Ten blog założyłem z nadzieją, że znajdą się w nE ludzie podobnie jak ja zmagający się w przeszłości lub dziś z dietą Dukana.
Razem zawsze jest trochę łatwiej, prawda? Zamierzam publikować tu na bieżąco swoje spostrzeżenia związane z dietą proteinową.
Uprasza się o nie wyśmiewanie!
Żaden chudzielec nigdy nie zrozumie grubego, podobnie jak syty głodnego. Dieta protalowa udowodniła swoją skuteczność w przypadku osób z dużą nadwagą (jak ja) i, co najważniejsze, jej jedynym celem nie jest samo odchudzenie tłuściocha, ale przede wszystkim zmiana jego, jakże szkodliwych, nawyków żywieniowych (i nie tylko). Brak również doniesień o jakichś szczególnych skutkach zdrowotnych – oczywiście przy założeniu, że osoba odchudzająca się jest zdrowa i robi to z głową.
Dziesięć lat temu – w wieku dwudziestu kilku lat, widząc swoje odbicie w lustrze, z dnia na dzień zacząłem dietę ŻP (żryj połowę). Poczynając od wagi ok. 107 kg, do maja 2000 roku zszedłem do 84 kg. Kompletnie bez wysiłku, wyrzeczeń, głodu. Dosłownie cud, prześladujący mnie do dziś swoją niemożliwą do powtórzenia łatwością. Upojony szokującą wręcz odmianą – wymieniłem praktycznie całość garderoby! – straciłem czujność. Waga utrzymywała się rok czy dwa, potem szybko zaczęła rosnąć. W styczniu 2007 roku było to już 114 kg.
Dietę Dukana zacząłem w ostatni czwartek, tj. 2-06-2011, przy wadze ok. 128,5 kg i 181 cm wzrostu, BMI na poziomie 39,2. Fazę uderzeniową, czysto białkową, chcę utrzymać do soboty 11-06-2011 włącznie, a zatem 10 dni.
Póki co nie wiem czy wariuje waga, czy ja. Szóstego dnia fazy I ujrzałem 124,5 kg. Dziś – w siódmym dniu – 126,5 kg. W kwestii ubrań czuję lekki luz w stosunku do zeszłego tygodnia (koszule czy spodnie). Mam nadzieję, że przesunięcie paska o jedną dziurkę mniej to nie głodowe halucynacje… 😉
W kolejnym wpisie dotychczasowe menu i wyznanie winy.
Zapraszam i proszę o aktywne komentowanie!