WON STĄD!
12/05/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
B. MARSZAŁEK SEJMU POSEŁ PO STEFAN NIESIOŁOWSKI DO RED. EWY STANKIEWICZ:
WON STĄD!
ALEKSANDER SZUMAŃSKI
KORESPONDENCJA Z WARSZAWY
WON STĄD!
W czasie wywiadu z Sejmu z red. Ewą Stankiewicz poseł Stefan Niesiołowski
zaatakował dziennikarkę:
Won stąd!
Kim pani jest?
Ja nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do Pospieszalskiego.
– Ja jestem Ewa Stankiewicz. Mam osobne imię i nazwisko – mówiła dziennikarka.
– Pani jest od tego filmu "Solidarni". Od tego pisowskiego paskudztwa – powiedział Niesiołowski.
– Nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do PiS-u.
– Proszę to odwrócić, bo pani rozbiję kamerę.
– Przed chwilą nie mógł pan wyjść z Sejmu. Czy pan wie dlaczego? – pytała dziennikarka w kontekście blokady Sejmu przez "Solidarność".
– Czy pani jest głucha? – odpowiedział Niesiołowski. – Niech pani idzie do tych pisowskich lizusów. Bez zgody proszę mnie nie filmować, bo pani rozbiję kamerę.
Po takim eleganckim wywiadzie udzielonym przez polskiego posła PO, b. wicemarszałka Sejmu RP polskiej dziennikarce należy wspomnieć o jego działalności w kontaktach z SB:
„Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę — kajał się w 1970 roku Stefan Niesiołowski podczas przesłuchiwania przez MSW w tzw. sprawie organizacji „Ruch”.
Wydawał wszystkich…
Na początku lat 90. Stefan Niesiołowski, jedna z ikon Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, uważany był obok Marka Jurka czy Jana Łopuszańskiego za jednego z najbardziej radykalnych polityków prawicy walczących o powrót Polski do państwa katolickiego, w którym przestrzegane będą zasady Dekalogu. Był też zagorzałym zwolennikiem lustracji, broniąc w 1992 r. przed atakami rząd Jana Olszewskiego, także w dniu obalenia gabinetu przez Sejm RP.
Za obecnym senatorem Platformy Obywatelskiej ciągnęła się aura opozycyjności — działalności w „Ruchu”, organizacji założonej w latach 60. przez Niesiołowskiego, Andrzeja Czumę i Emila Morgiewicza. Innymi liderami tej liczącej według niektórych źródeł ponad 100 osób struktury byli jeszcze: Marian Gołębiewski i Benedykt Czuma.
„Ruch” miał zdecydowanie antykomunistyczny charakter. Pokazywały to m.in. zapisy deklaracji programowej „Mijają lata”, której autorami byli Andrzej Czuma, Morgiewicz i Niesiołowski.
Odrzucono w niej Polskę Ludową jako legalne państwo polskie. „Ruch” — w przeciwieństwie do późniejszego np. KOR-u — za błędne uznawał działanie na rzecz demokratyzacji i reformowania PRL, uważając, że dopiero na jej gruzach można zbudować w pełni niepodległe państwo, niezależne od Związku Sowieckiego i przestrzegające praw człowieka.
Jedną ze spektakularnych akcji miało być spalenie Muzeum Lenina w Poroninie. Pomysłodawcą był właśnie Niesiołowski. Do akcji nie doszło, gdyż organizacja została namierzona przez bezpiekę, która aresztowała kierownictwo „Ruchu”. Po przesłuchaniach i śledztwie zapadły wysokie wyroki. Niesiołowski dostał 7 lat i do dziś otacza go nimb odważnego opozycjonisty. Tymczasem prawda jest inna…
Feralna narzeczona
Sprawa procesu „Ruchu” z roku 1970 nie wracałaby dzisiaj jak bumerang, gdyby nie artykuł Niesiołowskiego pt.: „Niepodległość, demokracja, antykomunizm”, który ukazał się w 26. numerze tygodnika „Ozon” z 2006 roku – który wywołał gwałtowny sprzeciw Elżbiety Królikowskiej – Nagrodzkiej, dziennikarki mieszkającej obecnie w Wielkiej Brytanii. W obszernym sprostowaniu wysłanym na ręce redaktora naczelnego ‚,Ozonu” Grzegorza Górnego naświetliła przekłamania Niesiołowskiego.
Najbardziej istotne jest to, że ujawniła fakt kolaboracji współzałożyciela „Ruchu” z SB podczas śledztwa. Królikowska, która wówczas była narzeczoną Niesiołowskiego, w 2003 roku uzyskała od Instytutu Pamięci Narodowej status osoby pokrzywdzonej, a w konsekwencji dostęp do materiałów archiwalnych MSW.
