Naprzeciw siebie stanęli Tusk i Polacy (w tym moja skromna osoba autora). W szerszym kontekście Tusk, Balcerowicz, Rostowski i paru innych przeciw Polsce i Polakom, w tym przeciw mnie.
Używając innych słów, naprzeciw siebie stanęli: liberalny bełkot vs Polacy.
Zanim przejdę do meritum, do reformy emerytalnej, obnażę prawdziwą oś konfliktu, nazwany wyżej liberalny bełkot, czyli zdania prawdziwe, jednakże zupełnie niezrozumiałe dla ich użytkowników. Takie zdanie: "Balcerowicz mówi też o trwałym zejściu z deficytem finansów publicznych poniżej 3% i zmierzaniu do zerowego deficytu". To zdanie opisuje główną ideologię III RP w obszarze polityki gospodarczej i społecznej. Z realizacją tegoż było różnie, a efekty odwrotne od wynikających z tego zdania. Co więcej, im więcej "schładzano i ścinano", aby osiągnąć znaczące zmniejszenie deficytu , tym bardziej rósł deficyt budżetowy i bezrobocie. To nie był przypadek – dlaczego?
Zmierzanie do zerowego deficytu, nie oszukujmy się, jest zdaniem prawdziwym, ale tylko w pewnych warunkach. Jeśli np. ktoś nie ma pieniędzy, a kupi sobie reprezentacyjny samochód na kredyt za 0,5 mln. zł, to przygłup. Weźmy jednakże sytuację z życia, gdzie młodzi Kowalscy, świeżo po ślubie chcą iść na "swoje" i wyprowadzić się od rodziców. Pierwsze pytanie, czy kupić mieszkanie, czy je wynająć? Pytanie z życia wzięte, nie jakaś abstrakcja.
Kowalscy postanowili, że będą zdążać do zerowego deficytu, nie zadłużą się na mieszkanie, więc będą je wynajmować. Postanowili też pilnować wydatków, by nie żyć na kredyt! Słowem, ideał III RP. Mieszkanie wynajęli od Nowaka, który wziął 0,5 mln. zł kredytu na zakup kilku mieszkań na wynajem. Przychodzi starość, Kowalscy z siwym włosem, bez długów (deficytu), ale i bez majątku. Nowak w tym czasie także z siwym włosem, także bez długów, ale z majątkiem. Co więcej, Nowak z własnej kieszeni nie spłacił owych 0,5 mln. zł kredytu, bo zrobili to za niego Kowalscy i paru innych.
Było o osobach indywidualnych, a teraz o biznesie. Myślę, jakimi słowami zastąpić takie słowa, jak "dźwignia finansowa", "lewarowanie"? W skrócie, słowa te oznaczają uzupełnienie kapitałów własnych (kapitał właściciela i zyski) kapitałami zewnętrznymi, np. kredytami. Na krótką metę można obejść się bez zewnętrznych źródeł finansowania, jednakże na dłuższą metę taka firma upadnie.
Historia biznesu jest pełna doskonałych, zyskownych firm, które rozwijały się, ale zbyt wolno i po jakimś czasie zostały przejęte przez konkurencję. Firmy korzystające z "dźwigni finansowej", "lewarowania", rozwijają się znacznie szybciej, niż firmy korzystające tylko z własnych kapitałów, a po pewnym czasie to one dominują rynek i "wycinają" konkurencję, "wycinają" ideał III RP z zerowym zadłużeniem.
Przy ocenie firm w danym sektorze, bierze się pod uwagę także wykorzystanie ich potencjału rozwoju. Jeśli firma jest pasywna –ideał III RP z zerowym deficytem –zarząd takiej firmy jest oceniany negatywnie, a właściciele wyrzucają takie osoby na bruk. Oczywiście, jeśli istnieje jedna skrajność, brak "lewarowania", to istnieje też druga skrajność –przeinwestowanie, ale to osobny temat.
