Bez kategorii
Like

Tajemnica tryszczyńskich pól

16/06/2011
407 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Na przełomie września i października 1939 roku w podbydgoskim Tryszczynie Niemcy ulokowali miejsce straceń. Wiadomo na pewno, że w rowach strzeleckich zostało zamordowanych i zakopanych ponad tysiąc osób.

0


Do dzisiaj trwa spór, czy wśród zamordowanych były harcerki. Niektórzy zarzucają mistyfikację dokumentacji, celowe ukrywanie tej akurat grupy ofiar. Inni mówią, że to mit. Jak było naprawdę?

Od razu po wojnie, już 27 kwietnia 1945 roku do Tryszczyna przywieziono grupę trzydziestu ss-manów z koronowskiego więzienia, którzy odkopali 89 ciał. Nie było przy tej ekshumacji władz sądowych ani lekarza. Nie sporządzono również żadnego protokołu oględzin. 4 maja 1945 roku do Tryszczyna pojechała komisja do zbadania grobów pomordowanych. Świadków zbrodni przesłuchiwali i dokonywali oględzin miejsca przewodniczący Pomorskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej Wojciech Wiechno, członek prezydiów PWRN Klepczarek (brak imienia), członek PWRN Roman Tadeusz, ksiądz dziekan Konopczyński, starosta powiatowy Michalski oraz lekarz powiatowy dr Wnuk. Jak czytamy w protokole, komisja odkryła ?zwłoki w stanie rozkładu daleko posuniętego, o zachowanych gdzie niegdzie częściach ubrania i obuwia, leżą twarzą w dół, jedne za drugimi, w linii krętej, bądź też jedne na drugich, a gdzieniegdzie w pozycji kolanowo-łokciowej. Na tyłogłowin widnieją pojedyncze lub wielokrotne otwory wielkości pocisku pistoletowego z brzeżnymi pęknięciami. Zwłoki leżą w trzech grupach. Pierwsza naprzeciwko leśniczówki, po drugiej stronie drogi, druga po tej samej stronie obok zabudowań, trzecia dalej około 200 metrów w kierunku rzeki i poniżej zbocza. Poza tym w sąsiednim lesie pojedyncze groby. Zwłoki różnej płci i wieku (starsi – 50 lat, młodzi 15-15 lat i dzieci). Z dokumentów częściowo zachowanych i części ubrania można stwierdzić pewną ilość (…) harcerzy, harcerek i żydów. Ogólna ilość około 1100 zwłok?. Z tego zapisu wynika jednoznacznie, że komisja była przekonana o tym, iż część ofiar to harcerki. Ten długi cytat był potrzebny, bo… istnieje jeszcze druga wersja protokołu, która kończy się na zdaniu o pojedynczych grobach w lesie. Obie wersje pochodzą z tego samego dnia, a pod nimi widnieją te same nazwiska członków komisji. Dlaczego w jednej, nieco późniejszej wersji dokumentu zabrakło zdania o harcerkach? Zależało komuś na tym, by ukryć ten fakt, czy po prostu w masie ujawnianych zbrodni hitlerowskich autorzy nie uznali go za istotny?

W zasobach Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Bydgoszczy istnieje dokument zatytułowany „Sprawozdanie z przebiegu ekzekucji dokonanych na Polakach w Tryszczynie pow. Bydgoszcz” (pis. oryg.) Dokument został sporządzony po przesłuchaniu mieszkańców Tryszczyna – byłego leśniczego Henryka Bolecka, Władysława Rogalskiego, Franciszka Trzcińskiego, Łucji Bolcekowej i Leonarda Latosa. Jak czytamy w „Sprawozdaniu”, egzekucje były przeprowadzane głównie na polu Władysława Rogalskiego (zmarłego krótko po przesłuchaniu), w odległości ok. 350 metrów od leśniczówki Bolecka, jedna w oddaleniu ok. 200 metrów od rzeki Brdy i pojedyncze w pobliskim lesie. Wszędzie Niemcy wykorzystywali wykopane przez polskich żołnierzy w sierpniu 1939 roku rowy strzeleckie. Ofiary przywożono samochodami z Bydgoszczy, w grupach po 50-70 osób. Największa egzekucja miała miejsce 5 października 1939 roku, kiedy zamordowano około 450 osób. W dokumencie czytamy: „Wśród zamordowanych przeważali mężczyźni, mniej było kobiet, wśród których najliczniejszą grupę rozstrzelanych w jednym dniu, a mianowicie 7 października 1939 roku stanowiły harcerki. Zamordowani rekrutowali się przeważnie z inteligencji bydgoskiej, wskazują na to nie tylko zeznania świadków, ale także odnalezienie w czasie przeprowadzonej dnia 4 maja 1945 r. ekshumacji częściowo zachowane dokumenty i części ubrania, które również pozwalają przypuszczać, że wśród zamordowanych obok starszych mężczyzn i kobiet w wieku 50 lat byli także uczniowie gimnazjalni, harcerze, harcerki w wieku od 15-18 lat.”

