PDT popisał się nie lada ekwilibrystyką – potępił nadmierne szastanie pieniędzmi partyjnymi przez członków własnej partii, zapomniał oczywiście powiedzieć, że najwięcej pieniędzy poszło na jego własne fanaberie. Potępienie nie dotyczyło jednak kosztów wynajmowania boisk na prywatne haratanie w gałę przez samego premiera i jego drużynę – to wg jego słów jakoś się broni – być może; sprawność fizyczna szefa rządu, to wartość sama w sobie. Nie wspomniał premier, że 6 lat temu PO szła do wyborów z hasłem rezygnacji z budżetowych subwencji naliczanych dla partii wprowadzających posłów do sejmu; padały nawet stwierdzenia, że platforma, to nie partia i będzie się sama utrzymywać. Po wyborach nastąpiła jednak zmiana zdania i PO jest już drugą kadencję największym beneficjentem owych subwencji. Teraz nadarza […]
PDT popisał się nie lada ekwilibrystyką – potępił nadmierne szastanie pieniędzmi partyjnymi przez członków własnej partii, zapomniał oczywiście powiedzieć, że najwięcej pieniędzy poszło na jego własne fanaberie. Potępienie nie dotyczyło jednak kosztów wynajmowania boisk na prywatne haratanie w gałę przez samego premiera i jego drużynę – to wg jego słów jakoś się broni – być może; sprawność fizyczna szefa rządu, to wartość sama w sobie.
Nie wspomniał premier, że 6 lat temu PO szła do wyborów z hasłem rezygnacji z budżetowych subwencji naliczanych dla partii wprowadzających posłów do sejmu; padały nawet stwierdzenia, że platforma, to nie partia i będzie się sama utrzymywać. Po wyborach nastąpiła jednak zmiana zdania i PO jest już drugą kadencję największym beneficjentem owych subwencji.
Teraz nadarza się okazja, by przedstawić sie wyborcom jako ten, który nie chce budżetowych pieniędzy; przeprowadzenie ustawy przez procedury ustawodawcze zajmie określony czas, więc jeszcze się pieniędzy nabierze, a później zbliży sie okres wyborczy i można się przed elektoratem chwalić jak to sie dba o pieniądze podatników. PO mając do dyspozycji cały państwowy aparat – będzie mogła kampanie wyborczą prowadzić w miarę skutecznie, gorzej z opozycyjnymi partiami; odebranie im subwencji oznacza brak środków na kampanię i prawdopodobieństwo porażki.
Prawda, jaki ten premier genialny – potrafił z zarzutów postawionych jego własnej partii i jemu osobiście – wykuć mechanizm, który z jednej strony uwiarygodni go w oczach wyborców, a z drugiej – pozbawi opozycję środków na prowadzenie wyborczych kampanii.
W tej beczce miodu trudno jednak nie zauważyć dziegciu; nie łyżeczkę dziegciu, lecz łygę, kufę o objętości wielokrotnie przekraczającej pojemność owej beczki miodu. Gdyby PDT był rzeczywiście tak pryncypialny i tak dbał o pieniądze podatników, to mógłby ową ilość dziegciu sprowadzić do zera – wystarczyłoby mianowicie oddać wszystkie pieniądze do budżetu, jakie PO otrzymała od początku ich przydzielenia. Rzecz najprostsza w świecie, po prostu omyłkowo pobrane i w sposób naganny wydane pieniążki zwrócić – jakże to odbudowałoby nieistniejącą już od pewnego czasu wiarygodność premiera.
Jeżeli jednak zwrot pobranych z budżetu subwencji nie będzie miał miejsca, to całe to misterne, jakże jednocześnie genialne i chytre, przemówienie premiera można ocenić jako polityczne szulerstwo, jako szczytowe osiągnięcie hipokryzji i demagogii, jako ostateczną utratę moralnej legitymacji do sprawowania jakiegokolwiek urzędu.
Nie sądzę, by jeszcze komuś takiemu wyborcy mogli udzielić kredytu zaufania; chyba tylko siedzący na ciepłych posadkach klienci tego, budzącego wątpliwości natury etycznej, ugrupowania.
Jeden komentarz