Wystąpienie w debacie 30-03-2012
31/03/2012
413 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
Debata dotyczyła kwestii zgody Sejmu na ogólnokrajowe referendum w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Sejm głosami koalicji odrzucił wniosek obywatelski wniosek. Oto pełna wersja mojego stanowiska – oczywiście ZA referendum.
Tak silne dążenie rządu do wydłużenia wieku emerytalnego może wydawać się uzasadnione w świetle teoretycznych liczb, bowiem proste obliczenia rzeczywiście sugerują, że wydłużenie wieku emerytalnego pozwoliłoby – w systemie emerytur opartych na zebranym kapitale emerytalnym – zwiększyć emeryturę mężczyznom o kilkanaście do ok. 20%, kobietom o od 50%, do w skrajnych, bardzo optymistycznych, ale mało realnych warunkach, nawet 70%.
Ale problem został z gruntu źle postawiony. Problem został źle postawiony, bowiem zataja się dwie podstawowe przyczyny tej determinacji rządu – bo tu tak naprawdę nie chodzi o demografię – zmiany demograficzne są przecież wynikiem określonych warunków, zależą od polityki rodzinnej, polityki zatrudnienia, polityki płac, polityki podatkowej.
Pierwsza przyczyna to oczywiste bankructwo systemu emerytalnego opartego na zdefiniowanej składce, zamiast na zdefiniowanym świadczeniu emerytalnym. Ten system zbankrutował, bowiem stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniego wynagrodzenia za pracę, jest dramatycznie niska – i to z dwóch powodów.
Po pierwsze – niskich wynagrodzeń Polaków i wymuszania na nich takich form zatrudnienia, które obniżają składki emerytalne (powszechnie nazywa się to umowami śmieciowymi).
I po drugie, z powodu niskiej efektywności systemu, który ponadto sam ze swej natury generuje ryzyko, że stopa zastąpienia będzie jeszcze niższa.
Cóż zatem z tego, że emerytura kobiet zwiększy się poprzez to wydłużenie wieku emerytalnego o 50% z 700 zł do nieco ponad 1000 zł? Czy kobieta żyjąca po dojściu do 67 roku życia średnio jeszcze 18 lat, ma żyć za te pieniądze i głodować taki szmat czasu? Proponuję, by członkowie rządu i koalicji dla przykładu pokazali, jak żyć za takie pieniądze.
Kompromis PO z koalicjantem ma dać tzw. częściową emeryturę w wysokości 50% emerytury należnej w wieku 67 lat. Ale ten kompromis jest – dla tych ludzi, których to dotyczy – kompromitujący. Magia liczb jest bowiem taka, że zwiększenie emerytury o 50% z kwoty 700 zł da emeryturę 1050 zł, ale 50% kwoty 1050 to nieco ponad 500 zł. Zatem powiadacie ludziom: – Jak już chcecie pracować krócej, albo jak będziecie do tego zmuszeni, bo pracodawca się was pozbędzie, to żyjcie za głodową emeryturę częściową.
– Ta koncepcja to żart. Ponury żart. Mówiło się, że będzie to 70% – to byłoby sensowniejsze, zwłaszcza w przypadku mężczyzn.
Bo nasuwa się oczywiste pytanie: skoro „zysk” z przesunięcia o 2 lata wieku emerytalnego mężczyzn wynosiłby kilkanaście do 20%, to dlaczego emerytura częściowa ma być niższa o 50%? Nie dziwcie się, że ludzie uważają, że się ich chce po prostu okraść z tego, co im się należy.
Ten system zatem zbankrutował w tym sensie, że nie zapewni emerytur pozwalających jako tako godnie żyć, ale dla fachowców było jasne, że tak się stanie, że pieniądze zostaną zmarnowane.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że ludzie zostali oszukani, że w gruncie rzeczy tak naprawdę można liczyć tylko na tradycyjny system transferowy, bo to są konkretne pieniądze przekazywane od aktualnie pracujących do aktualnych emerytów w ramach międzypokoleniowej solidarności i tym pieniądzom nie grozi, że zostaną zmarnowane w inwestycjach w papiery wartościowe, które z dnia na dzień mogą okazać się bezwartościowymi świstkami papieru.
Pan premier ma niekompetentnych doradców, którzy nie tylko nie rozumieją, jak funkcjonują rynki kapitałowe, ale nie rozumieją – i to ważniejsze – że emerytura powinna zapewnić środki utrzymania ludziom na starość – na czynsz, na leki, na chleb i coś do chleba, nie mówiąc o możliwości wypoczynku i środkach na opiekę.