Jak ustalono, sposób mordowania był typowy dla pierwszych miesięcy niemieckiej okupacji. Polaków przywożono samochodami. Na miejscu czekali umundurowani gestapowcy, ss-mani, cywilnie ubrani członkowie Selbstschutzu, niektórzy świadkowie twierdzą, że byli tam również żołnierze wehrmachtu. Z samochodów wyprowadzano więźniów w sześcioosobowych grupach. Zabierano im kosztowności, marynarki, płaszcze, kapelusze i kazano z podniesionymi rękami podchodzić do rowów. W hałasie przekleństw i bicia rzemieniami zakończonymi metalowymi kulkami rozkazywano Polakom wchodzić do rowów i kłaść się twarzą do ziemi. W tej pozycji czekali na strzał w tył głowy. Kolejna grupa musiała zabitych przysypywać cienką warstwą ziemi i kłaść się na ciałach ofiar. W ?Sprawozdaniu? czytamy, że ogółem w Tryszczynie zamordowano około 1400 osób (300 więcej, niż sądzono w 1945 roku).

Prowadzone w marcu 1947 roku przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich przesłuchania wspomnianych świadków są wstrząsające, ale i wiele wnoszące do sprawy poszukiwanych harcerek. Leonard Latos pod przysięgą zeznał: „Najgorszy widok był gdy przyjechało ciężarowe auto a na nim było około 20 do 30 harcerek. Polek w mundurkach harcerskich w wieku od 16 do 18 lat. Były całe blade i wynędzniałe a widocznie z głodu obalały się na polu gdy je (…) prowadzili członkowie „Selbstchutzu” do rowów na rozstrzelanie w grupach jak w poprzednim wypadku. Na polecenie Niemców one też się miały kłaść do rowów a stojący nad rowem żołnierze wermachtu strzelali do nich w tył głowy”. Podobne wspomnienia miała Helena Strzyżewska, która 30 września 1939 roku była w gościnie u swojej kuzynki – Bolckowej: „1 października, w niedzielę około 16-tej, zajechało jedno ciężarowe auto przed leśniczówkę. Wszystkim ofiarom kazano zejść z auta. Wśród nich było widziałam harcerki i harcerzy w mundurkach i poprowadzono ich poza ogrodem w dół. Toku egzekucji nie widziałam. Odbywała się na polu sąsiada Brony”. Henryk Bolcek opowiada kulisy mordowania kobiet: „Dnia 7.10.39 r. w godzinach przedpołudniowych, wróciłem z lasu. Zainteresowały mię strzały nad rzeką Brdą. Wyszedłem na pagórek na skraju lasu i zauważyłem jak Niemcy (część ich w mundurach gestapo, część po cywilnemu „Selbstschutzu”) doprowadzili z szosy koronowskiej około 12 kobiet do rowu nad rzeką Brdą położoną około 300 metrów od mego zabudowania. Jednej partii tych kobiet polecono położyć się na polu, a drugą w liczbie 6-7 poprowadzono pod rów i polecono im wejść do tego rowu, położyć się twarzą w dół, poczym strzałem w tył głowy zastrzelono uczestniczki tej partii. Następnie leżącym na polu dalszym partiom po około 6-7 osób, polecono powstać w miarę wykończenia poprzedniej partii podchodzić pod rów, wchodzić do niego, położyć się na trupach poprzednich zamordowanych – znowu następowały strzały, aż do ostatniej ofiary. (…) W tym dniu zginęło około przeszło 50 kobiet. Po odejściu Niemców, zrobiłem na swoim szkicu i ten rów. Nosi on liczbę 5. Ofiar mordu nie znam. W 1945 r. odkopany był ten wspólny grób i stwierdzono po zachowanych mundurach, że część tych kobiet były członkami harcerstwa polskiego. Mundurki zachowały się dlatego, że grób był w suchym piachu”.

