Dobrze byłoby, żeby Premier Tusk niczego nie brał „na klatę”, tylko wreszcie ruszył głową i zdecydował się na stabilną politykę prorodzinną obejmującą rodziny nie tylko płacące podatek dochodowy ale wszystkie rodziny z dziećmi
1. Premier Tusk zostawił ponad 4-letnią retorykę dania ludziom satysfakcji z życia „tu i teraz” o czym mówił jeszcze w kampanii wyborczej 2011 roku, a także zapewnienia Polakom „ciepłej wody w kranie” i ogłosił, że nie ma innego wyjścia tylko przeforsowanie podwyższenia wieku emerytalnego.
Ba musi to zrobić bardzo szybko, wręcz w ciągu najbliższych 3 miesięcy, a więc bez poważnej rozmowy z jakąkolwiek grupą społeczną, bo inaczej jak twierdzi jej wprowadzenie nie będzie możliwe.
Tym zapowiedziom towarzyszą połajanki, że jak tego nie zrobimy natychmiast, to system ubezpieczeń społecznych, się zawali. A jeszcze przecież kilkanaście lat temu w roku 1998, partyjny kolega Tuska, Premier Buzek zachwalając ówczesną reformę emerytalną, zapewniał przyszłych emerytów, że będzie ich stać na tej nowej emeryturze nawet na wakacje pod palmami.
Co się takiego stało przez te 14 lat, że już nie tylko nie mówi się o godziwych emeryturach nawet tych wypłacanych z ZUS-u i OFE, a wręcz straszy, że jak teraz nie podniesiemy wieku emerytalnego kobiet o 7 lat, a mężczyzn o 2 lata, to system emerytalny okaże się niewypłacalny? Przypomnę tylko, że tamta reforma oprócz uzależnienia przyszłej emerytury od odprowadzonej przez ubezpieczonego składki i wprowadzenia tzw. filara kapitałowego (OFE), wyraźnie zmniejszyła tzw. stopę zastąpienia (czyli relację emerytury do ostatniego wynagrodzenia) ze średnio 60% do średnio 36% (brutto) co oznaczało ogromną redukcję zobowiązań państwa wobec przyszłych emerytów.
2. Wyliczenia Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, które są przy okazji prezentowane, znowu roztaczają miraże przed przyszłymi emerytami, szczególnie kobietami.
Ich emerytury po wydłużeniu wieku emerytalnego mają wzrosnąć średnio aż o ponad 70% w relacji do tych gdyby podniesienia wieku emerytalnego nie było, podczas gdy te mężczyzn o niewiele ponad 20%.
Nic tylko bez szemrania zgodzić się na ten kolejny „cud Tuska” skoro po wydłużeniu wieku emerytalnego o 7 lat przyszła emerytura wzrośnie aż o ponad 70%, to tylko ludzie bez wyobraźni, będą w tej sprawie protestować.
Tyle tylko,że te kolejne obiecanki są palcem na wodzie pisane skoro do roku 2050 ma nas być tylko 32 mln, a więc mniej o 6 mln (przy dotychczasowym poziomie urodzeń) i to bez uwzględnienia ewentualnej migracji zarobkowej naszych obywateli.
3. Premier Tusk powinien wreszcie zostać poinformowany, że to wzrost liczby urodzeń jest kluczem do zapewnienia wypłacalności przyszłego systemu ubezpieczeń społecznych i to niezależnie od tego czy jest to system repartycyjny taki jak w ZUS czy system kapitałowy tak jak OFE.
O wypłacalności tego pierwszego będzie decydować liczba pracujących za 20, 30 i 40 lat, a więc liczba uroczonych w tym i w latach następnych. Im będzie ich więcej, tym większa szansa na to, że system ZUS – owski będzie wypłacalny.
Wynika to z tego, że mimo iż ZUS informuje nas o rosnących zapisach księgowych na naszych kontach ubezpieczeniowych, to żadnych pieniędzy tam nie ma, a nasze przyszłe świadczenia emerytalne będą realne tylko wtedy, kiedy podczas naszego przejścia na emeryturę, na rynku pracy będzie odpowiednio duża liczba pracujących odprowadzających składki ubezpieczeniowe.
Podobnie jest zresztą w systemie kapitałowym. Mimo tego, że odprowadzane do OFE składki są inwestowane w papiery wartościowe i z roku na rok ich wartość jest większa (w ostatnich 2 latach niestety mniejsza) to tak naprawdę o wartości tych papierów za 20, 30 lat będzie stanowiła ilość i zamożność tych, którzy wówczas będą chcieli te papiery kupić po odpowiednio wysokiej cenie. A to będzie znowu możliwe jeżeli na rynku pracy będziemy mieli dużo zatrudnionych i będą oni otrzymywali godziwe wynagrodzenia.
4. Dobrze byłoby, żeby Premier Tusk niczego nie brał „na klatę”, tylko wreszcie ruszył głową i zdecydował się na stabilną politykę prorodzinną obejmującą rodziny nie tylko płacące podatek dochodowy ale wszystkie rodziny z dziećmi, politykę mieszkaniową skierowaną do ludzi młodych, wreszcie politykę rynku pracy pozwalającą młodym na stabilne zatrudnienie.
To wszystko oczywiście trudniej przygotować, wymaga to także skierowania na te cele dodatkowych pieniędzy ale tylko taka polityka, oznacza zmierzenie się z przyczynami zapaści w systemie ubezpieczeń społecznych, a nie walkę z ich skutkami przez podnoszenie wieku emerytalnego. Ale czy tę ekipę rządową stać na taki wysiłek ? Mam poważne wątpliwości.