Kryzys gospodarczy, w którym pogrążone jest nasze państwo ma wiele przyczyn, ale najważniejsze z nich, to brak suwerenności ekonomicznej oraz głębokie uzależnienie od obcych wpływów.
Wojciech Podjacki
Zasadnicze przyczyny kryzysu gospodarczego w Polsce
(część 2)
Kryzys gospodarczy, w którym pogrążone jest nasze państwo ma wiele przyczyn, ale najważniejsze z nich, to brak suwerenności ekonomicznej oraz głębokie uzależnienie od obcych wpływów. Bruksela nie pozwala nam samodzielnie podejmować żadnych istotnych decyzji gospodarczych, nie wolno nam wspierać z budżetu, nawet tych sektorów gospodarki, które ze względu na ich strategiczne znaczenie wymagają interwencji rządu i pomimo tego, że ich bankructwo powoduje katastrofalne skutki dla naszych interesów oraz dalszy wzrost bezrobocia.
Najbardziej jaskrawym przejawem unijnych praktyk stosowanych wobec Polski było zmuszenie rządu do likwidacji przemysłu stoczniowego i znacznego ograniczenia floty rybackiej, co można uznać za akt niedopuszczalnej ingerencji w nasze sprawy wewnętrzne, którego motywem przewodnim była chęć wyeliminowania polskiej konkurencji dla niemieckich stoczni i duńskich rybaków.
Niedługo na barki naszego przemysłu, ale także każdego obywatela, spadnie równie ciężkie brzemię w postaci radykalnego wzrostu cen energii elektrycznej spowodowanego wprowadzeniem w życie tzw. pakietu klimatycznego, który Unia narzuciła swoim państwom członkowskim. Widać więc, że w obecnej sytuacji nie wystarczy tylko nasza wola i przekonanie, co do konieczności wprowadzenia zmian w gospodarce, teraz trzeba uzyskać zgodę brukselskich komisarzy, co jak pokazuje unijna praktyka wcale nie jest łatwe. Stosunki tego typu przypominają czasy wasalnej zależności od woli Moskwy i jeśli miałyby jeszcze długo trwać, to mogą się przyczynić do kompletnej ruiny naszego państwa.
Nieuczciwa konkurencja obcego kapitału, nadmiernie wyśrubowane „unijne standardy” oraz zmniejszone kwoty produkcyjne wymuszają na polskich przedsiębiorstwach ograniczanie produkcji i zwolnienia pracowników, a brak ze strony rządu jakiejkolwiek troski o ochronę rodzimego przemysłu, handlu i rolnictwa prowadzi do zupełnego wyniszczenia gospodarki będącej podstawą bytu naszego narodu. Bogate kraje Unii Europejskiej w wyniku przejęcia kontroli nad naszym rynkiem uratowały u siebie miliony miejsc pracy, pozbywając się nadwyżek produkcyjnych i zarabiając ogromne sumy na eksporcie do Polski. Na początku transformacji ustrojowej brakowało nam kapitału na rozwój i niezbędne reformy, a komuniści zostawili państwo w ruinie i mocno zadłużone, ale powszechne nawoływania polityków o otwarcie się na napływ obcego kapitału i jak największe udogodnienia do inwestowania w Polsce okazały się ślepą uliczką.
Naszą sytuację gospodarczą pogorszyło dodatkowo fatalne i nieracjonalne zarządzanie krajowym potencjałem przemysłowym. Najbardziej widocznym tego przykładem jest branża stoczniowa, która w czasach, gdy jeszcze istniały stocznie cierpiała często na brak zamówień, a jednocześnie państwowe przedsiębiorstwo, jakim jest PŻM, zamawiało statki w Chinach. Podobnie jest z „wygaszaniem” kopalń, hut i innych zakładów, ponieważ rządzący nie myśląc perspektywicznie i nie mając żadnego planu, reagują tylko, gdy w jakiejś branży zaistnieją trudności. Doprowadzają ją wtedy do szybkiej likwidacji, po to, aby nie ponosić odpowiedzialności za jej funkcjonowanie. W ten sposób marnuje się wielką szansę na zwiększenie produkcji oraz obrotów handlowych i to w czasie, gdy na rynkach światowych rośnie zapotrzebowanie na węgiel, stal i wiele innych produktów. Likwidując masowo zakłady produkcyjne i wydobywcze obciąża się też budżet państwa ogromnymi kosztami związanymi z zabezpieczeniem socjalnym dla tysięcy zwalnianych pracowników oraz zamienia się Polskę w wiecznego importera.
