Władysław Serafin nie tylko wiedział, że w jego gabinecie pracuje ukryta kamera, ale sam pomagał ją instalować pracownikom swojej telewizji TVR – podaje „Gazeta Wyborcza”.
Nagranie rozmowy Serafina z Władysławem Łukasikiem jest dłuższe niż wersja, jaką znamy z mediów – mówią informatorzy z trzech niezależnych od siebie źródeł.
Artykuł "Gazety" potwierdza informacje, jakie wcześniej powtarzali dziennikarze zajmujący się polityką: że istnieje dłuższa wersja "taśm PSL", która pokazuje, że to Serafin zlecił nagranie. Choć kilka razy temu zaprzeczał i sprawę taśm nazywał "prowokacją". Na taśmach Serafin wyciąga ze zwolnionego właśnie z funkcji szefa Agencji Rynku Rolnego Władysława Łukasika informacje o nepotyzmie, nieprawidłowościach finansowych i wykorzystywaniu ARR i jej spółek przez ludzi ministra Marka Sawickiego. W efekcie Sawicki podał się do dymisji.
– Sam kazał ustawiać kamerę w tym miejscu – mówią informatorzy "Gazety". – Kamera była włączona na długo przed wejściem Łukasika. I zarejestrowała, jak prezes instruuje młodego człowieka znającego rzemiosło telewizyjne, w którą stronę ma być skierowana. Później Serafin wychodzi, znów wraca. W końcu pojawia się z Łukasikiem. Do mediów trafiła zmontowana wersja nagrania, choć i z niej nie udało się wyciąć poszlak wskazujących na rolę prezesa. Przecież nieprzypadkowo odsłania obiektyw na początku rozmowy i zasłania, kiedy usłyszał, co chciał.
Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,12174194,To_Serafin_ustawial_nagranie___widac_to_na_dluzszej.html