WIEDZA
Like

Zdrowie i medycyna kontra „Medycyna Praktyczna”

26/04/2015
441 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Zdrowie i medycyna kontra „Medycyna Praktyczna”

Wielokrotnie już podkreślałem, że tzw. powszechne nauczanie służy tylko i wyłącznie powszechnemu ogłupianiu, według obowiązującej na danym etapie rozwoju doktryny, nie tylko politycznej. Starsi doskonale pamiętają – a mam nadzieję, że nie biorą statyn, ani nie wstrzykują sobie aluminium – jak to w latach pięćdziesiątych musieli na pamięć wkuwać osiągnięcia nauki sowieckiej, w rodzaju Olgi Lepieszyńskiej, czy Łysenki. Nawet bardo dobrzy specjaliści, pisząc podręczniki medyczne, opierali się na Marksie, czy Stalinie.

0


Sam miałem kolegów, którzy na pamięć przytaczali mi kilka stron podręcznika z laryngologii, podkreślającego wybitne zasługi dla tej specjalizacji Józefa Wissarionowicza.

Nic się nie zmieniło i indoktrynacja idzie pełną parą. Proszę zauważ Szanowny Czytelniku, że najpierw pod groźbą karną każą Tobie płacić podatki, które wynoszą już około 80% Twoich dochodów. Za czasów takiego Waszyngtona, koło 1800 roku, podatki wynosiły 3%. A za Hitlera 33%. No, ale teraz, jak mawiał pewien PT Biskup, mamy wolność i demokrację.

Potem ten sam urzędnik, a musimy ich, zgodnie z unijnymi dyrektywami, utrzymywać już 1 380 000 w kraju nad Wisłą, wymyśla różne preteksty, by wyciągnąć z tego worka pieniądze. Najprostszym i niebudzącym sprzeciwów społecznych sposobem, jest przeznaczanie pieniędzy na zdrowie i edukację. To nie nauczyciele wymyślają programy edukacyjne, ale urzędnicy na rozmaitych szczeblach. Między innymi wymyślili przedmiot zwany marketingiem, czyli sposobem naukowego oszukiwania ludzi, czyli wciskania im przedmiotów, lub usług zupełnie zbędnych, a może nawet szkodliwych. Generalnie nazywa się to reklamą. Problem polega na tym, że nie posiadamy przemysłu i absolwenci tych kierunków pracują w prywatnych firmach. Powoduje to, że absolwent wyuczony za Twoje Podatniku pieniądze, stara się Ciebie oszukać, wciskając Tobie rozmaitego rodzaju, najczęściej zbędne, gadżety. W związku ze znanym faktem, że kobiety najłatwiej oszukać, reklama nastawiona jest głównie na nie. Wystarczy wejść do jakiegokolwiek sklepu i samemu sprawdzić, 90% powierzchni wystawowej przeznaczonej jest dla kobiet. Niestety większość pediatrów, pielęgniarek, to także kobiety. W celu zwiększenia obrotów taki reklamodawca stara się mówić do ręki, a nie do ucha, urzędnikom wprowadzającym określone przepisy i kary za ich nieegzekwowanie, na przykład konieczność kafelek w gabinetach lekarskich, konieczność używania takich, a nie innych kubków do badań, określonych kolorów ścian, długości ogórka, czy krzywizny banana, itd. Urzędnicy w państwach cywilizacji turańskiej, czy bizantyjskiej, mają niesamowite możliwości wymuszania dodatkowych opłat, czyli łapówek. Taką typową łapówką dla urzędników jest podatek, zwany VAT-em.

Możesz sam sprawdzić na najprostszym przykładzie, jakim jest wprowadzanie, nawet wbrew obowiązującemu jeszcze w Polsce prawu, przymusu szczepień. W ten prosty sposób wypływa z systemu służby zdrowia kilkaset milionów złotych do kieszeni prywatnych korporacji. Oczywiście, po drodze uszczuplonych o ten podatek zwany vatem. A potem zawsze jest tłumaczenie, że musisz czekać w kolejkach, ponieważ nie ma pieniędzy na podstawowe procedury lecznicze. Na operacje ortopedyczne czekasz 2-3 lata. W ten prosty sposób splata się medycyna z edukacją. W celu dalszego otumaniania społeczeństwa muszą istnieć specjalne gazety, czyli biuletyny reklamowe przemysłu farmaceutycznego. Jedną z takich reklamówek jest „Medycyna Praktyczna”.