Przykładem skrajnej nieodpowiedzialności jest również zbyt szybkie i łatwe przyjmowanie szkodliwych dla naszej gospodarki rozwiązań, takich jak chociażby pakiet klimatyczny. Rząd koalicji PO-PSL ulegając presji Unii i najbogatszych jej „udziałowców” zmierza do likwidacji wielkiej części naszego potencjału przemysłowego, zamiast wykorzystać duże zasoby węgla kamiennego i brunatnego do utrzymania niezależności energetycznej kraju. Dotychczasowa praktyka wskazuje, że podobnie może być z odkrytymi u nas zasobami gazu łupkowego, na których (za przyzwoleniem władz) kładzie „łapę” zagraniczny kapitał. W najgorszym przypadku może dojść do tego, że będąc posiadaczami bogatych złóż gazu nie będziemy mieli z nich prawie żadnych korzyści, natomiast poniesiemy koszty związane z degradacją środowiska.
Kolejne rządy przerzucają odpowiedzialność za stan gospodarki na poprzednie ekipy i starają się ukryć prawdziwe przyczyny kryzysu. A tym, co cechuje wszystkich dotychczas rządzących jest lekceważenie naszych interesów narodowych, „rozpieszczanie” obcych koncernów i wręcz porażająca spolegliwość wobec dyktatu Brukseli. Zbyt duże koszty funkcjonowania państwa, utrzymywanie licznej armii urzędników żyjących kosztem budżetu oraz wielu nikomu nie potrzebnych instytucji, stanowi wielkie obciążenie dla finansów publicznych. Marnotrawienie pieniędzy podatników na luksusowe życie „elit” politycznych oraz wszechobecna korupcja i liczne afery, to znak firmowy ludzi sprawujących władzę w Polsce. Jednocześnie wyciska się wszystko, co tylko można, z polskiego przedsiębiorcy i prześladuje się go coraz większym fiskalizmem i biurokracją.
Wzrost podatków pośrednich (VAT i akcyza) oraz minimalnej składki na ZUS, którą na początku tego roku podwyższono o 9,6% do 933,45 zł, stanowi poważne obciążenie dla przedsiębiorców i powoduje obniżenie ich konkurencyjności. Dlatego z roku na rok coraz więcej Polaków likwiduje prowadzone przez siebie firmy. Polityka karania własnych obywateli za ich aktywność gospodarczą i uprzywilejowanie obcych koncernów powodują, że zwiększa się szara strefa, rośnie emigracja i bezrobocie, a w budżecie państwa brakuje pieniędzy na najniezbędniejsze inwestycje i wydatki. Z powyższych rozważań wynika niezbicie, że w Polsce istnieje wyraźna potrzeba zmiany filozofii rządzenia i podejścia do zagadnień ekonomicznych oraz lepszego wykorzystania naszego potencjału gospodarczego.
Pierwszą ofiarą nieodpowiedzialnej polityki rządu padło polskie rolnictwo, które w wyniku nieuzasadnionego dążenia do zmiany struktury gospodarczej kraju upośledzono i przekształcono w zbiorowego odbiorcę pomocy socjalnej. Władze państwowe realizując „zalecenia” Brukseli doprowadziły do znacznego ograniczenia rozmiarów produkcji rolnej, co zapoczątkowało niebezpieczny proces likwidacji naszej samowystarczalności żywnościowej. W dodatku nie wykorzystano okazji na zwiększenie eksportu i poprawienie wyników zagranicznego bilansu handlowego, co byłoby możliwe przy stale rosnącym na świecie zapotrzebowaniu na żywność.
