Bez kategorii
Like

„Związek” czyli wyrafinowana prostytucja

05/03/2012
414 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Mężczyźni mają swój własny świat miłości i „Drogę koguta”. Kobiety własny świat miłości i „Drogę kagańca”.

0


 

 Dla jednych i drugich to często jedyne doznanie i rozumienie miłości przez całe życie, dostarczanej z zewnątrz i od „kogoś” lub od „czegoś” i za „coś”. Wyrafinowana prostytucja– najczęściej utajniona, goszcząca w oficjalnych związkach.

 

Być może jest to proces naszego wzrostu. Nauka poprzez doświadczanie emocjonalnych poziomów chuci wyrażonej zmysłowymi namiętnościami: pożądaniem, żądzą i lękiem.

– Opowiedz o „Drodze Koguta”?

– Pewnie widziałeś koguta dumnie pilnującego swojego kurzego haremu? Chodzi, wypina pierś, obwieszczając kurzemu światu, kto tu rządzi. Historia koguta zaczyna się od jajka, a właściwie od przed–jajka, kiedy gdzieś w „przestrzeni” rodzi się duch koguta, po czym zstępuje do wybranego jajka.

– Czy duch to jak dusza?

– Nie, duch kojarzy mi się bardziej z charakterem, wrażliwością, charyzmą, wizją siebie i firmy oraz wynikającego z niego zewnętrznego działania; natomiast dusza to jest coś do wypracowania, odkrycia, rozpoznania w procesie życia. Wyobraź sobie, że partnerzy, w tym przypadku kogut i kura, tuż przed miłosnym aktem znajdują się w odpowiednim stanie emocjonalnym. Obydwoje mają też swoje własne sumienia.

– Sumienie to trudne słowo, co przez nie rozumiesz?

– Rodzi się ono z „ducha kurnika” niczym ducha rodziny, społeczeństwa, państwa i jest ukształtowanym zbiorem osobniczych cech: przekonań, wierzeń, wrażliwości, uznawanych wartości, relacji – czyli wszystkiego tego, co współbuduje charakter. Jak widzisz, jeżeli w jednym kurniku spotka się kura z kogutem i obydwoje pochodzą z różnych kurniko–domów, to tak jakby spotkały się dwa sumienia, które nie do końca do siebie pasują, ponieważ zrodziły się w różnych miejscach. Jeżeli jednak jakaś niepohamowana siła popchnie ich do siebie w ramiona, a miłość chwilowo oczyści „niepotrzebne” i połączą się w związku namiętności, wówczas ich obowiązkiem jest stworzyć własne nowe sumienie – niczym trzeci zbiór będący wynikiem pomieszania rodzinnych sumień. Żeby związek mógł trwać dalej, to w jakimś sensie sumienia partnerów potrzebują być zdradzone.

Pojawia się nieczystość, grzeszność wobec sumień rodzinnego kurnika – co przez jakiś czas może być trudne dla obojga partnerów i nierzadko przejawia się zdaniem „wracam do mamusi”. Co gorsza, jeżeli jedno z nich siłą narzuca sumienie własnej rodziny, ani na krok nie ustępując, wówczas druga strona musi porzucić całkowicie własne. Na ogół taka dusza do końca życia nie zazna spokoju i gdzieś głęboko będzie miała wewnętrzny żal, że tak łatwo się poddała – uległa, czując niespełnienie. Tyle o sumieniach, ale wróćmy do duszy nowo narodzonej, która, jak wspomniałem, rodzi się gdzieś w przestrzeni. Schodzi do jajka akurat taka, która najpełniej odpowiada zapotrzebowaniu nowego sumienia partnerów i choć początkiem swego istnienia jest „czysta”, ma za zadanie uwolnić się od zanieczyszczeń nabytych w trakcie procesu własnego rozwoju w takim, a nie innym domu.

Kiedy powstaje nowe życie – kurczaczek, to w innym polu zakodowana jest jego potencjalna historia, temperament, osobowość, wrażliwość, zdolności, możliwości, długość życia itd. Później, w czasie rozwoju, zarówno w jajku, jak i kurzej społeczności, dodawana i kształtowana jest reszta. Rośnie kulturowy kod koguta – wygląd, poglądy, zainteresowania – a wraz z nim kulturowy kod i duch kurnika. Oba wzajemnie na siebie wpływają. Koguty mają różne charaktery i swoją własną indywidualną drogę, zresztą, przedwcześnie zakończoną w rosole. Ponieważ żyją w nieświadomości siebie, niczym ludzie na granicy zawału.

