Aleksander Ścios napisał kolejny tekst, w którym sugeruje agenturalną genezę „Nowego Ekranu” i jego inicjatyw. Moim zdaniem stosuje retorykę niekorzystną dla PiS, zniechęcającą do niego część wyborców.
Kolejny tekst o NE Aleksandra Ściosa nosi tytuł: „NOWY EKRAN – STARE METODY”. Autor ostrzega przed współpracą z „Nowym Ekranem”, zarówno w samym tekście, jak i swoich do niego komentarzach. Przytaczane przez niego „dowody” domniemanej agenturalnej genezy i celów NE mają charakter dedukcyjny.
Introdukcja – „trzecia siła, czyli dezintegracja”
Wstęp do tekstu jest kompilacją następujących tez i sformułowań:
A zatem we wstępie do notki każdą nową inicjatywę polityczną, która mogłaby się pojawić lub pojawia na rynku politycznym w Polsce, Aleksander Ścios opisuje w kategoriach działań operacyjnych służb PRL.
Próbuję sobie zadać pytanie co by mnie spotkało, gdybym to ja na przykład – będąc ewentualnie niezadowolona z obecnego funkcjonowania partii w Polsce (a jestem) – próbowała zakładać jakieś nowe ugrupowanie. Dowiedziałabym się od Ściosa, że jestem „fałszywą alternatywą”, „dezintegruję środowiska prawicowe”, „mam na celu uszczuplenie elektoratu partii zagrażających układowi”, „jestem postacią podejrzanego autoramentu”, „zmniejszam szanse prawdziwej opozycji”, „moje działania mogą mieć wpływ na ostateczny wynik wyborczy PiS-u”, „niesłusznie korzystam z ewentualnego potencjału zaufania społecznego”, „nie jestem autentyczną opozycją a jedynie człowiekiem politycznej alternatywy” (nb. w tym miejscu nie rozumiem o co chodzi), „jestem kontrolowana przez służby PRL, a moje działania tylko pozornie mają charakter żywiołowy i oddolny”.
Uff. Bogu dzięki, że nie przyszedł mi do głowy taki pomysł, a wiek i brak stosownych możliwości finansowych i organizacyjnych oraz wiedza o ograniczeniach stwarzanych przez obecną ordynację wyborczą, dodatkowo chronią mnie przed ewentualną próbą realizacji idei poszerzania politycznego rynku, czyli rzucania się z motyką na słońce i w gardła zwolenników politycznego status quo.
Będąc ostrożna, nie narażam własnej reputacji. Ale co inni: młodsi, ambitniejsi, mądrzejsi, bardziej zdeterminowani, z większymi możliwościami organizacyjnymi? A tacy są na NE.
Też muszą uważać. Bo po wyżej cytowanych 10 sformułowaniach, każdy założyciel nowego ugrupowania politycznego w Polsce, a nawet istniejącego, ale rywalizującego po tzw. prawej stronie sceny, musi być postrzegany jako agent, a co najmniej bezwolne narzędzie w rękach agentury. Tak to przedstawia Ścios.
To jest koncepcja, która – jeśli jest koncepcją PiS-u – może część elektoratu wyborczego od niego odstręczać. Znacznej części wyborców nie da się bowiem przekonać, aby głosowali na partię, która zdaje się uważać, że ma monopol na działania polityczne „na prawo” od PO, a przy tym nie jest zainteresowana współpracą wyborczą z innymi ugrupowaniami, a nadto konkurentom przykleja etykietki agentów.
Proszę zwrócić uwagę, jak stanowczo wypowiada się Ścios we wczorajszym wywiadzie dla portalu „Blogmedia24”:
„Nie wierzę natomiast, by istniała możliwość zjednoczenia „prawicy”. Głównie dlatego, że poza PiS-em stanowi ona konglomerat egzotycznych postaci i chorobliwych ambicji, ale również agenturalnych powiązań. Gdyby taka możliwość istniała, a środowiska prawicowe były dojrzałe i odpowiedzialne, integracja nastąpiłaby już po tragedii smoleńskiej. Wybory prezydenckie rozwiały wszelkie wątpliwości i pokazały wyraziście, kto jest kim na „polskiej prawicy”. Dlatego sądzę, że w ocenie rzeczywistych intencji i wartości poszczególnych środowisk, warto stosować „optykę smoleńską”. To prawdziwie polski, narodowy punkt widzenia”.
