Bez kategorii
Like

Sztuki walki w domu i zagrodzie:)

26/04/2011
482 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Chodziło za mną, chodziło. – A to Marek Kajdas pisał o potrzebie budowania „samoobrony” (nie partii politycznej, tylko siły zdolnej do uczestniczenia w obronie kraju w razie klęski czy ataku), a to Zayazd zayechał komandosami (czapki z głów!).

0


A ja sobie, jak to baba, kolorową prasę czytam. Ostatnio padło na „Sztuki walki”. Że co? Że to nie dla bab? Przepraszam a kto to wymyślił, że babę mają „kręcić” gazetki ze zdjęciami innych bab?! Albo one (te baby w tych gazetkach) brzydsze od czytającej (poooogarda – hihi), albo ładniejsze (zaaaawisć – hihi). No, albo tych bab problemy – a co to, nie mam własnych? No więc jako normalna baba nie brałam się za kolejną „biblię” makijażu, wyrocznię stylu (aktualnie topową od kwartału w kategorii „wiodący trendsetter dziesięciolecia) czy inne takie [automoderacja].

Dobra, dość pastwienia się nad „prasą kobiecą”. Dziwoląg ten zostawmy może na kiedy indziej. Zajmijmy się tym, co ma sens. Jestem otóż po lekturze kilku numerów kwartalnika „Sztuki walki”.

 

Pierwsze wrażenie – Redakcja próbuje pokazać czytelnikom możliwie szerokie spektrum sportów i sztuk walki, umiejętności bojowych, wraz z zagadnieniami takimi jak historia, taktyka, aktualności sportowe, sztuki walki „w przekroju” geograficznym, sukcesy polskie, dieta, wywiady, staże, szkolenia, tradycja, nowości, ZDROWY ROZSĄDEK itp. Próbują to ogarnąć na łamach kwartalnika a ja ich podziwiam, bo zadanie, jakie zdają sobie stawiać, jest nieproste (a oni dzielnie się starają).

 

Ale do rzeczy. Najświeższy numer (1/2011) ujął mnie np. takim tekstem „(…) przyzwoitość nie pozwala nam wyróżnić neonazisty obnoszącego się z ideologicznymi tatuażami. Nie w kraju, który tyle wycierpiał z rąk jego ideowych kolegów”. Pocieszające, gdy coś takiego pisze „twardy facet”. Znaczy zna się nie tylko na „laniu w mordę”.

Jednak mniejsza z emocjami, wracam do konkretów.

Adresatami SzW są jak sądzę fani, wielbiciele i praktycy samoobrony, tak prywatni, jak „służbowi”. – Pracownicy „resortów” mogą tam znaleźć wskazówki dla siebie (zwł. dot. szkoleń), ale zwykli ludzie też skorzystają. – Ostatni numer roztrząsa m.in. problem obrony przed nożem… (W dzisiejszych czasach niejakie umiejętności i wiedza z tego zakresu mogą tylko pomóc). – Wojciech „WAR” Ramotowski w artykule „Cięcie pierwsze czyli o obronie przed nożem” rozprawia się z naiwnymi przesądami czy wręcz zafałszowaniami spotykanymi w tej dziedzinie. (Tak, ćwicz, to poprawisz swą sprawność i podniesiesz szanse, które jednak i tak w starciu z nożownikiem nie są nie za duże… Nie, nie ćwicz „byle czego, byle ćwiczyć”. Raczej ćwicz u trenera, który ma pokorę wobec samego siebie oraz wobec zjawiska – „Nigdy nie osiągniemy poziomu, na którym możemy powiedzieć, że zawsze obronimy się przed nożem.”).

Uzupełnieniem powyższego jest „zajawka” dokonana w artykule „Commando krav maga obrona przed nożem”. Uwaga: nie uczcie się z obrazków. Ale komu ja to mówię…;) Druga uwaga: jeśli jakaś szkoła obiecuje, że dzięki niej staniecie się kuloodporni, niezatapialni;) i "z palcem w uchu" obronicie się przed nożownikiem, to… najlepszy znak, że lepiej poszukać innej;). 

 

Dla wielbicieli tematów „szlachetniejszych” Marek Matusiak napisał „Tsuba w okresie Tokugawa początek rewolucji”. Artykuł pozostawia niedosyt:). Mam nadzieję, że to celowe i że będą dalsze artykuły na tak wysmakowany temat jak japońska broń biała.

