Odbywający się w Warszawie Szczyt Laureatów Pokojowej Nagrody Nobla stał się kolejną, po skrytykowanym za fałszowanie historii filmie Wajdy, okazją do utrwalania mitu Lecha Wałęsy. Trudno się temu dziwić, skoro mowa o jednym z głównych mitów założycielskich III RP. Najwyraźniej pilnie potrzebuje on reanimacji, skoro media tzw. głównego nurtu gładko łykają niebywałą wręcz, nawet jak na polskie warunki, hipokryzję tudzież bezczelność.
Uczestniczący w szczycie Lech Wałęsa krytykował zbyt niskie zaangażowanie Polaków w politykę oraz… niekorzystanie przez obywateli ze swoich uprawnień. W wygłoszonym przemówieniu „Praktyczna demokracja” wskazywał zbyt niską frekwencję w w wyborach w Polsce i apelował o większą aktywność społeczną, bez której nie da się skutecznie walczyć z nierównościami.
Przybyłych na Szczyt gości zapewne nikt nie był uprzejmy poinformować, a media skutecznie o tym zapomniały, że to nie kto inny jak Lech Wałęsa jeszcze kilka tygodni temu wzywał do bojkotu warszawskiego referendum. Nikt też jak dotąd nie przypomniał, jak w czerwcu 2012 r. laureat Pokojowej Nagrody Nobla Lech Wałęsa również apelując o udział w wyborach jednocześnie na pytanie dziennikarki „Pałowałby pan [protestujących przed Sejmem – dopisek MN] działaczy Solidarności?” odpowiadał: „Tak. Z przewodniczącym na czele […] Bo takie miałbym prawo, gdybym był na miejscu premiera […] Na miejscu premiera albo komendanta bym sam wyszedł, żeby jakiś policjant się nie bał spałować przewodniczącego, to ja bym, jako komendant policji, sam go spałował”.
No, przynajmniej przed referendum w Warszawie Laureat Pokojowej Nagrody Nobla Lech Wałęsa nie nawoływał do pałowania głosujących. Zresztą, może przybyłych na szczyt poinformowano o tych pomysłach Wałęsy, ale boją się, żeby sami w razie krytyki nie zostali spałowani przez dziarskiego Laureata?
Fot.: internet