Porucznik Artur Pracki dowódca plutonu ogniowego zignorował rozkaz przepierdolenia kilku wiosek i nie otworzył ognia do celów, których współrzędne na kawałku papieru z latryny, dostarczył mu „Osa”.
To wyjątkowa perfidia tego dezertera, który prowokacyjnie ignorował stres pola walki, jaki u "Osy’, "Borysa" i "Bolca" wywoływał hałas powodowany przez dzieci mieszające zupę w kotle.