państwo w Polsce kogoś namówić np. w pociągu do zabaw hamulcem bezpieczeństwa. I to byłoby najprostsze wyjaśnienie, dlaczego rakietę odpalił nie przypadkiem „obecny” obok wyrzutni szympans, a umundurowani, trzeźwi żołnierze z latami praktyki, ćwiczeń, i działając na rozkaz.

 

Ale to nie wszystko.

 

W Rosji hierarchia posłuszeństwa sięga od dołu do samej góry.

 

O planie zamachu nie mógł nie wiedzieć osobiście Putin.

 

Ongiś opisywałem śmieszne dla niezorientowanych postępowanie sądów radzieckich, wiernie protokołujących każde słowo. Podobnie jak radziecki sędzia, tak i każdy człowiek radziecki postępuje ściśle według rozkazów. Jeżeli przekracza zakres wyznaczony rozkazem, szkodzi nie tyle innym, co przede wszystkim „Moskwie”. A chcieć szkodzić Moskwie? – toż to działalność antyradziecka, a za nią kara jest jedna. Każdy funkcjonariusz tego państwa – owszem: największe nawet popełni zbrodnie. Ale będą to zbrodnie w imieniu i na rozkaz Moskwy. Na własną rękę i użytek sołdat, a tym bardziej oficer nawet nie piśnie.

 

Sparafrazuję mój pogląd sprzed roku na bezpośrednie zaangażowanie Putina w zamach w Smoleńsku[1]: „Mówiąc o ludziach zwyczajowo trudniących się ciągle tym samym wątpliwym procederem Anglicy mawiają żartobliwie: the usual suspects, ci sami podejrzani co zwykle. [Przez rosyjską zasadę samodzierżawia], w Rosji jest tylko jeden podejrzany. Rosjanin nie trudzi się przemyśliwaniem, czy Putin rozkazał wysadzić w powietrze bloki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku – bo to akurat jest oczywiste i wynika z zasady samodzierżawia, wyłączności politycznej woli i środków działania na danym terytorium – a jedynie, co Putin chciał osiągnąć i jak będzie to maskować”[2].

 

Pogląd o celowości i premedytacji (czyli nieprzypadkowości) zbrodni rosyjskich, jak i o wręcz koniecznym bezpośrednim osobistym zaangażowaniu w nie Putina – bo bez Putina zbrodni tych po prostu by nie było – ostatnio wyraził Andriej Iłłarionow, niegdysiejszy doradca Putina. Nie chcę streszczać tej wypowiedzi; polecam ją w całości (tutaj: http://wpolityce.pl/swiat/206419-szokujacy-wywiad-b-doradcy-putina-rozpatrywano-tez-atak-na-samolot-z-warszawy ).

 

Oczywiście, każdy jest omylny, a my dysponujemy tylko prawdopodobieństwami. Ale i z tym zastrzeżeniem, powyższe uwagi są dla mnie trafne w sposób dość oczywisty. Mniej za to znana może być kolejna ilustracja obowiązującej w Rosji zasady hierarchicznej podległości i osobistej odpowiedzialności sprawujących władzę za bodaj wszystkie działania tej władzy.

 

W czasie puczu Janajewa w 1991 r. mieszkańcy Moskwy jęli gromadzić się wokół tzw. Białego Domu. Trafił tam i Jelcyn. Mniej wiemy o kontrakcji zamachowców Janajewa. Biały Dom szturmować miał batalion antyterrorystyczny KGB „Alfa”. Pod względem profesjonalnym wyborowy – najlepiej w Związku Sowieckim wyszkolony i wyposażony do zadania tego rodzaju, jakie przed nim postawili puczyści. Po zakończeniu przygotowań i zajęciu pozycji wyjściowych jego dowódca udał się do puczystów z raportem i po dalsze rozkazy (czyli po prostu rozkaz szturmu). W raporcie określono szacowane straty na ekstremalne po stronie demokratów, ale drastyczne i wśród antyterrorystów – 800 żołnierzy na 1200 ogółem (2/3 stanów). Dowódca zapewnił, że szturm uda się; ale wobec spodziewanych strat zażądał rozkazu na piśmie. Pijany do nieprzytomności minister obrony Jazow odesłał go do innych. Z kolei szef KGB Kriuczkow mamrotał o historycznej odpowiedzialności, historycznej roli Rosji itd. itd. Prócz mętnych sugestii, pisemnego rozkazu nikt nie wydał. Kilka lub kilkanaście godzin potem, nadal bez rozkazów i wobec dalszych symptomów niezdecydowania i rozkładu obozu zamachowców, jednostka Alfa przeszła na drugą stronę.

 

Szczegóły tych wydarzeń mogą być trochę inne; ja przytaczam je z pamięci jak je zapamiętałem „na gorąco” z mediów rosyjskich w roku 1991, a takie relacje siłą rzeczy ścisłe być nie mogą. Ale załóżmy.

 

Żądając rozkazu na piśmie, dowódca Alfy dokonał wyboru optymalnego. Ponosiłby odpowiedzialność w razie załamania szturmu i klęski puczu. Ale ponosiłby ją i w razie zwycięstwa puczu po szturmie okupionym ogromnymi stratami. Przy tak wysokich stratach, wręcz z pewnością zostałby kozłem ofiarnym. Puczyści podaliby, że Alfa np. „zbuntowała się” – pucz w puczu – samowolnie i przestępczo podejmując akcję zakończoną morzem krwi. Dowódcę pokazaliby w telewizji krótko przed rozstrzelaniem.

 

Zasada samodzierżawia, braku indywidualności i inicjatywy, wyłączności dowodzenia sprawia, że nie można „urozmaicić” horroru własnym wkładem, że rozkazy drastyczne muszą pochodzić „z samej góry”. Za „samą górę” ryzykować nie będą nawet ludzie wysoko plasowani w strukturach władzy, bo w każdym wypadku samodzielności – nawet upozorowanej – zostaną kozłami ofiarnymi.

 

Pisemne rozkazy co prawda się gubią, zwłaszcza w Polsce. Stąd pytanie, czy pisemny rozkaz szturmu coś zmieniał dla kandydata na miejsce przed plutonem egzekucyjnym. Jednak widać uznał on, lub obstawił, że zmienia. I udało się.

 

Trudno powiedzieć, czy udało się też dowódcy kilkunastoosobowej obsługi rosyjskiego Buka. Wyrzutni, i kilku pojazdów towarzyszących.

 

Może i zwracał się do przełożonych o rozkaz na piśmie.

 

Ale z rozkazem czy bez, trudno mu wróżyć długie życie – i najbezpieczniej dla niego będzie w areszcie Międzynarodowego Trybunału ds. Zbrodni Wojennych w Hadze.

 

Najlepiej w ślad za swym Führerem.

 

Mariusz Cysewski

 

Kontakt: tel. 511 060 559

ppraworzadnosc@gmail.com

https://sites.google.com/site/wolnyczyn

http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn

http://mariuszcysewski.blogspot.com

http://www.facebook.com/cysewski1

 

[1] http://naszeblogi.pl/40579-tryptyk-o-zamachu-w-smolensku-czy-kto-czyimi-rekami

[2] Por. moim zdaniem reprezentatywne wypowiedzi Mustafy Dżemilewa. http://niezalezna.pl/56088-przywodca-krymskich-tatarow-o-smolensku-wasza-tragedia-dzielo-rosjan-i-putina

0

Wolny Czyn https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

644 publikacje
103 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758