Jeżeli ta tendencja we wpływach podatkowych się utrzyma, to po stronie dochodowej budżetu, może zabraknąć przynajmniej 12-15 mld zł, a to oznacza konieczność zablokowania dużej części wydatków budżetowych w dwóch ostatnich miesiącach roku tego roku.
1. Pojawiły się dane ministerstwa finansów dotyczące wpływów podatkowych za kolejne miesiące II półrocza 2012 roku czyli wrzesień i październik. O ile w pierwszym półroczu było z nimi źle, szczególnie jeżeli chodzi o wpływy z VAT-u, to wrzesień i październik pokazał, że doszło wręcz do załamania dochodów budżetowych już nie tylko z VAT-u ale także z pozostałych podatków.
Już w pracach nad budżetem państwa na rok 2012, minister Rostowski wprawdzie przyjął realistyczny poziom wzrostu PKB o 2,5% (a więc o 1,5 punktu procentowego niższy niż na rok 2011), ale jednocześnie zaplanował duży wzrost dochodów podatkowych głównie z VAT i akcyzy.
Te z VAT-u miały być o aż 12 mld zł (o około 10%) większe niż w 2011, choć nie przewidywano kolejnej podwyżki jego stawek. Dochody z akcyzy miały wzrosnąć o 4 mld zł, choć przy ogłaszaniu podwyżki akcyzy na olej napędowy uzasadniano, że mają one przynieść około 2 mld zł dodatkowych dochodów podatkowych.
Dochody z CIT i PIT miały wzrosnąć odpowiednio o 1 mld zł i 2 mld zł w porównaniu z przewidywanym poziomem wykonania wpływów z tych podatków w roku 2011, mimo założenia przez samego ministra znacznie niższego poziomu wzrostu PKB.
Już wtedy wielu ekspertów ostrzegało Rostowskiego, że zaplanowanie aż takiego poziomu wzrostu dochodów podatkowych szczególnie z VAT, to zwykłe chciejstwo i sam minister będzie w poważnym kłopocie, jeżeli te wpływy będą mniejsze.
Rostowski odpowiadał, że eksperci się mylą, a opozycja rozpowszechnia pesymizm i jak zwykle nie ma racji.
2. Niestety kolejne miesiące II półrocza tego roku pokazują, że dochody podatkowe zamiast przyśpieszać jak to się zwykle dzieje w końcówce roku, coraz bardziej spowalniają albo są wyraźnie niższe od ubiegłorocznych. We wrześniu były o 6,9%, a w październiku aż o 14% niższe, niż w analogicznych miesiącach roku poprzedniego.
Jest to sytuacja, która nie wydarzyła się w Polsce już od wielu lat i ma ona miejsce w sytuacji kiedy poziom inflacji jest wyraźnie wyższy niż ten przyjęty w ustawie budżetowej. W budżecie bowiem przyjęto wskaźnik inflacji na poziomie 2,8% ,a przez wiele miesięcy tego roku wskaźnik inflacji wynosił ponad 4%, a w październiku obniżył się do 3,4%.
Przy wyraźnie wyższym wskaźniku inflacji w stosunku do tego zaplanowanego wpływy z VAT-u powinny być wyższe w stosunku do tych zaplanowanych i to bardzo wyraźnie, bowiem oddziałuje na nie pozytywnie aż dwa czynniki wzrost gospodarczy i wyższa inflacja.
Jak widać z tych danych tak jednak nie jest i nic nie wskazuje na to, że w listopadzie i grudniu sytuacja we wpływach z VAT-u, może się poprawić.
Najprawdopodobniej więc, wpływy z VAT, będą sumarycznie niższe niż te w roku 2011, mimo wyższej inflacji niż planowana i wzrostu gospodarczego wynoszącego 2,5% PKB, a to oznacza kompromitację ministra Rostowskiego.
3. Równie źle jest w przypadku wpływów z podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). We wrześniu wpływy z tego podatku były niższe aż o 16,3%, a w październiku o 13,9% niż w tych samych miesiącach roku poprzedniego.
Spowalniają także dochody z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT). Jeszcze w we wrześniu były o 6,9% wyższe niż we wrześniu roku ubiegłego ale już w październiku zaledwie o 2,7% wyższe niż w październiku 2011 roku.
Wyraźne spowolnienie wpływów z PIT oznacza, że poważne kłopoty z uzyskaniem zaplanowanych wpływów będzie miał Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i będzie on wymagał wyższego niż przewidywany wsparcia budżetowego albo zaciągnięcia dodatkowych kredytów komercyjnych a także Narodowy Fundusz Zdrowia.
4. Jeżeli ta tendencja we wpływach podatkowych się utrzyma, to po stronie dochodowej budżetu, może zabraknąć przynajmniej 12-15 mld zł, a to oznacza konieczność zablokowania dużej części wydatków budżetowych w dwóch ostatnich miesiącach roku tego roku.
Obcięte zostaną zapewne wydatki inwestycyjne, a pewną część wydatków z 2012 roku przesunie się do finansowania z budżetu przyszłorocznego. Tyle tylko, że przesuwanie długów niczego nie daje, bo rok 2013 pod względem wpływów podatkowych, zapowiada się jeszcze gorzej niż ten który się właśnie kończy.