Ściana Wschodnia przed ścianą płaczu.
20/04/2011
526 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Co powinni teraz zrobić mieszkańcy Polski Wschodniej? Po pierwsze – wkurzyć się; po drugie – wkurzyć się i zagotować; i po trzecie – wkurzyć się, zagotować i zakasać rękawy do walki.
Dopiero po czwarte, powinni dać się ustawić pod ścianą płaczu z karteczkami próśb błagalnych o sprawiedliwość i rozum dla rządu Donalda Tuska.
Radosna twórczość Ministerstwa Rozwoju Regionalnego dobiegła końca. W jej wyniku urodził się płód, czyli opasły dokument nazwany: "Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030". Niestety, dla całej Ściany Wschodniej są tu propozycje typu, kolokwialnie pisząc: postawiliśmy was pod Ścianą Płaczu, więc płaczcie lub emigrujcie na zachód. Ten bliższy, bo polski lub ten dalszy, bo zagraniczny. To wizja, gdzie ta część Polski ma stać się już nie Polską B czy C, lecz gdzieś bliżej Z.
Wizja wybitnie niesprawiedliwa, nieuczciwa i antycywilizacyjna.
Rzeszów, Kielce, Olsztyn i Białystok straciły szanse na status metropolii. I tak np. Białystok ma się rozwijać w cieniu odległej Metropolii Warszawskiej, zaś Rzeszów zostanie podporządkowany pod Lublin lub raczej Kraków. Oznacza to, że pompa ssąca została zamontowana tak, żeby doprowadzić do degradacji społecznej, demograficznej, naukowej, infrastrukturalnej mieszkańców Polski Wschodniej. Łącznie z Lublinem, który nie ma się z czego cieszyć.
Oczywiście, nowa koncepcja minister Bieńkowskiej, ładnie określana jako wizja policentrycznej metropolii sieciowej, idealnie wpisuje się w politykę zanegowania koncepcji przyjętej przez rząd PiS (lecz odrzucownej przez PO) zrównoważonego rozwoju kraju. Ściana Wschodnia zadowali się okruchami z pańskiego stołu lub mieszkańcy degradowanych i marginelizowanych regionów zaczną się skuteczniej modlić o jak najszybszy koniec koalicji PO-PSL.
Nawet opasły dokument można bowiem zmienić i zmodyfikować – nanosząc konieczne poprawki prorozwojowe. Wskazówki, co trzeba zrobić, znajdują się w przyjętym za czasów rządu PiS Programie Operacyjnym Rozwoju Polski Wschodniej. Rzecz jasna, program ten można napisać inaczej i precyzyjniej, ale to raczej wyzwanie dla przyszłości.
Skoro tamten program został przekreślony lekką ręką przez następców, to być może koło polityki jeszcze raz powróci do idei, że obywatele województw lubelskiego, podkarpackiego, podlaskiego, świętokrzyskiego i warmińsko-mazurskiego są równi wobec prawa i mają prawo, a nawet obowiązek gonić nie tylko bogatsze regiony Polski, lecz również Unii Europejskiej. W przeciwnym przypadku Polska Wschodnia skazana będzie nie tylko na wegetację, lecz nieuchronną degradację cywilizacyjną.
Raz jeszcze okazało się, że wyśmiewany przez zgraję elit, Jarosław Kaczyński miał po prostu rację, gdy mówił, że Donald Tusk stawia na polaryzacyjno-dyfuzyjny rozwój kraju. Dokładnie tak jest: jednym zabieramy, by obiecać drugim; polaryzujemy i dzielimy Polaków na naszych i wrogich; włączamy pompę, która wyssysa przyszłość z pewnych miejsc kraju.
Rezultaty takiej polityki są łatwe do prognozowania. Zabraknie środków na inwestycje, Ściana Wschodnia będzie się wyludniać. Niestety, wyemigrują kolejne roczniki młodych, wykształconych i dynamicznych Polaków. Wyemigrują za chlebem i w poszukiwaniu pracy, a gdy pracę znajdą, obojętne w Londynie, Nowym Jorku czy w Monachium, nie wrócą już do małej Ojczyzny. Założą tam rodziny, urodzą dzieci i wzmocnią potencjał gospodarczy państw, których cennymi obywatelami zdążą zostać.
Potencjał rozwojowy Rzeszowa nie jest mniejszy niż Lublina, ale w dokumencie Lublin ma przyznany staus metropolii a Rzeszów nie. Stolica Podkarpacia ma sporo atutów (do tematu wrócę w osobnym poście), które przy odrobinie dobrej woli i wyobraźni rządowych planistów, pozwoliłyby na uruchomienie w regionie procesów bardzo dynamicznego wzrostu gospodarczego w ramach miejskiej aglomeracji. Niestety, w tej chwili – co trzeba stwierdzić z „bulem“ – musi poczekać na polityków z większą wyobraźnią i wiedzą o tworzeniu warunków i szans dla rozwoju cywilizacji.
Fakty są bowiem smutne, zarówno dla Lublina jak i Rzeszowa. Dystans pomiędzy Polską Wschodnią a Polską Zachodnią stale się powiększa pod rządami Donalda Tuska. Kluczowe inwestycje infrastrukturalne w sieć dróg (np. droga szybkiego ruchu S19) czy linii kolejowych są skreślane z planów, zaś środki są przesuwane do tych części Polski, gdzie PO uzyskało najwięcej głosów.
Nasuwają się tylko dwa wyjaśnienia: pierwsze – to kara za stosunkowo większe poparcie PiS na wschodzie kraju; i drugie – politycy PO i PSL z Polski Wschodniej zaprzedali za dietę poselską duszę diabłu i nie potrafią skutecznie walczyć o minimum sprawiedliwości dla regionu, który niejako reprezentują. Inne uzasadnienia tego fenomenu politykierskiej głupoty nie trzymają się kupy.
Cóż, mimo wszystko zakończę optymistycznie. Walka o sprawiedliwość i racjonalne myślenie o rozwoju gospodarczym i cywilizacyjnym kraju dopiero się zaczyna. I musimy ją wygrać, również po to, by Warszawa stała się normalnym miastem.