Poniżej typowy przykład dezinformacji społeczeństwa i lekarzy w Polsce. W dniu 18 lutego 2015 roku ukazał się artykuł, podpisany przez redaktora naczelnego tego magazynu dr Mrukowicza, a będący streszczeniem pracy z Arthritis Reumatol. 2014;66. Jest to typowe dla tego rodzaju biuletynów, zamiast prac oryginalnych, dla mniej wartościowego ludka podaje się streszczenia, lub wytyczne. Robot nie musi myśleć, ma wykonywać, czyli sprzedawać. Zupełnie brak natomiast prac krajowych. Jest to oczywiście uzgodnione z odpowiednimi urzędnikami, którzy za czytanie tych reklamówek dają tzw. punkty edukacyjne, niezbędne do oceny danego lekarza w jego awansie. Tytuł streszczenia brzmi: „Szczepienia nie zwiększały ryzyka zachorowania na toczeń rumieniowy układowy”. Wnioski są następujące: autorzy nie stwierdzili po podaniu szczepienia wzrostu ryzyka wystąpienia tocznia rumieniowatego w okresie 24 miesięcy! Badane szczepionki to przeciwgrypowa, polio, DPR, podane w okresie wcześniejszych 24 miesięcy. Nie prowadzono osobnej analizy dla WZW B.

A co do powiedzenia ma w tym temacie NAUKA? Otóż już w 2005 roku w „Autoimmun Rev.” (2005;4) ukazał się artykuł dr Marca Girarda, uświadamiający społeczeństwo medyczne, że władze francuskie tłumią wyniki badań, wskazujące na poważne zagrożenie szczepionkami. Dotyczy to właśnie szczepionki przeciwko WZW B. Jest wiele prac nawet, w tzw. recenzowanych, czyli korporacyjnych czasopismach na przykład Uniwersytetu Harvarda, wiążące liczne zgony niemowląt w USA i Europie ze stwardnieniem rozsianym i wieloma chorobami autoimmunologicznymi. Kropkę nad „i” postawił wyrok sądu federalnego.

Trochę historii.

29 sierpnia 2001 roku złożony został pozew o odszkodowanie z powodu powikłań po szczepieniu WZW typu B. Podobnie jak w Polsce, sprawa trwała parę ładnych lat. Dziecko zdążyło już umrzeć w 2009 roku, ale sąd po rozpatrzeniu ekspertyz i opinii biegłych stwierdził, że należy wypłacić ryczałt 475 000 USD, jako odszkodowanie za wszelkie szkody w ramach 42 USC § 300aa-15.

Czyli ta praca, streszczona w „Medycynie Praktycznej”, ma poważną wadę czasową. Przedział czasu do 24 miesięcy (nie podano średniej czasu obserwacji), jest za krótkim okresem, aby cokolwiek dobrze zdiagnozować. Sądowi zajęło to 9 lat, czyli 96 miesięcy. I mamy problem, dlaczego Izby Lekarskie nie podały tej informacji, było nie było sądowej, a więc otrzymanej na podstawie ekspertyz wielu specjalistów, do wiadomości swoich członków? Przecież w Polsce niemowlaki są szczepione już w pierwszej dobie po urodzeniu tą szczepionką! Czy takie ukrywanie faktów przez Izby jest zgodne z tak szeroko nagłaśnianym Kodeksem Etyki Lekarskiej? Sam musisz wyciągnąć wnioski Szanowny Czytelniku, o co tu chodzi.

