Tematyka ekonomiczna wyraźnie przypadła wam do gustu. W tych niepewnych czasach bardzo interesuje was to, co dzieje się z waszymi ciężko zarobionymi pieniędzmi. Wpis pt. Co ty kurwa wiesz o pieniądzu przebił popularnością wszystkie dotychczasowe. Ponadto wzbudził sporo kontrowersji, co widać po reakcjach. Polecam lekturę tego wpisu wraz z komentarzami (Co ty kurwa wiesz o pieniądzu – wasze komentarze). Naprawdę warto.
W komentarzach do wspomnianego wpisu zarzucano mi m.in., że na niczym się nie znam, że opowiadam bzdury, albo że to bardziej skomplikowane, niż mi się wydaje. No cóż, jeśli chodzi o mnie, to jestem typowym humanistą. Moja wiedza matematyczna kończy się na poziomie późnej podstawówki/wczesnego gimnazjum. To jednak w ogóle nie przeszkadza mi w rozumieniu ekonomii. Dlaczego? Bo ekonomia to żadna wiedza tajemna. Ludzie boją się jej, bo kojarzy im się z czymś bardzo skomplikowanym. Ten lęk dodatkowo wzmaga język, jakim posługują się ekonomiści. Ale wystarczy, że na chwilę ściszysz medialny szum, przestaniesz słuchać różnej maści ekspertów, analityków i pracowników instytucji finansowych, a szybko przekonasz się, że za abstrakcyjnymi, nic niemówiącymi ci terminami kryją się dość proste mechanizmy. Z przywołanego wpisu wiecie już, jak działa współczesny system monetarny i jakie to ma dla was konsekwencje. Dziś spróbuję w prosty sposób przybliżyć wam inny ciekawy temat z dziedziny ekonomii.
Jednymi z najczęściej mylonych pojęć w ekonomii są waluta i pieniądz. W dzisiejszym świecie stały się one jednym i tym samym. Nawet Słownik języka polskiego w zasadzie traktuje je jak synonimy (waluta to „jednostka monetarna będąca podstawą systemu pieniężnego w danym kraju”, a pieniądz to „środek płatniczy przyjmowany w zamian za towary i usługi lub zwalniający od zobowiązań”). Ale o ile każdy pieniądz może być jednocześnie walutą, tak nie było jeszcze w historii waluty, która byłaby pieniądzem…
Żeby zrozumieć różnicę między tymi dwoma pojęciami, najpierw musimy wiedzieć, co jest czym, czyli jakie cechy ma waluta, a jakie pieniądz. A więc, waluta musi być:
Walutą może być teoretycznie każda rzecz, która ma wszystkie powyższe cechy. Czy ma je na przykład liść? No prawie. Brakuje mu tylko trwałości. Czy ma je ropa? Niby tak, choć jej noszenie ze sobą mogłoby być problematyczne (ciecze są ciężkie). A czy ma je wszystkie papier? No jasne. Właśnie dlatego świetnie nadaje się on na walutę. Pamiętajmy, że złotówki, dolary, funty czy euro to tylko nazwy – papier to wciąż papier.
Pieniądz z kolei ma wszystkie cechy waluty oraz jeszcze jedną – tę, która go od niej odróżnia – czyli utrzymanie siły nabywczej w długim okresie. Czy dolar może być pieniądzem? Nie bardzo. Od momentu powstania Banku Rezerw Federalnych w 1913 r. do 2007 r. jego wartość spadła o 93%. Czy funt może być pieniądzem? Mimo że jak na standardy waluty istnieje bardzo długo, bo od 1694 r., to do 2011 r. jego wartość spadła o ok. 99,5%. Co zatem możemy uznać za pieniądz? Chociażby metale szlachetne, w tym złoto.
Temat złota jest bardzo obszerny i wzbudza szereg kontrowersji. Nie da się go omówić w jednym wpisie, dlatego nie będziemy go teraz podejmować. Być może znajdzie się na to czas w przyszłości. Wróćmy do tematu bieżącego wpisu, czyli różnic pomiędzy walutą a pieniądzem. Spójrzcie na poniższą ilustrację (kliknij, aby powiększyć).