Polska jest państwem przemysłowo-rolniczym, czy się to komuś podoba, czy też nie, a eliminowanie z rynku nabywców ok. 10% ludności utrzymującej się z pracy na roli, pozbawia także krajowy przemysł szans na zwiększenie zatrudnienia i obrotów handlowych. Dlatego należy jak najszybciej przywrócić opłacalność produkcji rolnej poprzez ochronę krajowego rynku przed zalewem tanią, często dotowaną żywnością z państw Unii i innych regionów świata.
W obecnej dobie sprawą hamującą rozwój naszego rolnictwa są również zbyt niskie limity produkcyjne, które często nie wystarczają na zaspokojenie wewnętrznego popytu, nie wspominając nawet o potrzebach eksportowych. Widocznym tego przykładem jest sytuacja na rynku cukru, którego w wyniku zbyt małych kwot produkcyjnych i związanej z tym likwidacji wielu cukrowni jest za mało (w Polsce brakuje 200-300 tys. ton cukru rocznie, a w całym regionie blisko 1 mln ton), co zmusza nas do kupowania cukru za granicą. Wymuszona likwidacja znacznej części przemysłu cukrowego spowodowała nie tylko zmniejszoną podaż tego produktu na krajowym rynku i wzrost jego ceny, ale także podcięła podstawy egzystencji wielu plantatorów buraków cukrowych oraz spowodowała spadek zatrudnienia na obszarach i tak wcześniej dotkniętych strukturalnym bezrobociem.
Dla porównania jeszcze w 2001 r. liczbę plantatorów szacowano na 107 tys., a produkcja cukru sięgała 2 013 tys. ton, gdy zaledwie 10 lat później pozostało jedynie ok. 38 tys. plantatorów, natomiast produkcja cukru spadła do 1 433 tys. ton. Kuriozalna polityka Unii doprowadziła nawet do tego, że Krajowa Spółka Cukrowa mająca 39% udziałów w rynku i zysk netto w ubiegłym roku 500 mln zł, aby mogła się dalej rozwijać zmuszona jest inwestować niebagatelną sumę ok. 200 mln zł w Mołdawii (rozważane są również inwestycje na Bałkanach i Ukrainie), gdzie będzie dawała zarobek tamtejszym rolnikom i robotnikom, zamiast tworzyć nowe miejsca pracy w Polsce.
Kwestia walki z bezrobociem wygląda wręcz tragicznie, ponieważ według najnowszych danych wynosi ono 13,3%, co oznacza, że bez pracy pozostaje w kraju 2,12 mln Polaków. Nie należy się jednak temu dziwić, skoro rząd nie pracuje nad tym, aby rozwijać i chronić narodową gospodarkę, to nie może również tworzyć nowych miejsc pracy. Jak dotychczas podstawową metodą na ograniczenie rozmiarów bezrobocia jest „wypychanie” z Polski na zagraniczne rynki pracy milionów dobrze wykształconych i wykwalifikowanych młodych Polaków, którzy pomnażają dobrobyt państw zachodnich, gdy jednocześnie w kraju odczuwa się brak wielu fachowców z różnych dziedzin.
Podobnym „pomysłem”, realizowanym od wielu lat, na zmniejszenie liczby osób zarejestrowanych w „pośredniakach” jest zachęcanie „świeżo upieczonych” absolwentów szkół średnich do dalszego studiowania. Nikt się jednak nie przejmuje tym, na jakich kierunkach będą studiowali i czy zwiększy to ich szanse na znalezienie pracy. Dla polityków ważne jest tylko to, aby nie zostali oni wpisani do rejestru bezrobotnych, ponieważ miałoby to zły wpływ na statystyki i wizerunek rządu, który w ogóle nie radzi sobie z tym problemem. Skutkiem takiej bezmyślnej polityki jest to, że absolwenci szkół wyższych stanowią dzisiaj poważny odsetek ogólnej liczby osób poszukujących pracy.
