To raj dla tych, którzy chcą się wyciszyć. W Lanckoronie można się przejść aleją Cichych Szeptów czy aleją Zakochanych ze stylowymi drewnianymi domami. Brukowany ryneczek jest otoczony XIX-wiecznymi domami z podcieniami. Górują nad nim ruiny zamku lanckorońskiego. Tworzy to theatrum o metafizycznym nastroju i realnych wartościach historycznych.
Warto przysiąść na rynku, by obejrzeć budynki zwrócone szczytami do ulic – mają szerokie bramy i wąskie przejścia między nimi zwane międzuchami. Rynek jest tak stromy, że można po nim nawet jeździć na nartach. Ulicą św. Jana wędruje się na Górę Zamkową po piękne widoki: można się przyjrzeć ruinom zamku budowanego przez Kazimierza Wielkiego, panoramie Kalwarii Zebrzydowskiej, klasztorowi na Bielanach, pasmom Beskidu.
Lanckoronę można też zwiedzać metodycznie, zwłaszcza że od kilku lat w mieście rozwijana jest koncepcja Ekomuzeum Lanckorona, gdzie atrakcyjne turystycznie obiekty w całej gminie zostały powiązane w unikatowy szlak dziedzictwa kulturowego, oznakowany jako trasa piesza i rowerowa. Pierwszym przystankiem jest Izba Muzealna im. Prof. Antoniego Krajewskiego – pełna eksponatów pamiętających wiejsko-miejskie życie Lanckorony (która prawa miejskie straciła w 1933 r.). Tam też mieści się Izba Konfederacji Barskiej. W jednej z izb stowarzyszenie Na Bursztynowym Szlaku prowadzi sklepik produktów lokalnych i pamiątek.
Trudno opisywać każdy przystanek Ekomuzeum (jest ich 18), ale warto na pewno zajrzeć do kościoła parafialnego pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Warto zwiedzić ruiny lanckorońskiego zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury i Natury UNESCO wraz z zespołem manierystycznym Kalwarii Zebrzydowskiej. A do znanej ze sławnych gości willi Tadeusz wpaść przynajmniej na kawę. Do Lanckorony przyjeżdżali kiedyś Stanisław Wyspiański i Gustaw Holoubek. Kierując się zaś słowami piosenki Marka Grechuty „Lanckorona”, trzeba zajrzeć do piekarni, spróbować chleba – koniecznie okrągłego – i udać się na balkony willi Zamek, aby spojrzeć na roztaczający się stamtąd widok. Słowa piosenki Marka Grechuty: „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ważnych jest kilka tych chwil, tych, na które czekamy…”, można też znaleźć na studni lanckorońskiego ryneczku.
Studnie zresztą są w Lanckoronie bardzo ważne. Szlak Anielskich Studni powstał z chęci przywrócenia do życia miejsc, z których kiedyś czerpano wodę, a którym dzisiaj towarzyszą anielskie postacie. Anioły, które zadomowiły się w Lanckoronie, są i dziećmi, i dorosłymi, są przebrane i prawdziwe, bywają twórczym wyobrażeniem artystów i jarmarcznymi figurkami. Tradycją zimowego festiwalu Anioł w Miasteczku jest nadawanie przez Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne „Na Bursztynowym Szlaku” honorowego tytułu Anioł Lanckorony. Honoruje się nim osoby, które „Lanckoronę ukochały, a jej dobre imię i urok noszą w sercu, głoszą światu poprzez swoje czyny i dzieła, pamiętając o niej nawet wtedy, kiedy są daleko”. Pierwszym Aniołem Lanckorony został uhonorowany w 2004 r. Kazimierz Wiśniak, artysta, malarz, scenograf, współzałożyciel Piwnicy pod Baranami, twórca „Kuriera Lanckorońskiego” – kwartalnika ubarwionego jego rysunkami i szkicami. W 2005 r. Anioł Lanckorony sfrunął do Tadeusza Lorenza – właściciela najstarszego lanckorońskiego pensjonatu – willi Tadeusz. Potem otrzymał go Marek Grechuta. Kim będzie tegoroczny lanckoroński anioł? Trzeba przyjechać na anielski festiwal i przekonać się samemu. A po spacerach i uczestnictwie w imprezach można zasiąść w Café Pensjonat – kawiarence z widokiem na rynek, lub Café Arka w zabytkowym budynku. Osiadło tu wielu krakowian. Trudno się dziwić, bo każdy, kto tu przyjeżdża, od razu zaczyna marzyć o tym, by mieszkać z dala od zgiełku i pod opieką aniołów.
Jeden komentarz