Zupełnie ubocznie przypominam, że w drugiej turze wyborów prezydenckich Jarosława Kaczyńskiego poparli: Marek Jurek, Kornel Morawiecki oraz Janusz Korwin-Mikke. O co więc Ściosowi chodzi? Co mu daje prawo do sugestii o braku odpowiedzialności, egzotyce, chorobliwych ambicjach i podejrzanych intencjach liderów prawicowych? Przecież to czarna propaganda w najczystszej postaci.
Kto nie może działać publicznie?
Następny rozdział tekstu A. Ściosa jest poświęcony sponsorowi Nowego Ekranu.
Zastrzeżenia pod adresem Ryszarda Opary są następujące (cytuję):
Jak z powyższego zestawienia wynika, wojskowi – co do zasady – powinni trzymać się z daleka od działań publicznych, szczególnie ci, którzy mieli (mają) jakiekolwiek związki ze Stowarzyszeniem Pro Milito (tym bardziej, że do Pro Milito należą też niektórzy działacze SOWY). Ponadto – zdaniem Ściosa – wszyscy ci ludzie tylko udają patriotyzm i zainteresowanie sprawami obronności, a na swoich stronach internetowych wyłącznie stosują chwyty retoryczne w postaci rzekomego zaangażowania w sprawy stanu armii, losu pokrzywdzonych, czy też – jak to nazywa Ścios – problematyki „bogoojczyźnianej”. W rzeczywistości ich zamiary mają być takie, jak określono na wstępie – czyli: dezintegrowanie środowisk prawicowych oraz uszczknięcie kilka procent wyborców z elektoratu PiS-u.
Ścios – przy okazji – po raz kolejny dezawuuje legalną i znaczącą w swoim czasie partię „Samoobrona”, podkreślając, że byli z nią związani niektórzy działacze Pro Milito, a także sugeruje, że Szeremietiew popełnia błąd publikując na stronach Pro Milito i utrzymując kontakty z wojskowymi.
Nowy Ekran, posiadając relacje z „tymi” wojskowymi (Wilecki, Skrzypczak, Toczek), pozwalając im publikować na portalu, poświęcając dużo miejsca problematyce obronności i korzystając z pomocy finansowej absolwenta WAM, jest – zdaniem Ściosa – całkowicie niewiarygodny i uwikłany w działania operacyjne dezintegratorów.
Nie mam najmniejszego zamiaru wchodzić w polemikę z tezami autora o Nowym Ekranie, jako dezintegratorze prawicy. Są one po prostu na gruncie dedukcji nieweryfikowalne. To czas dostarczy możliwości ich empirycznego sprawdzenia. Jeśli ŁŁ i Szeremietiew weszli w jakieś „podejrzane” układy personalne, dowiemy się o tym. Myślę, że najszybciej od nich samych. Nie ma powodu, by lekceważyć rozeznanie i doświadczenie polityczne Szeremietiewa lub a priori przypisywać złe intencje redaktorowi naczelnemu NE.
Jest rzeczą oczywistą, że każdy ma prawo zdecydować, czy odpowiada mu portal, którego sponsorem jest pan Opara, który ponad wszelką wątpliwość ukończył uczelnię wojskową i jest – jak widać – nadal zainteresowany problemami obronności, ma znajomych wojskowych i utrzymuje z nimi kontakty.
Osobiście uważam, że bardzo dobrze, że istnieje popularny portal na którym problemy obronności Polski są traktowane z należytą uwagą i przedstawiane cywilom w sposób rzeczowy przez wojskowych.
Zastanawiam się też, czy jest rzeczą właściwą czynić podejrzanymi wszelkie działania publiczne ludzi wojska. Nawet wówczas, gdy przeciwwskazań nie widzi – powtórzę ten argument – tak doświadczony polityk, jak Romuald Szeremietiew, będący przez 10 lat ofiarą wrogiej operacji, realizowanej z udziałem oficerów WSI. Niestety, wywód Ściosa jest w tym miejscu niewystarczający. Odmawianie wojskowym prawa do wypowiedzi na tematy obronności czy w innych sprawach publicznych, jest – w mojej ocenie błędem. Patrząc tylko z pragmatycznego punktu widzenia, to też jest elektorat i to liczny, którego nie powinno się w ostentacyjny sposób lekceważyć. Nie mówiąc już o tym, że Ścios nie przedstawił żadnego dowodu na to, iżby na przykład generał Skrzypczak, publikujący w NE, miał kierować się motywacją „dezintegracji polskiej prawicy”.
