„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił” – mieli przeczytać wszyscy politycy PO tuż po katastrofie, jako instrukcję do rozmów z mediami
Treść SMS-a Petelicki (zapewnia, że ma go w swoim telefonie) ujawnił w wywiadzie, który ukazał się na stronach internetowych tygodnika "Wprost", ale tego samego dnia zniknął.
Zdaniem generała SMS został wysłany „z trójkąta Donald Tusk – Paweł Graś – Tomasz Arabski”. – Nie ma co się oburzać i zaprzeczać. Wiadomo, kto się znajdował na lotnisku w Smoleńsku i decydował o tym, co się tam dzieje. Gołym okiem widać było, że o wszystkim decydowała właśnie ta trójka – ocenił.
Petelicki uważa, że SMS jest dowodem na to, że rząd, nie czekając na żadne ustalenia, prowadził wokół katastrofy grę.
Takie informacje można dziś przeczytać na stronach Rzeczpospolitej i TVN24.
Zaraz po katastrofie, politycy otrzymali gotowe wytyczne przesądzające o winie.
Kto i kiedy je napisał?
Jakim trzeba byc człowiekiem, żeby na wieść o śmierci tylu znajomych osób, na zimno rozgrywać tę sprawę?
Nie mieści mi się to w głowie.
Jeżeli informacje Petelickiego się potwierdzą, a premier o SMS-ie wiedział, nie wyobrażam sobie, by nadal mógł stać na czele polskiego rządu.
—
Na ciekawą sprawę zwrócił uwagę Galahad pisząc:
"Tu nie chodzi o to że grali katastrofą bo to akurat te małe żuliworki z pewnością robiły. Tu chodzi o współudział w zamachu przeprowadzonym w Smoleńsku bo skąd niby ta wiedza o 100 metrach? Kto wtedy wiedział o 100 metrach poza ruskimi, którzy dostali rozkaz sprowadzenia samolotu do wysokości decyzji czyli 100 metrów?"
Bo rzeczywiście, o tym, że piloci mieli zezwolenie na zejście do 100 metrów wiedzieli tylko Rosjanie, skąd wzmianka na ten temat w instrukcji? Możliwe jest tylko jedno wyjaśnienie – instrukcję pisali Rosjanie.