Każdy kogut przechodzi różne fazy swego życia. Będąc pisklęciem, nie wie, czy jest kogutem, czy kurą. W miarę rozwoju zauważa swoją kogucość. Kiedy staje się pełnokrwistym samcem, jego najważniejszym zajęciem staje się koguci seks, a od jego ilości zależy pozycja w kurzym świecie. Stąd też nazwa „Droga koguta”, bo tego typuświadoma ścieżka jest wyrazem koguciego seksualnego potencjału – niczym wyrazu zewu natury, który w różnym stopniu okazywany jest na zewnątrz. Są koguty intelektualiści, erudyci, mówcy i gawędziarze opowiadający o swoich podbojach. Koguty marzyciele śniący o kurzych księżniczkach. Badacze kurzej zmieniającej się natury bez uniwersyteckiego dyplomu z seksuologii. Zdobywcy i wojownicy powiększający swoje haremy. Ciekawscy podróżnicy w poszukiwaniu przygody życia wyzwalającej miłosną adrenalinę – obieżyświaty kurników w pogoni za własnym domem. Mnisi, jogini i fakirzy świadomie zapominający o swoim kurzym pochodzeniu i bzykaniu lub odwrotnie – wolni i niezależni hipisi, artyści sztuk wielu, wyrażający poprzez sztukę własne traumy jako rodzaj darmowej, a nawet zyskownej terapii. Są też emerytowane koguty, a właściwie nie, takich nie ma. Tak jakby w kurniku nie istniał problem emerytury i ZUS–u. Tak czy inaczej, kogut ma naturę koguta i tego za bardzo nie może zmienić. Ostatnio w kogucim świecie trochę się pomieszało. Są koguty mające ochotę na inne albo zachowujące się jak kury – zresztą wśród kur panują podobne obyczaje. Oj, w niejednym kurniku zapanował porządek burdelu lub duch swingeryzmu. Właściwie, burdel to zły przykład, bo tam panuje porządek. Co prawda, specyficzny, ale jednak porządek. Tak więc,,droga koguta to droga fallusa lub waginy, skutecznie przysłaniająca inne ukryte walory koguta lub kury i to bez naturalnej spontaniczności, jaką możemy czerpać z własnej seksualności. Pięknie to ujął poeta w utworze „Tysiąc warszawianek”, posłuchaj.

Mogę mieć tysiąc warszawianek

I będę miał

Muszę tylko zakupić

Tysiąc prezerwatyw

Tysiąc kaw w kawiarniach

Tysiąc ciasteczek

Wziąć tysiąc pryszniców

Potem mieć tysiąc wzwodów

Doświadczyć tysiąc namiętności

I wypowiedzieć tysiąc razy

”No to hej – fajnie było”

 

Niekiedy kogut doświadcza romansu i to jest jego pierwsze spotkanie z miłością. Pojawia się po to, żeby człowieka oświecić do poziomu miłości. W momencie szczerego zakochania się seks staje się świętą konsekwencją i jest też pokazem najwyższej cudownej energii. Z założenia często pożądanie mija i zwykle partnerzy romansowi wracają do swoich rodzin czy związków. To jest pokaz, prezentacja cudowności, jakich człowiek może doświadczyć w stanie uniesienia, doznać pełni w związku itd. Niekiedy to artyści służą do zakochiwania się i wznoszenia drugiej osoby na wyższy poziom uniesień. Niestety, sami uczestnicząc w romansie, równie często i szybko się nudzą. Po spełnieniu „misji” szukają czegoś nowego dla dostarczenia sobie impulsu. Zresztą, to działa w dwie strony. Osoba zakochana, po doświadczeniu czegoś pięknego, wraca odmieniona doswojego związku z nową świadomością miłości. Z tego pułapu może już przejść na boskie poziomy. Owszem, doświadczyła miłości w jej pierwotnym wydaniu, jednak, jeżeli nie może tego stanu utrzymać, to dalej kroczy drogą koguta. To jasna strona romansu. Ciemna to rozbite rodziny. Dzieci bez mamusi lub tatusia. Rodzina w ludzkim świecie – rzecz i sprawa święta. Idealnym jest, oczywiście, romans z własną żoną lub własnym mężem. Niestety, nie zawsze jest możliwy.

– Tato, a jakim ty jesteś kogutem?

– Ja, hmm… zdaje się, że jestem rosołem.

– Wspomniałeś o drodze kagańca?

– A tak, to inaczej droga smyczy, która, jak wiesz, trzymana jest w rękach. I jest to dłoń kobiety lub mężczyzny. Ostatnimi czasy pojawiły się smycze ze zmienną długością, to dla dobra obu stron. Z jednej strony, osoba trzymająca smycz, która wie, że jest w fizyczno–mechanicznym połączeniu i dzięki temu „kontroluje”, a z drugiej, widok merdającego radośnie ogonka „wolnej” istoty. Ta droga rozpoczyna się od założenia kagańca i smyczy. Tak mniej więcej następuje wzajemne zbliżenie partnerów. Potem to na ogół historia smyczy. Dłuższej, krótszej, ale jednak smyczy.

Oczywiście jest bardzo wiele zacnych wyjątków od tej reguły. W nielicznych związkach partnerzy codziennie się w sobie zakochują, a ich miłość przechodzi różne fazy wzajemnej fascynacji, coraz głębsze i piękniejsze, aż do końca. Czasami jednak smycz się zrywa wynikiem zbyt częstych i wielkich naprężeń, a czasami – właściwie nie wiadomo. Nagle smyczoręki stwierdza, a kogo ja tam trzymam na tej uwięzi? Skąd on w ogóle się tam wziął? Gdzie ja miałam oczy, a dokąd poszedł mózg? Co ja w tobie…, boże, jakiego, czy w ogóle widziałam? Ja pierniczę. Smycz też możesz sobie wziąć. Kupię sobie nową.

 

Przy okazji zapraszam na warsztaty life coachingu wzmacniające życiowy potencjał. Dwa dni intensywnej pracy nad sobą metodami coachingu AMH.  KLIKNIJ TUTAJ

0

GIG

5 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758