Polacy jak wiadomo pożerają łabędzie. Jak tylko przyciśnie ich głód walą nad Tamizę albo nad kanał i tam przy pomocy kupionych u Murzynów drewnianych pałek z hebanu (4 funty sztuka) mordują te królewskie ptaki, które jak napisał kiedyś „Daily Mail” są pod ochroną i zabijać ich nie wolno. Napisałem – królewskie ptaki?! A niech to szlag! Dlaczego królewskie? Dlaczego?
Otóż dlatego, mili państwo, że trafiały na stoły królów. Czy w Polsce? Otóż nie w Polsce, w Anglii. Pomieszczam tu stosowne linki. Oto okazuje się, że na dworze Henryka VII i Henryka VIII łabędź był daniem uświetniającym ucztę.
Łabędzie pieczono, wypatroszywszy je uprzednio, a następnie nadziewano mniejszym ptactwem, także upieczonym, które z kolei było wypełnione jeszcze mniejszymi stworzeniami i tak aż do biednych wróbelków, których już nie dało się niczym nafaszerować. Sprawa jest więc jasna, Polacy zjadają łabędzie mając w pamięci dawne dobre, królewskie zwyczaje starej Anglii. A właściwie zjadali, bo dziś już tego nie robią widząc jak zmarniały i zeszły na psy zwyczaje na wyspach. – Ach gdzież są niegdysiejsze śniegi! – że pojadę klasykiem. Śniegi i łabędzie które po nich spacerowały i były gotowe do zjedzenia. Dziś można co najwyżej liczyć w Anglii na to, że złowi się w kanale trochę okoni na patelnię, ale to już nie to samo. Bo i czym takiego okonia nafaszerować? Przecież nie kiełbiem.
Wspomnijmy jeszcze o tym dlaczego Polacy z takim upodobaniem naśladowali angielskich królów Henryka VII i Henryka VIII. Otóż dlatego, że – jak napisał mistrz Wincenty Kadłubek – są narodem królewskim. Link do Kadłubka musicie sobie jednak znaleźć sami. Latinitas wam nie pomoże, za próbę wsparcia się na jej autorytecie i wiedzy zawodnikom grozi bowiem dożywotnia dyskwalifikacja.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić moją książkę "Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie", gdzie znajdują się opisy innych także niż pożeranie łabędzi zwyczajów którym z zapłem hołdują Polacy.