Mentalność księgowego. Jeśli wydatki są wyższe od wpływów, obcinamy wydatki (vide Rostowski). Zdanie prawdziwe, ale czy zrozumiałe dla jego zwolenników (w tym przez Rostowskiego)? Dobry zarząd postara się podnieść przychody oraz zracjonalizować wydatki. Mówiąc zrozumiale, nie obetnie wydatków istotnych dla rozwoju i sukcesu firmy, a jedynie te zbędne, bez wpływu na teraźniejszość i przyszłość firmy.
Mentalność księgowego objawia się także w sposobie zarządzania firmą. Ileż to do 2008r. było wspaniałych, zyskownych firm, tych małych, lokalnych, ale też i tych giełdowych, które dziś są wspomnieniem dla zaledwie kilku osób. Poległy na opcjach walutowych. Jak czytałem w internecie, finansami tych firm kierowali księgowi. Rozwiązaniem problemów z nierównowagą finansową jest budżet zadaniowy, o czym wiele osób nie pamięta, także Rostowski.
Czy państwo może przestać istnieć w czasach pokoju (wojny, podziały i przyłączanie się to inna sprawa)? Państwo, nawet zbankrutowane, istnieje. Państwo w czasach pokoju może przestać istnieć, jeśli nie będzie dzieci, następnych pokoleń. Najważniejsze zadanie państwa, to przyszłe pokolenia (dzieci), edukacja i zdrowie –w wymienionej kolejności. Wszystko inne musi być podporządkowane tym zadaniom. Jeśli jest problem z demografią i nie ma dzieci, to priorytetem są dzieci, a nie zerowy deficyt. Jeśli nie będzie przyszłych pracujących i płacących podatki itp., to wzrośnie dług, a państwo bez obywateli przestaje istnieć i przechodzi do historii, ad acta. Zerowy deficyt w niczym nie pomoże, bo dzieci nadal nie będzie.
Problemem Polski jest brak dzieci, a w dalszej perspektywie brak dla nich jakiejkolwiek pracy, o godziwej nie wspominając. Jedyną znaną mi, choć dalece niewystarczającą propozycją rozwiązującą ten problem, była polityka prorodzinna w programie wyborczym PJN. Aż dziw, że PJN po wyborach zaciągnął szczelną zasłonę milczenia nad swym najlepszym punktem programu. Inna sprawa, że poszło parę osób na debatę z Rostowskim i nie miało absolutnie pomysłu, jak ten punkt uzasadnić, ani skąd wziąć nań pieniądze.
Zabranie Polakom emerytur pogłębia problemy demograficzne. Statystyczna Polka ma niecałe 1,2 dziecka, który to wskaźnik nadal spada. Do prostej zastępowalności pokoleń potrzeba 2,1 dziecka, a więc mamy 43% deficyt przyszłych pracujących. Ostatnio MEN ujawniło, że w szkołach podstawowych i gimnazjach ubyło ponad 1 mln. dzieci (link). Z całej polski dobiegają alarmistyczne jęki, że szkoły są likwidowane, a nauczyciele tracą pracę.
W Polsce nie ma pracy dla osób po 50-siątce oraz dla młodzieży. Młodzież stanowi większość bezrobotnych (http://biz nes.onet.p l/mlode-be zrobocie,1 8563,5031 697,1,news-detal). Przedłużenie pracy seniorom sprawi, że młodzież nie znajdzie pracy w Polsce, a tym samym te niecałe 1,2 dziecka na statystyczną Polkę zostanie zmuszone do emigracji. Mało pracujących, dużo osób starych, duże zadłużenie państwa, a więc raczej prędzej, niż później wzrosną podatki i haracze nakładane na osoby fizyczne, jak i na firmy. Młodzież może się przeciw temu zbuntować i uciec za granicę, tak jak firmy. Tusk dokona cudu na skalę kosmiczną, bo będzie równoczesna zapaść demograficzna, olbrzymie bezrobocie i jeszcze większe długi Polski.
