Wolny rynek nie ma możliwości zwiększania pieniężnego wolumenu oszczędności bez jednoczesnego zwiększania ich ilości fizycznej.
Na tej samej zasadzie, jak bank nie ma możliwości pożyczania pieniędzy, które nie są czyjąś odłożoną na później konsumpcją. Instytut Misesa już dawno zapytał i odpowiedział na pytanie: dlaczego rządzący wolą nie zauważać tych oczywistości? Przyczyny są jasne; gdy pieniądz jest pusty, a bank centralny dostraja jego podaż do wysokości stopy procentowej (ceny kredytu), to rząd może kierować bogactwo tam gdzie chce; tj. w ściśle określone miejsca.
Wedle niektórych potęga i zamożność kraju zależą od obfitości pieniądza – a najlepiej, żeby ta obfitość była w konkretnych kieszeniach. Strumień pieniądza bez pokrycia, którym łata się dziury budżetowe i „zarabia” na wydatki państwowe, wcześniej czy później spowoduje kryzys.
Panie Pawle Pietkunie, czy u Pana wszystko w porządku? Czy Sybrog nie spowodował nieoczekiwanych spustoszeń? Co Pan wyjmie z szafy w przyszłym tygodniu?
.
.