Bez kategorii
Like

Wideosamobójstwo Wróblewskiego czy coś więcej ?

10/11/2012
346 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Czy Gmyz został wystawiony na podwójny lód ? Czy został ograny w sposób identyczny jak Wojtek Sumliński.

0


Oglądałem

class=”ext”>wideo nagrane przez Wróblewskiego dwa razy. Drugi raz z tego powodu, ponieważ nie mogłem uwierzyć w to co z niego wynika.

Najpierw jeden cytat.

Historia polskich publikacji pełna jest złamanych karier. Kern, Kluska, Modrzejewski, Jamroży, mógłbym wymieniać.
Rzadziej rzeczywiście słyszymy o złamanych karierach nierzetelnych dziennikarzy, a jeżeli już to rzadko wtedy kiedy dotykali interesów przypadkowych osób. Częściej kiedy uderzali w interesy polityczne grup, partii rządzących, tak jak i było w tym wypadku. Albo w przypadku inwigilacji dziennikarzy na początku lat 90., w sprawie Ałganowa, czy rządów PiS (*).

Parę zdań później Wróblewski przytacza sprawę publikacji GW "Gang w Komendzie Głównej" T. Patory i M. Stelmasiaka. Artykuł okazał się być niewypałem (czyżby ?), GW w panice "sprzedała" informatorów – jak to osobliwie tłumaczy Wróblewski:

Wyborcza w obawie o swój wizerunek, zachowanie twarzy wydała swoich informatorów.

Zwracam uwagę, że redaktorowi Wróblewskiemu taki ciąg zdarzeń wydaje się być logiczny i normalny ? Gazeta w trosce o swój wizerunek sprzedaje informatorów ?

I dalej:

Ci oczywiście ponieśli konsekwencje, mówię – oczywiście informatorzy, a nie dziennikarze, ani ci co pisali, tym bardziej ci co wydawali źródła.

Jak to się ma do poprzedniego cytatu z wideo Wróblewskiego ?

Potraktujmy to jako wstęp, który ma zobrazować, że redaktor Wróblewski doskonale orientuje się w "dziennikarskim dekalogu" i przynajmniej deklaratywnie uznaje, że jednym z najważniejszych przykazań dziennikarskiej etyki jest nietykalność informatora.

Najistotniejszą częścią wideo, obok wiele mówiących dygresji, jest relacja z  wydarzeń poprzedzających druk sławnego już artykułu.

Rozmowa z Hajdarowiczem (12:00):

Połączyliśmy się skajpem, zrelacjonowałem spotkanie i powiedziałem wtedy, że źródłem Gmyza są prokuratorzy. Doprecyzowałem nieco, że chodzi o trzech prokuratorów, opisałem kim są w strukturze, dodałem, że jedna osoba jest z poza prokuratury ale wszyscy mieli dostęp do dokumentów.

O tym, że wydanie źródeł informacji jest rzeczą w oczywisty sposób niedpuszczalne świadczy ostatnie zdanie tego fragmentu "spowiedzi" Wróblewskiego:

Żadnego nazwiska oczywiście, niczego nie podawałem na temat informatorów[…]

SIC!

I dalej – 16:35.
"Wróćmy do naszego feralnego 29.10" – rozpoczyna kontynuację opowieści Wróblewski. Opisuje kłopot związany z "trotylem C-4" – informacją dość bezsensowną, która wymagała doprecyzowania ze strony informatorów.

Gmyz poszedł dzwonić […]. Gmyz był już po serii telefonów, wciąż trwało jeszcze spotkanie prokuratorów, jego informator mógł, jak twierdził, spotkać się dopiero po 20:30 – siedział na naradzie, która, przypomnę, zaczęła się zaraz po mojej wizycie u Seremeta. Przed 22:00, o ile dobrze pamiętam, Czarek wrócił ze spotkania zapewniając – tak, to był trotyl.

Co tutaj mamy ? Ano rzecz oczywistą – informator Gmyza został w tym momencie dokładnie zlokalizowany. Ja nie wiem kto to jest, nikt z was również – ale ci, którzy organizowali tego dnia naradę prokuratorów mają w ręku listę nazwisk, pewnie niedługą, na której to liście, co najmniej jedno nazwisko to informator Gmyza.

W co gra ten facet ?

Być może wytłumaczeniem tego pytania jest lapsus jaki popełnił red. Wróblewski:

Bez zaufania do dziennikarzy, do ich źródeł, tak na prawdę nie byłoby ani afer w polskiej prasie, ani źródeł […]

Cóż, wnosząc po tym jak rozwijała się i zakończyła "afera trotylowa" i jak została przez redaktora Wróblewskiego "wyświetlona" – chyba nie sposób się nie zgodzić.

O co zatem chodzi ? Panika ? Nieporadność ? Co sprawiło, że facet popełnił wideosamobójstwo – kto przy zdrowych zmysłach będzie chciał mieć do czynienia z dziennikarzem, który broniąc swojej skóry "odpala" cudzych informatorów ?

Chyba, że rzecz ma inne wyjaśnienie.

Wyjaśnienie to jest wręcz fantastyczne – czy to możliwe, że cała – ale to dokładnie CAŁA afera z artykułem, informatorzy w prokuraturze, gorączkowa "burza mózgów", późniejsze reakcje, a także i wyniki rzekomych badań to jedna wielka mistyfikacja ?

Inaczej tego wyjaśnić sobie nie potrafię.

W takiej sytuacji wyglądałoby na to, że Gmyz został wystawiony na podwójny lód – został ograny w sposób identyczny jak Wojtek Sumliński.

 


(*) – Na myśl od razu nasuwa się pytanie – czy ktoś pamięta jakąkolwiek aferę z czasów rządów PiS, i dziennikarzy którzy opisawszy ją, "złamali swoje nierzetelne kariery" ?

Bo ja nie przypominam sobie ani jednego takiego nazwiska.

0

AdamDee

Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart

100 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758