Nawet ludzie na ulicy, kompletnie sobie obcy, mówili, że to już dziś.
– Dziś będzie mieć miejsce w telewizji to nadzwyczajne wydarzenie! – przypominała wszystkim babcia Łukaszka
Nawet ludzie na ulicy, kompletnie sobie obcy, mówili, że to już dziś.
– Dziś będzie mieć miejsce w telewizji to nadzwyczajne wydarzenie! – przypominała wszystkim babcia Łukaszka. – Dzisiaj dowiemy się kto odpowiada za to wszystko!
– Za jakie wszystko? – spytał tata Łukaszka i upił łyk herbaty.
– Za kryzys! Za biedę! Za poniewieranie naszego kraju przez inne! Za drożyznę! Za… Za wszystko!!
– Ja wiem – rzekł lakonicznie tata.
– Ja też wiem – odparła wyzywająco mama i spojrzała im prosto w oczy przyciskając obronnym ruchem do piersi "Wiodący Tytuł Prasowy".
– To powiedz.
– Ty pierwszy!
– No dobrze… To jest oczywiście rząd.
– Nieprawda, bo za wszystko co złe odpowiada lider opozycji.
– Mylicie się – rzekła z wyższością babcia Łukaszka. – To kler!
– Nieprawda! – zaperzył się dziadek. – To przez uwłaszczoną nomenklaturę…
– Jeśli państwo myślicie, że w kraju jest źle z powodu rządu, lidera opozycji, kleru lub uwłaszczonej nomenklatury, to jesteście państwo w błędzie – odezwał się głos z telewizora. Na ekranie pojawiło się studio telewizyjne. Dziadek złapał za pilota i przełączał kanały. Na wszystkich było to samo.
W studiu na kanapach zasiedli starannie wyselekcjonowani dziennikarze, którzy uśmiechali się zwycięsko do kamer.
– Witają państwa Zjednoczone Siły Redakcji Telewizyjnych! Wreszcie odpowiemy państwu na najbardziej palące pytania: dlaczego jest tak źle i kto jest temu winien!
Hiobowscy w podnieceniu zasiedli przed odbiornikiem.
– Po długim, żmudnych, absorbującym i kosztownym śledztwie udało się wyśledzić winnego wszystkiemu – informował główny prowadzący. – Może więc niektóre sprawy państwowe w okresie minionym nie zostały należycie dociągnięte tu i tam. Ale przekonają się państwo, że warto było!
W studiu rozległy się oklaski.
– A teraz zapytajmy człowieka, któremu zawdzięczamy ten sukces – powiedział kolejny dziennikarz i podszedł do ustawionego z boku stolika. Siedział już tam jakiś mężczyzna.
– Witam panie generale – uśmiechnął się przyjaźnie dziennikarz. – Niechże mi pan powie jak wam się udało go wytropić wśród tych milionów naszego społeczeństwa?
– O, nie było to proste. Olbrzymia, długa praca, wielu funkcjonariuszy…
– Jak zdobyliście przeciwko niemu te dowody?
– Głównie dzięki podsłuchom.
– No tak… – dziennikarz niebezpiecznie drążył temat. – Ale skąd wiedzieliście, że akurat jego należy podsłuchiwać?
– Nie wiedzieliśmy – generał spojrzał na dziennikarza jak na idiotę. – Podsłuchiwaliśmy wszystkich!
Na ekranie nagle pojawił się szumiący wodospad, na tle którego tańczyły dziewczęta w spódniczkach ze słomy. Po dwóch minutach ponownie pojawiło się studio. Nie było już stolika ustawionego z boku, a nie siedzącego przy nim generała. Dziennikarza, który z nim rozmawiał też już nie było.
– Proszę państwa! – oznajmił uroczyście główny prowadzący. – A teraz on! Człowiek, który jest winny wszystkiemu!
Zagrzmiały fanfary, przygasły światła i tylko jedne drzwi były oświetlone reflektorem. Wepchnięto przez nie jakieś starszego, nierzucającego się w oczy faceta.
Hiobowscy okrutnie się rozczarowali. Nikt go nie znał!
– To nie ja – tłumaczył się facet. – To pomyłka!
– Wszyscy tak mówią – zauważył następny dziennikarz. – Proszę państwa, dane jakie mam przed sobą nie pozostawiają cienia wątpliwości.
Spojrzał przy tym na faceta, którego wciśnięto w fotel stojący na środku studia. Facet nadal próbował zaprzeczać.
– Sam pan tego chciał – powiedział główny prowadzący. – Poproszę o wykresy! W zeszłym roku sprzedawał pan walutę w kantorze…
– Skąd o tym wiecie?
– Mnóstwo energii zużyło nasze państwo aby pana wytropić. Mamy niepodważalne dowody. W marcu sprzedał pan dolary…
– Zostało mi kilkanaście po wycieczce!
– Oto wykres wahań naszej waluty. A to wykres jak pan sprzedawał różne waluty. A teraz nakładamy je na siebie…
Publiczność zgromadzona w studio głośno westchnęła. oba wykresy pokrywały się idealnie. Nie ulegało wątpliwości, że nie mógł to być przypadek.
– To nie wszystko – mówił kolejny dziennikarz. – Mamy dowody pana zbrodniczej działalności na przestrzeni wielu lat. Sprzedał pan łódkę i padły polskie stocznie. Akurat wtedy! Przypadek? Rozebrał pan podjazd przed domem. I zawalił się plan budowy autostrad. Kolejny przypadek? Wypisał się pan ze szpital. Szpitale zaczęły bankrutować. Ściął pan drzewko na działce. Zaczęto wykupywać lasy państwowe. Pożyczył pan kredyt. I momentalnie wzrosło zadłużenie kraju. I tak dalej i tak dalej. Same przypadki?
Facet zaczął się jąkać.
– Ubić pasożyta! – krzyknęła oburzona babcia Łukaszka.
– To jakaś kosmiczna bzdura – podrapał się po głowie dziadek Łukaszka.
– Odwracają uwagę! – irytował się tata Łukaszka. – Zamiast mówić o prawdziwych problemach robią sztuczne igrzyska…
Mama Łukaszka nic nie mówiła, tylko nerwowo co parę minut wchodziła na stronę "Wiodącego Tytułu Prasowego" aby sprawdzić czy piszą coś jak odbierać tezy programu.
– Niech pan powie – zaczęła jakaś dziennikarka. – Za co pan to robi Polsce? Dlaczego tak pan nienawidzi tego kraju, który wyhodował pana na własnym łonie?
– Piersi – wtrącił inny dziennikarz. Dziennikarka straciła wątek i zaczęła poprawiać dekolt mamrocząc "przecież nic nie widać".
– Wiemy kim pan jest i gdzie pan mieszka – przejął pałeczkę główny prowadzący. – A niech pan powie co pan robi? Kim pan jest?
– Gejem.
Zapadła niezręczna cisza. Redaktorzy w panice przyciskali pulsujące nagle słuchawki w uszach. Najbystrzejszy z nich podszedł do gościa i uśmiechając się szeroko, rzekł:
– Witamy serdecznie w naszym programie. Jak pan wie, Polska to kraj homofobią płynący. Geje nie mają u nas żadnych, podkreślam żadnych praw. Nie wolno im otwierać firm, chodzić do kina, że o zrobieniu prawa jazdy nie wspomnę. Jak pan myśli, kto inspirują tą podłą i nikczemną nagonkę na pana?
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!