Mam wrażenie, że jest to błędna retoryka, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów.
Czy spór z Bankiem Pekao SA jest dowodem na bycie aferzystą gospodarczym?
W tekście Ściosa jest opisany konflikt Ryszarda Opary z Bankiem Pekso SA. Podnoszona jest kwestia wysokości długu i listu gończego wystawionego za biznesmenem, w związku z zarzutem prokuratorskim ukrywania majątku przed wierzycielem-Bankiem.
Więcej informacji – niestety dalece nie wystarczających – można znaleźć tutaj.
Opara ma być winien Pekao SA 35 mln zł niespłaconego kredytu (dziś z odsetkami wynosi on ok. 80 mln zł), jednocześnie on sam wniósł w 2010 roku pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie o odszkodowanie i zadośćuczynienie przeciwko Pekao i CDM Pekao o ponad 306 mln zł odszkodowania. Zawiadomił również prokuraturę o oszustwie, jakiego mieli dopuścić się przedstawiciele władz tych instytucji. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku chodzi o domniemane manipulacje związane z udzieleniem kredytu Ryszardowi Oparze w 2001 r. na zakup 10 proc. akcji Elektrimu S.A. – spółki, której niedługo po pechowej transakcji zaczęła grozić upadłość. Opara miał być zmuszany przez Bank do zakupu akcji Elektrimu pod groźbą wypowiedzenia umowy kredytowej.
Sprawa jest niejednoznaczna także z tego powodu, że Sąd Najwyższy w Queensland w Australii odrzucił w marcu 2010 r. bankowy tytuł egzekucyjny, o jaki Pekao SA ubiegało się na terenie Australii. Czyli nie uznano polskich tytułów wykonawczych opartych o ten tytuł.
Osobiście co do zasady jestem ostrożna w entuzjastycznym przyjmowaniu informacji pochodzących z polskiej prokuratury o ściganiu aferałów gospodarczych. Ilość „błędów” popełnianych przez polskich śledczych jest nieprawdopodobna. Skutkiem są firmy upadłe tylko z powodu omyłek wymiaru sprawiedliwości (bez żadnych innych powodów merytorycznych), zniszczone ludzkie biografie, i to często najbardziej przedsiębiorczych osób, niespodziewane kariery finansowe różnej maści rzeczywistych oszustów, wspieranych przez „mylące się” organy prokuratury, etc.
Zagraniczne banki działające w Polsce nierzadko działają na szkodę polskich klientów i akcjonariuszy, a także Skarbu Państwa.
Bank Pekao SA zajmuje tutaj szczególne miejsce. Ogromną dokumentację w tym zakresie zgromadziło Stowarzyszenie „Przejrzysty Rynek”, kierowane przez Jerzego Bielewicza, jednego z redaktorów NE.
Kto nigdy nie czytał publikacji Bielewicza, niech przeczyta choćby ten pozew:
Ale warto też zobaczyć, jak załatwiani są indywidualni przedsiębiorcy:
Polskich klientów – wespół z prokuraturą – niszczą też polskie Banki. Polecam analizę poniższego przypadku:
Prokurator Przybylska-Michalak nie powinna kierować prokuraturą
O tym jak mafia załatwiała przez 10 lat Janusza Górzyńskiego
Moim zdaniem, Ścios popełnia karygodny błąd wywodząc przedwcześnie – ze sporu cywilnego między dość niewiarygodnym Bankiem a Ryszardem Oparą – kryminalne insynuacje dotyczące tegoż ostatniego. Powtórzę jeszcze raz, nie ma powodu by dzisiaj w Polsce traktować informacje pochodzące z prokuratury jako miarodajne.
W tym miejscu Ścios – w mojej ocenie – wyrządza też „niedźwiedzią przysługę” PiS-owi, z którym jest utożsamiany.
Na coś się trzeba zdecydować, albo prokuratura działa źle (a tak jest w rzeczywistości) albo traktujemy ją jako wiarygodne źródło danych. Stanie w rozkroku sprawia, że PiS jest często podejrzewany o brak obiektywizmu, uznaniowość, a nawet stronniczość. Nie należy popełniać tego błędu.