W prosty sposób pokazuje ona różnicę pomiędzy walutą a pieniądzem. W 1967 r. dobrej jakości garnitur kosztował 35 dolarów, czyli jedną uncję złota. W 2011 r. za jedną uncję złota spokojnie można było kupić dobrej jakości garnitur, ale za 35 dolarów pewnie trudno było kupić przyzwoite spodnie, o garniturze nie wspominając. Czy w 2013 r. coś się zmieniło? Nie, mimo że złoto, podobnie jak inne metale szlachetne, podlega pewnym wahaniom. Nie zanosi się też, by w tej kwestii cokolwiek zmieniło się w kolejnych latach, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że złota jako pieniądza używali już Egipcjanie, jakieś 5000 lat temu. Co ciekawe, tamto złoto w tej czy innej formie wciąż jest w obiegu. Używamy go po dziś dzień do celów inwestycyjnych i przemysłowych. A jak radzą sobie na tym tle waluty?
Według badania przeprowadzonego przez portal dollardaze.org (http://dollardaze.org/blog/), obejmującego 775 walut, historia nie zna przypadku waluty, która utrzymałaby swoją wartość w dłuższej perspektywie. Z walut objętych badaniem 20% wyszło z obiegu w wyniku hiperinflacji, 21% w wyniku wojny, 12% w wyniku uzyskania przez dany kraj niepodległości, 24% w wyniku reformy monetarnej, a jedynie 23% wciąż jest używanych, przy czym są już bliskie podzielenia losu pozostałych. Poniżej zdjęcie tego, jak chodziło się na zakupy podczas hiperinflacji w Zimbabwe, która w 2008 r. sięgnęła 89 tryliardów procent (89 700 000 000 000 000 000 000%).
Współczesne waluty to tzw. waluty fiducjarne, czyli nieoparte na żadnym dobru materialnym, a jedynie na zaufaniu (łac. fides – wiara). Średnia długość życia takiej waluty to…27 lat. Również system monetarny ma swoją średnią długość życia, i wynosi ona od 30 do 40 lat. Nie jestem historykiem monetarnym, ale statystyka ta całkiem nieźle wpisuje się w ostatnie znane mi „resety” takich systemów – Bretton Woods (1944), odejście od parytetu złota przez prezydenta Nixona (1971), i sytuacja bieżąca (2013), która każe nam sądzić, że reset jest tylko kwestią czasu.
Zbierając to wszystko do kupy, możemy śmiało powiedzieć, że waluty, których używamy na co dzień, niczym nie różnią się od banknotów z gry Monopoly. Takim właśnie porównaniem posługuje się James Rickards, jeden z moich ulubionych ekonomistów, autor książki „Currency Wars”. Swego czasu pokazywał on studentom oraz pięcioletnim dzieciom planszę zawierającą trzy obrazki: dolara, banknotu z gry Monopoly oraz złota, zadając im to samo pytanie: „Który z tych elementów nie pasuje do pozostałych?”. Studenci najczęściej nie potrafili udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Rozwodzili się na temat roli pieniądza tudzież statusu dolara jako waluty rezerwowej świata, twierdząc, że problem jest „bardziej złożony”. Pięciolatki bez wahania wskazywały na złoto…
Czy zatem ekonomia jest tak trudną nauką, skoro podstawowe pojęcia instynktownie rozumieją nawet pięcioletnie dzieci? Czy naprawdę nie potrafimy wyciągnąć wniosków z historii, która pokazuje nam, że każda waluta zawsze kończy tak samo? Przecież tak naprawdę naszymi pieniędzmi są nasza wolność i czas. Możemy je poświęcić, by zdobyć to, czego potrzebujemy do życia. Waluta nam te pieniądze odbiera, bo cały czas traci na wartości, przez co musimy poświęcać więcej naszej wolności i czasu, by mieć dokładnie to samo, co wcześniej. Kiedyś rodzina mogła wyżyć za jedną pensję. Dziś to niemożliwe. Oznacza to, że dużą część naszych pieniędzy, czyli wolności i czasu, ukradła waluta. Nie na darmo mówi się przecież, że czas to pieniądz…
Źródła:
Polub bloga na Facebooku:
http://www.facebook.com/thespinningtopblog.
Zobacz też: Po nitce do kłębka, czyli witajcie w korpokracji.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: Bajeczki dla grzecznych dzieci – pecuniaolet
Pingback: Bajeczki dla grzecznych dzieci « Dziennik gajowego Maruchy
Pingback: Bajeczki dla grzecznych dzieci – Site Title
Pingback: O pieniądzach prawdziwych i nie tylko cz. IIIa – Mechanizm płacidła w postaci długu