Kolejnym przykładem aberracji rządzących jest forsowany na siłę projekt podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat, zarówno dla kobiet jak i mężczyzn,chociaż pamiętam dobrze „homeryczne boje”, toczone jeszcze kilka lat temu o to, aby zwiększyć zatrudnienie młodych ludzi poprzez ustanowienie zakazu pracy dla emerytów. Po wejściu Polski do Unii zapomniano o tych propozycjach, ponieważ nadarzyła się okazja do wyekspediowania wielkiej liczby bezrobotnych na Zachód, co doraźnie złagodziło ten problem. Jednak dość szybko okazało się, że z takiej możliwości skorzystało zbyt wielu Polaków (od 1,5 do 2,5 mln) i po prostu zaczęło brakować rąk do pracy, a system ubezpieczeń społecznych zaczął się chylić ku upadkowi. Dlatego rząd pospiesznie poszukuje możliwości ratunku dla bankrutującego ZUS-u, między innymi zmniejszając zasiłki pogrzebowe, intensyfikując kontrolę zwolnień lekarskich i podnosząc składkę na ubezpieczenie, a ostatnio, jak już wcześniej wspominałem, majstruje przy wieku uprawniającym do przejścia na emeryturę.
Posunięcia tego typu pozbawione są racjonalnych podstaw, ponieważ biorąc pod uwagę rosnącą wciąż stopę bezrobocia i utrzymującą się na wysokim poziomie emigrację zarobkową nie mogą przynieść pozytywnych efektów. Zmuszanie do dłuższej aktywności zawodowej starszych ludzi, którzy są już w dużej mierze „wypaleni” i przez to mniej wydajni w pracy, utrudni natomiast wymianę pokoleniową pracowników oraz utrwali rozmiary bezrobocia i tendencję do emigrowania z kraju. Wyraźnie przy tym widać, że rządowi chodzi przede wszystkim o zmniejszenie obciążeń finansowych dla systemu ubezpieczeń społecznych, poprzez ograniczenie liczby przyszłych beneficjentów, z których znacznie większa liczba nie doczeka się emerytury schodząc wcześniej z „ziemskiego padołu”. Poza tym rządzący nie mają większej ochoty na ograniczenie rozmiarów emigracji, ponieważ z jednej strony popsułoby to krajowe statystyki, a z drugiej pozbawiłoby państwo wielu miliardów euro przysyłanych przez emigrantów.
Pisząc niniejszy artykuł starałem się wyłuszczyć najistotniejsze, z mojego punktu widzenia, przyczyny kryzysu gospodarczego w Polsce, który wywiera ogromny wpływ na pogłębiający się proces rozkładu naszej państwowości i degradacji polskiego społeczeństwa. Jednakże ta dość pobieżna analiza byłaby niepełna, gdybym nie podjął próby zarysowania dróg wyjścia z tak trudnego i niebezpiecznego dla nas położenia. Osobiście uważam, że najważniejszym warunkiem wydobycia się Polski z kryzysu gospodarczego i zapewnienia naszemu narodowi szans na znaczący postęp cywilizacyjny jest odzyskanie pełnej suwerenności gospodarczej i politycznej, ponieważ tylko w ten sposób możemy przywrócić państwu polskiemu zdolność do podejmowania decyzji, które są konieczne z punktu widzenia ochrony narodowych interesów i poprawy warunków bytowych społeczeństwa.
Kolejną kwestią jest zabezpieczenie wewnętrznego rynku przed nieograniczoną ekspansją obcego kapitału, co będzie od nas wymagało stoczenia bezwzględnej walki o krajowy rynek, na którym powinien zdecydowanie dominować polski kapitał oraz rodzimy przedsiębiorca i wytwarzany przez niego produkt. Dopiero wtedy, gdy tę walkę wygramy, będziemy mogli zbudować w oparciu o zaspokajanie potrzeb własnego społeczeństwa niezbędne podstawy do rozwoju polskiej gospodarki. Uzyskamy także zdolność do zwiększenia eksportu na rynki zagraniczne i znaczącego ograniczenia importu tych towarów, które z powodzeniem możemy wytwarzać w Polsce, co przyczyni się do poprawienia bilansu handlowego oraz zmniejszenia zadłużenia państwa. Jakość naszego życia zależy bowiem od tego, czy w Polsce zatriumfuje patriotyzm gospodarczy, a Polacy będą popierać rodzime firmy, kupując w polskich sklepach towary wytwarzane przez naszych pracowników!