Podczas kolejnej ekshumacji – kiedy zapadła decyzja, by ofiary pochować na Cmentarzu Bohaterów w Bydgoszczy – nie udało się zidentyfikować harcerek. Protokoły ekshumacji z 1 października 1947 roku przygotowane przez Polski Czerwony Krzyż podpisali sędzia grodzki A. Nowakowski i lekarz dr Jachołkowski. Mimo szczegółowego opisu poszczególnych zwłok, nie natrafiamy w dokumentach na nic, co by mogło sugerować, że są to ciała harcerek. Z dokumentacji wynika, że ta ekshumacja przeprowadzana była pospiesznie, żeby nie powiedzieć – niedbale. W protokole z października 1947 roku znajdujemy szczegółowe opisy ciał, przykładowo: „Zwłoki nr 940. Czaszka uszkodzona. Uzębienie obu szczęk w całości zachowane. Owłosienie długie – ciemnoblond. Tułów kobiecy w całości zachowany. Zwłoki odziane w brązową suknię, pod suknią halka barchanowa, pod nią reformy wełniane. Kończyny ubrane w pończochy bawełniane – kolanówki i w buty sportowe na słupkowym obcasie. Na sukni ślady krwi”. Tymczasem podczas ekshumacji w maju 1948 roku opisy są już o wiele bardziej oszczędne, np. „Zwłoki nr 1128. Czaszka zupełnie rozbita. Zwłoki zeszkieletowane. Przy zwłokach znaleziono skórzaną portmonetkę, pustą zupełnie zbutwiałą, i resztki zbutwiałej odzieży”. Niektórzy twierdzą, że tak oszczędny opis miał służyć ukryciu prawdy o harcerkach.

1 grudnia 1971 roku wiceprokurator wojewódzki Edmund Pyszczyński wydaje wyrok w sprawie „zamordowania w okresie okupacji w Tryszczynie około 800 obywateli polskich i 206 żołnierzy radzieckich”. Sentencja jest zadziwiająca: „Zważywszy, że sprawcami zbrodni są nieustaleni członkowie Einsatzkommando 16 z Jakubem Lolgenem na czele, członkowie Selbstschutzu i gestapo postanowił śledztwo zawiesić do czasu ujawnienia nazwisk sprawców i ich ujęcia”. W sprawie nas interesującej, prokurator Pyszczyński pisze: „Wśród niektórych świadków panuje przypuszczenie, że zamordowano również pewną ilość młodzieży gimnazjalnej i harcerek. Twierdzenia tego nie można uznać jednakze za odpowiadające prawdzie”. Tenże sam prokurator Pyszczyński parę miesięcy przed wydaniem wyroku dokonał oględzin „Spisu depozytów wartościowych z ekshumacji w Tryszczynie”. Z tej dokumentacji wynika, że 28 maja 1950 roku wiceprezes Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, doktor Piziewicz, zabrał wszystkie przedmioty wymienione w spisie do Warszawy i przekazane nieznanej osobie. Wówczas ostatecznie zaginął ślad po tych dowodach. Dla niektórych jest to kolejna przesłanka, że władze komunistyczne tuszowały mord na harcerkach.

Jak było naprawdę? Czy dziewczęta w harcerskich mundurkach rzeczywiście podzieliły los innych zamordowanych? Wykonywane już w XXI wieku badania terenu, gdzie powinny być jeszcze pogrzebane ciała harcerek, nie potwierdzają tej tezy. Organizacje harcerskie, zarówno ZHP jak i ZHR, twierdzą, że nie mają żadnych informacji o tym, że w okolicach Tryszczyna zginęły druhny. Pamiętajmy jednak, że wojna wybuchła pierwszego dnia po wakacjach – może przebywały na terenie Kujaw lub Pomorza i nie zdołały wrócić do swoich domów? Być może nigdy się tego nie dowiemy.

0

PaSkut

O polityce i osobistych perypetiach z konserwatywnym liberalizmem. Publikuje takze na www.bydgoszcz24.pl i www.skutecki.pl

36 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758