Tymczasem tak niska efektywność systemu oznacza, że albo ludzie na starość będą skazani na nędzę, albo zmusi się ich do zgody na przejmowanie, za drobne dodatki do emerytur, mieszkań własnościowych i domów, by na wtórnym rynku zarabiać mogły firmy oferujące tak zwaną odwróconą hipotekę. A to dla młodych, dla dzieci tych żyjących w biedzie emerytów, będzie oznaczało utratę tego, co powinno być należnym im dziedziczonym majątkiem.
Druga przyczyna tej ofensywy na rzecz wydłużenia wieku emerytalnego to przekonanie, że istnieje potrzeba „pozytywnej” odpowiedzi na wymagania tzw. rynków finansowych, że trzeba je przekonać, że Polska jest w myśl tych schematów myślenia krajem finansowo wiarygodnym w tym sensie, że zdolnym wymusić na swych obywatelach dowolne wyrzeczenia finansowe.
Ale to jest przekonanie błędne. Po pierwsze, trzeba jak najmniej uzależniać kraj od zewnętrznych rynków finansowych, czyli nie zadłużać za granicą – nasz dług zagraniczny jest zdecydowanie za wysoki i za drogi – i to jest podstawowe źródło obaw, że krajowe finanse zostaną zdestabilizowane w wyniku na przykład załamania kursowego i wzrostu stóp procentowych. Wtedy ta zagraniczna część długu może nas pogrążyć.
A po drugie, rynki finansowe trzeba poważnie traktować i raczej przekonać je, że ta droga ratowania zbankrutowanego systemu emerytalnego nie jest drogą właściwą.
Przypominam, że wydano wyrok ETS-u (Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości), że zasada swobody przepływu kapitału zobowiązuje Polskę do zlikwidowania limitu inwestowania środków emerytalnych za granicą, zatem otworzenia możliwości zasilania zgromadzonymi przez Polaków oszczędnościami rynków finansowych poza granicami kraju.
Nie traktuję tego wyroku ETS-u negatywnie, lecz jako bardzo ważną i pomocną dla Polski sugestię, że powinniśmy odejść od systemu emerytalnego, który ze swej zasady generuje dla przyszłych emerytów ryzyko utraty kapitału.
Przeciętny Obywatel może nie znać mechanizmów rządzących rynkami kapitałowymi, ale my wiemy doskonale, że nagromadzony z ich składek kapitał, na giełdzie może stracić znacznie na wartości – tego namiastkę mieliśmy w 2009 r. Giełdy na świecie nie tylko latami bywają w stagnacji, ale czasami traciły wartość o 50% lub nawet więcej.
Ponadto, z samej zasady odpływ takich kapitałów oznacza utratę przez Polskę zasobów oszczędności, które mogłyby budować zasoby naszego rodzimego kapitału i służyć rozwojowi polskiej gospodarki.
Ten wyrok to zatem dla Polski ważny sygnał, że nie powinniśmy marnować swego zasobu oszczędności na promowanie wzrostu innych krajów, lecz na własne potrzeby – choćby bezpośredniego zasilenia emerytur poprzez system transferowy, bo popyt emerytów jest też ważnym elementem kształtowania krajowej koniunktury.
Podtrzymywanie niewydolnego systemu kapitałowego to zatem nie jest dobry pomysł. Tak naprawdę – i to tzw. rynki finansowe doskonale wiedzą – dobrobyt zależy od tego, co i ile się produkuje, jaka jest wydajność pracy, a nie od fikcji wydłużonego wieku emerytalnego.
Doradcy pana premiera proponują, by utrzymywać w pracy ludzi do 67 roku życia, ale nie wiedzą chyba, że w wieku 67 lat przeciętnie prawie połowa ludzi to niepełnosprawni, słabo wydolni. Nie można mówić o samym wieku, trzeba uwzględnić, w jakim zdrowiu, jacy sprawni i wydajni są ludzie dochodzący do wieku emerytalnego.
Warto przy okazji zwrócić uwagę na to, co ma niebagatelne znaczenie ma dla tej sprawy – iż system ochrony zdrowia rozsypuje się z powodu permanentnego niedofinansowania, bo nasza składka na zdrowie jest o połowę niższa niż w innych krajach i odpisywana od znacznie niższych płac – a warto wiedzieć, że w innych krajach wyższa składka jest w połowie płacona od wynagrodzeń pracowników a w połowie dopłacana przez pracodawców. Przy takim stanie ochrony zdrowia marne są perspektywy, że będziemy żyli dłużej.