Skąd wziąć pieniądze na politykę prorodzinną? Tusk nie zabierze "koryt" kolesiom, więc chce zabrać Polakom emerytury. Dlatego reforma Tuska, która już teraz mogłaby dawać 40 mld. zł oszczędności rocznie została zapomniana. Tusk obiecał zmniejszyć liczbę urzędników i cisza …, a ich liczebność …szybko rośnie. W 2009r. urzędnicy kosztowali Polskę 77,6 mld. zł (same płace ponad 20 mld. zł). W tej chwili jest to w pobliżu 100 mld. zł na rok. Liczba biurokratów od 1990r. uległa potrojeniu. Wyrzucenie 50% z nich da już min. 40 mld. zł oszczędności w jeden rok. Panie Tusk, zrealizuj obiecaną reformę biurokracji, a będą pieniądze na politykę prorodzinną!
Biurokracja może ocaleć (por. akapit wyżej), bo są setki miliardów PLN wpływów budżetowych traconych na rzecz "równiejszych" (http://www.isp-modzelewski.pl/images/pliki/media/fakt_pieniadze_23_11_11.pdf). Prof. Modzelewski, znienawidzony dość powszechnie były Min. Finansów, niekwestionowany ekspert od prawa podatkowego, wie co mówi. Potężne grupy lobbystów, najczęściej z zagranicy, prowadzają polskich polityków na krótkiej smyczy, a ci "tańczą", jak im lobbyści "zagrają".
Podsumowanie. "Reforma" emerytalna postulowana przez Tuska, Balcerowicza, Rostowskiego i innych, nie dość, że nie rozwiązuje problemu z demografią, pod pretekstem którego jest wprowadzana, to jeszcze powiększy ten problem. Więcej, bo istnienie Polski, jako państwa, jest zagrożone. Jedynie program prorodzinny PJN był w stanie ten negatywny trend odwrócić, a tym samym uratować Polskę.
W artykule zdefiniowałem, chyba po raz pierwszy w Polsce,na czym polega tzw."liberalny bełkot" (określenie potoczne) liberałów. Ten "bełkot", to zdania jak najbardziej prawdziwe, pod którymi nawet autor mógłby się podpisać. Zdania prawdziwe są podobne do brzytwy, która w żaden sposób nie powinna być w łapach naczelnych, bo zrobią sobie i innym krzywdę. To jest pierwsza i chyba najpełniejsza definicja modus operandi, dogmatu determinującego politykę gospodarczą i społeczną III RP –zmierzanie do zerowego deficytu.
Dochodzimy do pytania tytułowego, czy Polska przetrwa? Tak, ale pod jednym warunkiem. Musi odbyć się merytoryczna debata nad stanem państwa, a Tusk i jego zgraja Tu(sk)man’ów wylądować na bruku. Druga sprawa, nie wierzę w PO, bo program ogłoszony przez Tuska jest zamiarem okradzenia Polaków z ich emerytur. Tusk otwarcie przyznał kilka dni temu, że celowo przed wyborami zataił przed wyborcami prawdę na temat swych zamiarów po wyborach. Wkrótce ujrzymy zgliszcza po PO, ale czy Polska przetrwa? Jestem dobrej myśli.
Artykuł miał być ironiczną satyrą, jednakże uwaga. W przeszłości "popełniłem" równie ironiczny artykuł, w którym Tusk, jak domowy złodziej wynosi przyszłe emerytury Polaków po kawałku (http://in teria360.pl /artykul/w-s prawie- ofe-rzad-zachow uje-sie-jak-domo wy-zlodziej-czyli-wyn osi-po-kawalku,42279).Życie pokazało, że Tusk tę ironię wciela w życie i to o wiele szybciej, niż ironia z powyższego artykułu. Tak więc moja ironiczna satyra jest najprawdziwszą prawdą, a nawet więcej.
UWAGA: Słowo "liberalny bełkot" jest często potocznie kojarzone z UPR, ale należy pamiętać, że tego typu sformułowań używają różne środowiska i partie. Uczciwie należy w każdym takim przypadku wskazać "Kto? ".
Piotr Solis
Bóg, Honor, Ojczyzna. Interesuja mnie tematy gospodarcze, spoleczne oraz religijne.