Zrzucenie jarzma zależności od Unii Europejskiej oraz ochrona polskiego rynku, w połączeniu z odsunięciem od władzy szkodliwej „klasy próżniaczej” stworzą nam możliwości normalnego rozwoju gospodarki i podniesienia standardu życia wszystkim Polakom. Trzeba jednak doprowadzić do opodatkowania zagranicznych koncernów i banków, ponieważ każdy, kto czerpie krociowe zyski z działalności prowadzonej w naszym kraju musi również uczestniczyć w finansowaniu polskiego budżetu. Należy także ograniczyć obcemu kapitałowi swobodny transfer zysków za granicę i zapewnić lepszą ochronę rynku finansowego przed szkodliwą działalnością międzynarodowych spekulantów. Niezbędnym warunkiem jest również odrzucenie wszelkich dyrektyw unijnych, które godzą w żywotne interesy Polski i prowadzą do zubożenia naszego społeczeństwa.
Interesy rodzimej gospodarki będącej podstawą naszego bytu i gwarantem naszej suwerenności muszą być skutecznie chronione. W związku z tym, powinniśmy zapewnić państwu polskiemu kontrolę nad strategicznymi sektorami przemysłu, które są niezbędne dla zabezpieczenia naszych żywotnych interesów. Kluczowe przedsiębiorstwa powinny pozostać w polskich rękach zapewniając rozwój i zatrudnienie Polakom, natomiast obcy kapitał może funkcjonować jedynie z korzyścią dla naszego kraju, a nie w roli ekonomicznego dyktatora.
Czas wreszcie zrozumieć, że dyktat ekonomiczny przeradza się prędzej czy później w dyktat polityczny, ponieważ ekonomii i polityki nie da się rozdzielić. Świeżym tego przykładem są Węgry poddawane silnej presji ze strony Komisji Europejskiej szczutej przez międzynarodowy kapitał, którego interesy naruszył rząd premiera Viktora Orbána, gdy zadbał o potrzeby własnego społeczeństwa, a nie zagranicznych lichwiarzy. To od nas przede wszystkim zależy, czy będziemy żebrać o pracę w zachodnich hipermarketach, czy też będziemy ją mieć we własnych firmach, z których dzięki odpowiedniemu zarządzaniu możemy uzyskiwać niemałe korzyści finansowe.
„Polska jest krajem zdolnych, wykształconych i pracowitych ludzi. Posiadamy zasoby naturalne, majątek i przemysł, które w wielu dziedzinach są w stanie zaspokajać potrzeby naszego narodu. Położenie geograficzne stwarza nam dogodne warunki do rozwijania tranzytu towarów i międzynarodowej wymiany handlowej”. Państwo polskie posiada także wystarczające instrumenty prawne i finansowe dla zapewnienia takich rozwiązań w gospodarce, aby stanowiły one podstawę dla jej stałego rozwoju i wzrostu zamożności naszego społeczeństwa. Dysponuje również znacznymi środkami finansowymi wpływającymi każdego roku do budżetu, które odpowiednio użyte mogą stanowić koło zamachowe narodowej gospodarki. Aby zapewnić nam zdrowy rozwój ekonomiczny konieczna jest tylko dobra wola rządzących, a służyć temu może również uzasadniony interwencjonizm i regulacja przez władze państwowe procesów zachodzących w gospodarce oraz zwiększenie inwestycji publicznych. Pomocnym może być też szeroki rozwój tzw. inicjatywy prywatnej i wzrost znaczenia polskiego kapitału w krajowej gospodarce.