Wymusza się, zatem, na pracodawcach zatrzymywanie w pracy ludzi, którzy są mniej wydajni, a jednocześnie mają relatywnie wyższe stawki płac, bo na ogół są na szczycie tabel płacowych z racji stażu. To tylko szkodzi gospodarce i bynajmniej nie uczyni Polski bardziej wiarygodną finansowo.
Jaki będzie zatem efekt? Pracodawcy będą zwalniali tych starszych pracowników i w gruncie rzeczy zmusi się ich do wzięcia tej głodowej namiastki emerytury częściowej. W ten sposób państwo zaoszczędzi. Marne jest takie państwo, które oszczędza na tym, co się jego obywatelom należy.
To jest państwo, które oszczędza na naszych emeryturach, na naszych płacach, na naszej ochronie zdrowia, na szkołach, na sądownictwie, na nauce, edukacji, obronie narodowej. To marne państwo, to nie jest państwo, z którym chcą się identyfikować jego obywatele.
Trzeba zatem jasno powiedzieć, że rząd koncentruje swą aktywność nie tam, gdzie powinien. Marnuje swą energię na – już nawet nie ratowanie, a podtrzymywanie – zbankrutowanego systemu emerytur kapitałowych, zamiast na poważnie zająć się kwestią najważniejszą: wzrostu gospodarczego i poprawy stanu naszych aktywów.
A aktywa każdego kraju to ludzie młodzi, którzy chcą w nim mieszkać i zakładać rodziny, mieć dzieci – na to trzeba stwarzać warunki.
Aktywa każdego kraju to przede wszystkim kapitał … i myśl – czyli dobra edukacja i rozwinięta nauka, w której chcą robić kariery najzdolniejsi. Goszczący w tych dniach w Polsce przedstawiciel OECD powiedział bardzo trafnie, że powinniśmy zwiększać aktywność zawodową obywateli w gospodarce opartej na wiedzy i zaawansowanych technologicznie gałęziach przemysłu. A w tej kwestii nie dzieje się dobrze – przez błędną koncepcję zamrażania wydatków budżetowych w dziedzinach ważnych dla rozwoju kraju. To dzieje się w myśl tak zwanej reguły wydatkowej – uważam ją za koncepcję z gruntu błędną, bo nakazuje blokować wydatki tam, gdzie powinny wzrastać bez względu na kryzys.
Polska potrzebuje budowania prowzrostowego potencjału gospodarki, oparcia jej na entuzjazmie i pragnieniu osiągnięcia sukcesu, jakie charakteryzują ludzi młodych. Młodzi muszą widzieć szanse dla siebie w swojej ojczyźnie. Muszą chcieć zakładać tutaj rodziny i mieć dzieci. Dlatego najważniejsze jest obniżenie najpierw stopy bezrobocia i prowadzenie polityki zwiększania płac – przypominam, że Polska ma jeden z najniższych wskaźników udziału kosztów pracy w PKB (rocznik GUS str. 885). Gdy Polakom będzie się lepiej, uczciwiej płaciło za pracę, to i na fundusz emerytalny wpłynie więcej pieniędzy i więcej będzie na finansowanie opieki medycznej. A po sprowadzeniu bezrobocia do poziomu 3-5% i przy lepszej opiece medycznej pracodawcy sami będą zachęcali starszych do dłuższej aktywności zawodowej w miarę ich możliwości. W gospodarce dobrze zarządzanej i w efekcie dobrze się rozwijającej wiele problemów znajduje niemal automatyczne rozwiązanie bez niepotrzebnych napięć społecznych.
Uważam, że ten rząd za łatwo poddaje się presji lobbystów powiązanych z pewnymi grupami interesu i za ich poszeptami narzuca Polakom złe rozwiązania, abstrahujące od tego, że choć żyjemy dłużej niż kiedyś, to przecież znacznie – o 7 do 10 lat – krócej niż w krajach zachodnich. Jaki zatem ma sens wydłużanie wieku emerytalnego do 67 lat?
To referendum, zapytanie obywateli, co sądzą o tej propozycji, potraktowanie ich poważnie – to zatem bardzo potrzebna idea.