Styl komunikacji Ściosa – nieomylność i nadużywanie słowa hańba
Publikacje Ściosa są niejednokrotnie interesujące. Zawierają wiele danych faktograficznych, nie zawsze łatwo dostępnych, pisano są jasno, poruszają ważne tematy.
Nie zawsze można się zgodzić z konkluzjami Ściosa, gdyż przyświeca im swoista metaperspektywa poznawcza. Ścios opisuje świat przede wszystkim jako teatr działań agenturalnych.
Nie będę się w tym miejscu odnosić do trafności takiego ujęcia, gdyż to bardzo złożona kwestia. Chcę tylko zwrócić uwagę na styl komunikacji Ściosa.
Ścios nie uznaje równoprawnej dyskusji. Osoby mające inną opinię lub przedstawiające inne fakty niż on nazywa po prostu głupcami i chamami oraz wyprasza ze swojego blogu.
Kilka razy ścięłam się ze Ściosem na jego blogu. Głównie w sprawach nieadekwatnych ocen Kościoła Katolickiego w Polsce, gdzie Ścios używa względem całego Kościoła osądów typu „hańba”, w okolicznościach, gdy jego zastrzeżenia dotyczą pojedynczych hierarchów. Gdy oponowałam, Ścios był zawsze nieprzyjemny i nie podejmował merytorycznych wątków. Skłoniło mnie to napisania takiej ogólnej rekapitulacji o nim w dyskusji na Blogmediach (pod notką zatytułowaną „Wielka burza w szklance wody, czyli Nowy Ekran”):
21. Moje zarzuty względem Ściosa
Rebeliantka, ndz., 08/05/2011 – 21:41
Przy tym narcyz. Wścieka się, gdy podejmować z nim zdecydowaną polemikę.
Reasumując. Nie ufam jego analizom. Są zbyt teoretyczne, podporządkowane sztywnym założeniom poznawczym, których pan Ścios nigdy nie jest skłonny weryfikować.
Zgadzam się, że moja wypowiedź była ostra. Ale Ścios nazwał ją u siebie haniebną. A więc sami zobaczcie, czy mam rację:
Przykład pierwszy – moja dyskusja na blogu Ściosa z Seawolfem pod notką: „Nowy Ekran – stare metody”
@seawolf
"Natomiast zbawcy ojczyzny z Sowy maszerujący czwórkami do urn, tym razem, jako "arystokracja Boga" walcząca o intronizację Chrystusa Pana, sorry, zapala mi się lampka alarmowa".
http://cogito.salon24.pl/312186,nowy-ekran-stare-metody#comment_4479019
Nie rozumiem Twoich obaw – w tym względzie – Seewolf. To SOWA jest tak liczna, aby należało się obawiać, że zmieni wynik wyborczy?
Zupełnie na marginesie, nie mam nic przeciwko temu, aby wojskowi poznali posłannictwo sługi bożej Rozalii Celakówny i głosowali biorąc je pod uwagę. Nie wydaje Ci się, że Twój persyflaż jest niestosowny?
REBELIANTKA 71 3262 | 03.06.2011 09:54
rebeliantka
Proszę, żeby Pani powstrzymała się przed wyrażaniem jakichkolwiek opinii na moim blogu. Odsyłam w miejsca dla Pani przyjazne.
Nie zwykłem gościć ludzi Pani pokroju, rozpowszechniających na mój temat haniebne i fałszywe sądy.
Żegnam.
ALEKSANDER ŚCIOS 593 13119 | 03.06.2011 10:15
@Aleksander Ścios
To jest Pańska subiektywna interpretacja. Mająca charakter pomawiający, zresztą.
Nadto nie zwracałam się do Pana, tylko do Seawolfa. A na Pańskim blogu wyłącznie z powodu niestosownych sugestii Seawolfa, dotyczących osób upowszechniających wiedzę o posłannictwie Rozalii Celakówny.
Oczywiście może Pan korzystać ze swoich uprawnień osoby prowadzącej ten blog. Nawet w sposób niezgodny z dobrymi obyczajami.
REBELIANTKA 71 3263 | 03.06.2011 10:30
@rebeliantka
"Nie wydaje Ci się, że Twój persyflaż jest niestosowny?"
Nie, nie wydaje mi się.