Wynika z nich, że Niesiołowski sypał aresztowanych, ujawniając informacje o organizacji, choć jedynym przyjętym przez opozycjonistów sposobem postępowania po aresztowaniu miała być odmowa składania zeznań i zaprzeczanie działalności w „Ruchu”. Królikowska zastosowała się do tych reguł. Zaprzeczała wszelkim związkom z „Ruchem”.
Oto fragment protokołu z jej przesłuchania w SB z 30 czerwca 1970 roku:
„Przez cały okres trwania znajomości Stefan Niesiołowski nigdy nie proponował mi wstąpienia do tajnej organizacji. Nigdy też nie informował mnie, że taka organizacja istnieje. Od pozostałych osób których nazwiska występują w moich protokołach przesłuchania również ani nie informowały mnie o istnieniu tajnej organizacji, ani też nie żądały ode mnie środków finansowych na cele takiej organizacji (..). Tu następuje najbardziej istotna część protokołu:
W tym miejscu podejrzanej okazano protokół przesłuchania podejrzanego Stefana Niesiołowskiego z dnia 29 czerwca 1970 roku i podejrzana oświadczyła, że rozpoznaje charakter pisma swojego narzeczonego oraz jego podpis, po czym zapoznała się z treścią protokołu”.
Narzeczony ją wsypał bez mrugnięcia okiem. Fragment protokołu z przesłuchania Niesiołowskiego z 29 czerwca 1970 roku (przesłuchujący: kpt. mgr Leonard Rybacki):
„Pragnę jeszcze wyjaśnić, że pozyskałem, wiosną 1969 roku jako członka naszej nielegalnej organizacji również Elżbietę Nagrodzką, zam. w Łodzi przy ul. Bydgoskiej 30 m.39. Nagrodzką zorientowałem kto jest członkiem organizacji na terenie Łodzi oraz poznałem z Andrzejem Czumą z Warszawy. Wiadomym mi jest, że Nagrodzka miała wziąć udział w akcji podpalenia muzeum Lenina w Poroninie”.
Protokoły hańby
Zeznanie Niesiołowskiego dotyczące narzeczonej to nie jedyny dowód współpracy z SB podczas śledztwa. Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 Ds. 25/70, tom VI, strona 11 — 11) dowiadujemy się, że por. Dariusz Borowczyk z KM MO w Łodzi zanotował 20 czerwca 1970 roku o godz.15.10, że Stefan Myszkiewicz Niesiołowski przyznaje się do tego że istniał ,,Ruch”, że był organizacją konspiracyjną. Twierdzi, że nie było przywódców.
To dopiero początek. Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 Ds. 25170, tom VI, strona 11 -76) wynika już, że prominent PO zdradzał wszystkich naokoło:
21 czerwca 1970r. Niesiołowski wymienia podczas przesłuchania nazwiska swojego brata Marka, Andrzeja i Benedykta Czumów, Andrzeja Woźnickiego.
25 czerwca 1970 r. Niesiołowski rozszyfrowuje kto kryje się pod pseudonimami, m.in. „Emil” (Emil Morgiewicz), „Jurek” (Benedykt Czuma).
Równocześnie sam zaprzecza swojej przynależności do „Ruchu” i współredagowania „Biuletynu”.
28 czerwca 1970 r. kaja się na całej linii:
Wyjaśnienia, jakie wówczas (przed 28 czerwca 1970 r ) składałem odnośnie mojej przynależności i działalności w nielegalnym związku, częściowo były nieprawdziwe.
Pragnę dziś wyjaśnić udział w nielegalnej organizacji w sposób szczery i zgodny z prawdą (fragment protokołu z przesłuchania – przesłuchujący kpt. mgr Leonard Rybacki z Biura Śledczego MSW w Warszawie.
1 lipca 1970 r. Niesiołowski, wymieniając z nazwiska Andrzeja Czumę, ujawnia, że był bardzo aktywnym członkiem naszego Ruchu i inicjatorem rożnych akcji.
11 lipca 1970 roku Niesiołowski zeznaje :
Pragnę uzupełnić oraz sprostować pewne wyjaśnienia jakie złożyłem do protokołów w czasie poprzednich przesłuchań na temat podjętej przez nasz Ruch akcji spalenia muzeum Lenina w Poroninie. Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę.
Swoich zeznań w SB w latach 70. w czasie wywiadu przed Sejmem z red. Ewą Stankiewicz z dnia 12 maja 2012 roku Niesiołowski jednak nie ujawnił zastępując je epitetem „won”.
Waldemar Łysiak w takich przypadkach był zdania:
„Mnożą się nam różnego (głównie podłego) sortu ekscelencje – takie, do których Jan Sztaudyngier radził się zwracać:
Ekscelencjo, pozwolisz
Że ci zejdziem z drogi.
Tak do gówna przy drodze
Powiedziały nogi”
Aleksander Szumański