Jesteśmy jednym z 3 tak durnych państw na świecie, które kaleczą swoich przyszłych obywateli i podatników (obok Rumuni i Bułgarii, na 186 istniejących). W dodatku władze okłamują społeczeństwo twierdzeniem marketingowym, że robią to dla ich zdrowia, a żeby ludek nie podskakiwał, to ustanawiają odpowiednie przepisy do karania nieposłusznych. Taka konsultantka z pediatrii, p. prof. Jackiewicz, wszędzie dodatkowo propaguje konieczność szczepień nawet wcześniaków.

Jest uznanym faktem, że wiele dzieci rodzi się przedwcześnie. Dziecko może teraz przetrwać poza łonem matki już po 24 tygodniach ciąży. Oznacza to, że wielu wcześniakom są wszczepiane ogromne ilości aluminium w dniu ich narodzin. Na jakiej podstawie, już w wieku ośmiu tygodni, zgodnie z zalecanym prze CDC harmonogramem szczepień, te małe, niedojrzałe dzieci dostają aż dziewięć szczepień?

I mamy kolejny problem. Instytucje zajmujące się toksykologią ustanowiły, że dopuszczalna dzienna dawka aluminium wynosić może maksymalnie 25 mcg i to otrzymywanego doustnie, a nie wstrzykiwanego do krwioobiegu. Z jakiegoś bliżej nieznanego powodu, i ukrywanego przez szczepionkowców, nigdzie nie wyjaśnia się, dlaczego w szczepionkach może być 10 do 20 razy więcej aluminium, czyli od 1000 do 2000%. I dodatkowo twierdzą ci ”eksperci”, że to nie jest szkodliwe? Jak udowodniono, w szczepionkach stężenie rtęci przekracza 25000 razy limit ustanowiony dla wody pitnej.

Do całej sprawy, kompromitującej tzw. urzędników zdrowia publicznego, doszły ostatnio sprawy opisane w Anglii („Niewyjaśnione przypadki nagłej śmierci niemowląt wkrótce po szczepieniu sześciowartościową szczepionką”, Zinka B., Rauch E. et all. Vaccin, 18 maja 2005). O tym, jak niski jest poziom wiedzy pediatrów na temat szczepionek, świadczą ich wypowiedzi. Ostatnio PT Pediatra z kilkunastoletnią praktyką zarzucił matce dziecka: „Co mi tu pani opowiada, dzieci zaszczepione nie roznoszą żadnych wirusów, ani bakterii po szczepieniu, to jakiś bzdury”. Czyli widać, że tematu zarażania po szczepieniach przez okres co najmniej 6-8 tygodni w ogóle nie porusza się na szkoleniach, zresztą w większości finansowanych przez Wielką Farmację. Biuletyny Izb Lekarskich także dziwnie milczą. Mam pismo od jednej z Izb, w którym redakcja tłumaczy się, że Sanepid zakazał dalszego poruszania tematu szczepień. Niestosowanie się do poleceń Sanepidu groziło masową kontrolą i zamykaniem gabinetów. Czyli indoktrynacja sprzedawców szczepionek sięga już tak daleko, że żadne samorządowe organizacje nie mają prawa do działania.

Jak więc widzisz, zastosowano prosty chwyt socjotechniczny z arsenału MK-Ultra (tajny program CIA do prania mózgu). Streszczony artykuł podaje tytuł nieprawdziwy, badano tylko 3 szczepionki, akurat te, co do których podejrzeń nie było. Data wydania pracy udowadniającej związek pomiędzy szczepionką WZWB, a toczniem rumieniowatym, pochodzi z 2005 roku. Praca nie została nagłośniona. Po cichu opracowano zupełnie inną (albo nawet nie) i szeroko ją nagłośniono, nakazując wszelkim reklamówkom kooperacyjnym powielenie jej. Zasada jest prosta. Zapracowani lekarze nie czytają treści, a tylko tytuły. Nie ma związku, sumienie mam czyste. Czy na pewno?

Kłamstwa są bardziej dochodowe. Czy ktoś kiedykolwiek słyszał o przekupywaniu świadka aby mówił prawdę?

Autorstwo: dr Jerzy Jaśkowski

0

Wiadomości Zdrowie za Zdrowie

586 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758