Dlatego powinniśmy dążyć do jak najszerszego upowszechnienia własności i stworzenia możliwie największej liczby warsztatów pracy, czemu państwo powinno sprzyjać zapewniając dogodne warunki prawne i kredytowe, a także chroniąc rodzime przedsiębiorstwa przed nieuczciwą konkurencją obcego kapitału. Państwo powinno efektywniej wspierać rozwój zatrudnienia i przedsiębiorczości wśród Polaków oraz lepiej promować produkty wytwarzane przez rodzime firmy, ponieważ jak dotąd zainteresowanie rządu sprowadzało się jedynie do uprawiania kosztownej propagandy i mnożenia barier biurokratycznych.
W naszej sytuacji jakiekolwiek działania naprawcze, jeśli mają być skuteczne, to muszą iść w parze z ograniczeniem deficytu finansów publicznych poprzez radykalne zmniejszenie kosztów funkcjonowania naszego państwa. Wymaga to przede wszystkim racjonalizacji i surowej kontroli wszelkich wydatków dokonywanych z kasy państwowej oraz rezygnacji z finansowania luksusowego życia „elit” politycznych. Trzeba również zlikwidować sejmiki wojewódzkie i powiaty oraz wszelkie zbędne instytucje i agencje rządowe, a także zmniejszyć liczbę urzędników, parlamentarzystów i radnych. Ograniczenie biurokracji połączone z uproszczeniem procedur przyniesie państwu wielkie oszczędności i jednocześnie zmniejszy rozmiary marnotrawstwa i niegospodarności. Poza tym należy jak najszybciej zlikwidować zagraniczne misje wojskowe, ponieważ ich utrzymanie przekracza możliwości naszego budżetu.
Zaoszczędzone w ten sposób środki będzie można przeznaczyć na cele społecznie użyteczne oraz niezbędne inwestycje (np. na budowę wałów przeciwpowodziowych). Dobrym sposobem na poprawienie koniunktury gospodarczej jest również zwiększenie popytu wewnętrznego, ale jego warunkiem jest bardziej sprawiedliwy podział dochodu narodowego, tak, aby jak najszersze rzesze Polaków mogły korzystać z owoców swojej pracy. Walcząc bowiem z kryzysem nie można przerzucać wszystkich wiążących się z tym ciężarów na barki społeczeństwa, a rządzący powinni zacząć oszczędności w pierwszej kolejności od siebie.
Alternatywą dla proponowanych działań jest dalszy proces zawłaszczenia naszej gospodarki przez zagraniczny kapitał i jeszcze większe uzależnienie Polski od obcych wpływów, którego konsekwencją będzie nieograniczony wypływ kapitału poza granice naszego kraju i ciągły spadek dochodów budżetowych, a także związana z tym zapaść finansów publicznych oraz narastająca niewydolność państwa. Towarzyszyć temu będzie pogłębiające się zubożenie większości społeczeństwa oraz nieograniczone bogacenie się skorumpowanych polityków i pazernych biznesmenów, co w konsekwencji doprowadzi do podcięcia podstaw funkcjonowania polskiej państwowości.
Zdaję sobie sprawę z tego, że w niniejszym artykule nie wyczerpałem złożonej materii stosunków gospodarczych panujących w naszym kraju, ale mam nadzieję, że mój głos w dyskusji przyczyni się w jakiejś mierze do przełamania obowiązujących dotychczas dogmatów i stereotypów. Poza tym, od wielu lat towarzyszy mi przeświadczenie, że jeśli kiedykolwiek obóz narodowy ma mieć szansę na przejęcie władzy w Polsce, to musi wreszcie zwrócić baczniejszą uwagę na kwestie społeczne i gospodarcze, które obecnie najbardziej nurtują polskie społeczeństwo.
Artykuł ukazał się w tygodniku „Myśl Polska” z 8-15 kwietnia 2012, s. 8-9.
www.lospolski.pl
www.facebook.com/lospolski