 

Czemu jednak tyle piszę o tej gazecie na „Ekranie”? A choćby i temu, że osoby z przekonaniami patriotycznymi czy zainteresowane historią (Polacy w sztukach walki to nie tylko polskie osiągnięcia we współczesnym MMA, o którym NIE będę się wypowiadać) także mogą znaleźć tu coś dla siebie.

 

Z numeru 3/2010 a konkretnie z artykułu Radosława Sikory i Łukasza Wojtczaka „400 lat bitwy pod Kłuszynem” dowiedziałam się otóż, że polska kawaleria w ciągu doby przeszła (w lecie! upał!) dystans ok. 120 km, szarżowała na wroga do 10 razy, a jeszcze „w dodatku” rozgromiła kilkunastokrotnie liczniejszego nieprzyjaciela. Mało tego, ponoć polscy husarze jako jedyni na świecie zdołali złamać „zapory przeciwczołgowe” (te takie najeżone płoty stawiane przeciw jeździe pancernej). (Osobiście nigdy nie interesowałam się historią wojskowości, więc dla mnie było to coś nowego.)

Autor wyraża i uzasadnia potrzebę szerzenia wiedzy o tej konkretnej bitwie, o innych polskich osiągnięciach militarnych. Tu link do jego książki o Kłuszynie:

http://www.radoslawsikora.republika.pl/ksiazki/kluszynoksiazce.pdf

 

(Żeby tylko nie było, że uprawiam reklamę! Ani Redakcja SzW ani inne osoby nie płacą mi za to, że się dzielę wieściami o ciekawych rzeczach do poczytania. – Dzielę się z tymi rzeczami z dobrego serca, bo to DOBRE rzeczy. Ale dość dygresji. Lecę zatem dalej z tą swoją pocztą pantoflową.)

 

Ukłonem w stronę współczesności(?) wydało mi się być „Signum Polonicum” czyli, jak rozumiem, próba reaktywacji szkoły polskiej szabli (czy może polskiej szkoły szabli?). Jednak chyba i jedno i drugie, bo i szkoła „polska” i szabla – też „polska”. Ale te zagadnienia zostawiam fachowcom. Mnie się spodobało, że założyciel i przedstawiciele tej szkoły przedstawiają się następująco „Polska sztuka walki to nie tylko sztuka walki, ale i kultywowanie tradycji, męstwa, honoru oraz poświęcenia (…) Kultywujemy tradycje naszych przodków, którzy polegli za Ojczyznę nie po to, byśmy dziś podchodzili do tego w sposób „luzacki”.” – Takie m.in. zdania czytamy w artykule „Signum Polonicum na II Światowym Kongresie Naukowym Sportów i Sztuk Walki” (nr 4/2010).

W tym miejscu Czytelnik sam dostrzega, że temat się rozrasta – bo tu Signum Polonicum, tu Kongres nie dość, że światowy, to jeszcze naukowy!:) i to w dodatku;) w Rzeszowie.

Tu link do galerii zdjęć z Kongresu:

http://62.93.45.40/wwf_html/index_pliki/subpages/konferencje.htm

Ciekawie się prezentują nasi kontuszowi na tle zawodników w gi:) Ale i tak „wymiata” profesor, który pokaz „swojej” sztuki zrobił w garniturze:) – widać, że wojownikiem się nie bywa, tylko JEST:).

 

Żeby nie przynudzać – jedna z konkluzji po lekturze była taka: weźcie się ludzie za ruch, za ćwiczenia na świeżym powietrzu. O nordic walking na NE już było. To dobra rzecz. Komu jednak kije nie wystarczają, niech się bierze za bardziej wymagające sporty. Jak widać sztuk walki ci u nas dostatek i nie same tylko azjatyckie. Znajdziesz tu i tradycję z patriotyzmem (do kultywowania), i praktyczną samoobronę (oby się nie przydało!), cholesterol obniżysz a chuligana jakby trzeba było, to też zbijesz:) (wraz z tym cholesterolem – hihi) i jeszcze na szacun zarobisz:). Jak by nie patrzeć – same plusy.

 

0

bez kropki

Zwyczajnie. Po ziemi:). Na prosty chlopski rozum baby:). [Grafika pochodzi z galerii obrazów Aleksandra Horopa www.horopgaleria.bloog.pl (za zgoda Autora)]

133 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758