Pozdrawiam
SEAWOLF 497 7343 | 03.06.2011 11:06
@rebeliantka
"Nie rozumiem Twoich obaw – w tym względzie – Seewolf. To SOWA jest tak liczna, aby należało się obawiać, że zmieni wynik wyborczy?"
Nie tyle liczna, co wpływowa. W każdym województwie był sowiecki rezydent , kazdy miał co najmniej 10 agentów, do tego nielegały, śpiochy, agenci wpływy, pozytecznie idioci. NIe na bazarach z pietruszką, tylko w kluczowych miejscach, w polityce, biznesie, mediach, uczelniach, kościele, mediach. Zniknęli? Nie ma byłych czekistów, sa tylko czekiści, jak mawia Putin.
Nie wejdzie żadna taka partyjka do Sejmu, oczywiście, tak jak nie weszła zadna poprzednia tego typu inicjatywa, ale nie o to tez tu chodzi. Chodzi o to, by urwac PiSowi te 2-3% głosów. Koniec, kropka, o nic więcej tu nie chodzi. Proste, jak konstrukcja cepa.
Niezależnie od urojeń ludzi, których ci fachowcy sobie wybrali, jako użyteczne narzędzie.
SEAWOLF 497 7343 | 03.06.2011 11:20
@seawolf
Moja ocena czynników wpływających na wynik wyborów jest inna. Dziękuję Ci za wypowiedź, ale nie będę odnosić się bardziej szczegółowo z uwagi na życzenie pana Aleksandra Ściosa, abym nie komentowała na jego blogu.
Natomiast jestem rozczarowana, że uznajesz za dopuszczalne ironizowanie na temat intencji osób piszących o misji Rozalii Celakówny. To nie jest właściwe.
Z tego powodu raz jeszcze podnoszę tą kwestię w tym miejscu. Czuję się zobowiązana reagować stanowczo, jak również wobec nieuzasadnionych rekapitulacji o polskim Kościele, który ma być Kościołem hańby, a nie kościołem wiernym Bogu i Ojczyźnie.
http://cogito.salon24.pl/310839,indeks-tekstow-nienapisanych
pozdrawiam
REBELIANTKA 71 3264 | 03.06.2011 11:40
seawolf
Będę Panu zobowiązany za nieprowadzenie dyskusji z Rebeliantką.
Ta osoba najwyraźniej nie pojmuje elementarnych zasad kultury, nakazujących opuścić miejsce, w którym jest się intruzem.
ALEKSANDER ŚCIOS 593 13121 | 03.06.2011 11:57
Przykład drugi – Ścios wyjaśnia blogerce grazss
Czytuję ten blog,
ale, ze względu na specyficzną drażliwość autora, nie komentuję.
Przeczytałam teraz wszystkie komentarze.
Jestem chyba w jakimś matrixie….
GRAZSS 17 5069 | 03.06.2011 11:22
grazss
Ta "drażliwość autora" jest wyrazem szacunku wobec stałych czytelników i ma za zadanie ochronę przed głupotą i chamstwem.
Tu nie dyskutuje się z głupcem, a chama wyrzuca się za drzwi.
Jeśli kogoś rażą takie zasady – ma setki innych miejsc.
ALEKSANDER ŚCIOS 593 13121 | 03.06.2011 11:53
I tak wygląda dyskusja z Aleksandrem Ściosem. On uprawia swoiste pranie mózgu czytelnikom na swoim blogu. Nie dopuszcza dyskusji, aby nie zostały osłabione jego tezy. Personalnie atakuje przeciwników i stosuje wiele technik ingracjacyjnych względem akolitów.
Nie jestem zwolennikiem takiej retoryki. Niezależnie od tego, że wiele tekstów i informacji Ściosa jest wartościowych, manipulacja podczas wymiany poglądów musi wzbudzać wątpliwości. Ja je mam. Poza tym trudno uznać, aby przy pomocy epitetów „głupiec” i „cham” udawało się pozyskać nowych lojalnych zwolenników. Spacyfikowani zamkną buzie, ale i tak będą myśleli swoje.
Jeśli Ścios jest jakąś kluczową postacią w PiS-ie, to ktoś powinien zwrócić uwagę na jego „techniki perswazyjne”.
I to by było na tyle.
Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosł.: sprzedajacych dym). Wspólzałozycielka Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów