Raport Macierewicza w sprawie likwidacji WSI a właściwie formalno-prawne następstwa jego opublikowania ciągną się już ponad 7 lat i ciągle nie wiadomo czym on właściwie był. Dokumentem państwowym nie, chociaż opublikowany w Dzienniku Ustaw, przewodniczący nie był funkcjonariuszem publicznym bo mu nie płacono ale był o dziwo funkcjonariuszem pełniącym publiczną funkcję. Mylił się publikując nie zawsze sprawdzone a niekiedy kłamliwe informacje ale ponieważ „myślał” inaczej więc odpowiedzialności nie ponosi. Prokurator umarzający postępowanie pisze w uzasadnieniu: „tworząc raport, „przekroczył uprawnienia”, umieszczając w nim nieprawdziwe lub źle sprawdzone informacje. Nie dopełnił też obowiązku „rzetelności i staranności”. Stwierdza nawet, że postępowanie Macierewicza uznać należy za „działanie na szkodę interesu publicznego i prywatnego”, a zamieszczenie przez niego nieprawdziwych informacji naruszyło prawa wymienionych w raporcie osób i firm…”.
Prokurator Stryjewski może pisać o naruszeniu prawa ale sprawę umarza. Bo interpretuje prawo inaczej niż wydające wyroki sądy mówiące o „dokumencie” i „funkcjonariuszu publicznym”. Jak widać „prawo” jest na tyle elastyczne iż te same fakty co innego znaczą w prawie karnym i cywilnym. W jednym są „kłamstwem” a w drugim „kłamstwem ale…”. Sytuacja dosyć kuriozalna i prawdopodobnie szopka z raportem Macierewicza będzie kontynuowana ponieważ nikt za to nie odpowiada a zażalenia na decyzję prokuratury już są składane i prawdopodobnie ta sama prokuratura będzie jeszcze ciągana po sądach.
Prezydent Lech Kaczyński chyba nie bardzo zdawał sobie sprawę z konsekwencji decyzji dającej przewodnictwo komisji do spraw likwidacji WSI w ręce Antoniego Macierewicza. Jednak jako prawnik zapobiegł publikacji aneksu do raportu w Dzienniku Ustaw. Według samego pana Antoniego popełnił błąd, który powinien naprawić prezydent Komorowski tym bardziej iż sam pan Antoni twierdzi, wbrew opinii prokuratury, że dokumentem raport jednak jest.
Prokuratura apelacyjna wydając wątpliwe orzeczenie sprowadziła gromy na swoją głowę. Już nikt nie wie jak interpretacja jest właściwa, kto za co i w świetle jakich przepisów odpowiada, co jest kłamstwem a co prawdą i o co właściwie to całe zamieszanie. Sprawa niewątpliwie dotrze jeszcze do Trybunału Konstytucyjnego ale czy rozwieje wątpliwości w sprawie tak zagmatwanej? Będzie chyba tak jak zawsze czyli w zależności od przekonań partyjno-politycznych będziemy sobie wyrabiać opinie.
Historia powołania komisji sięga roku 2006. Sejm RP przygotował wtedy uchwałę w takiej postaci, której konsekwencji nie przewidział a jej skutki odczuwa państwo do dzisiaj. 160 stron prokuratorskiego uzasadnienia nie rozwiewa wątpliwości a nawet wprost przeciwnie. Nieprofesjonalne przygotowanie ówczesnej decyzji o rozwiązaniu WSI pokazuje do dzisiaj jak bardzo brakowało czy brakuje w sejmie RP ludzi odpowiedzialnych, fachowych i umiejących przewidzieć skutki swoich decyzji. Zadanie wykonano ale odpowiedzialnych brak. Sprawa reorganizacji służb specjalnych, w założeniu w każdej państwowej strukturze tajnych czy poufnych, jest rozpatrywana przez publiczną opinię. A jak to się kończy widzimy w przypadku Snowdena ujawniającego archiwa CIA.