Robert Ziegler za własne pieniądze i na własne ryzyko wybudował w Warszawie strzelnicę, gdyż taka była potrzeba.
Rok 1902. Polski nie ma. Warszawa znajduje się pod zaborem rosyjskim w tzw. Królestwie Polskim. Mieszkańcy są poddanymi cara Mikołaja II. Namiestnikiem cara Rosji na Królestwo Polskie jest Michaił Czertkow. Ochrana czuwa i dusi w zarodu wszelkie idee związane z ruchem niepodległościowym. Bez cenzury nie ma prawa wyjść żadne wydawnictwo. Szkoła rusyfikuje. Demokracji za grosz a ludzie nie są sobie równi, każdy rodzi się i umiera w swojej klasie społecznej. Warszawa liczy bez mała ¾ miliona mieszkańców.
Robert Ziegler przemysłowiec i kapitalista za własne pieniądze i na własne ryzyko buduje na terenach przylegających do rogatki Mokotowskiej tuż przy stacji kolejki wilanowskiej (między placem Unii Lubelskiej a Chocimską) na powierzchni 20 000 łokci kwadratowych (ok. 0,6 ha) bardzo nowoczesną strzelnicę nie ustępującą w niczym najlepszym zagranicznym zakładom tego typu.
Łowiec Polski, Nr 21/1902
Strzelnica mieści się w piętrowym budynku w stylu gotycko-romańskich ze strzelistą wieżą nad głównym wejściem. Na parterze usytuowano kilkanaście pokoi przeznaczonych na kasę, szatnię, poczekalnię, salę myśliwską, restaurację i pomieszczenia hotelowe. Na pierwszym piętrze przewidziano siedzibę dla Towarzystwa Strzeleckiego.
Strzelnica została wyposażona w trzy tory
Tor I – przeznaczony wyłącznie do strzelania ze sztucerów na odległość 50, 75 i 100 metrów. Jednocześnie mogły strzelać dwie osoby do dwóch tarcz znajdujących się koło siebie.
Łowiec Polski, Nr 21/1902
Tor II – przeznaczony do próbowania broni śrutowej długości 40 metrów i szerokości 4 metrów. Został wyposażony w 2 tarcze umieszczone na wózku, ustawionym na szynach, co pozwalało na uzyskiwanie dowolnych dystansów. Za pomocą liny drucianej i odpowiedniej maszyny strzelec mógł przyciągnąć wózek do siebie, by sprawdzić efekty.
Łowiec Polski, Nr 21/1902
Tor III – służył do wprawy w sztuce strzelania do zwierzyny w biegu. Długość toru wynosi 80 m a szerokość 10, z podziałem toru na dwie mety 40 i 80 metrów. Na dystansie 40 metrów strzela się z broni śrutowej do poruszających się figur lisów i zajęcy. Mechanizm, do którego zamontowane są figury jest tak skonstruowany, że zając trafiony w łeb lub komorę przewraca się, zaś trafiony w inną część ciała przemieszcza się dalej. Na tym samym dystansie można ćwiczyć strzelanie kulami do warchlaków.
Na dystansie 80 metrów można strzelać kulami do przebiegających dzików i jeleni oraz do kozła wynurzającego się na kilka sekund z gęstwiny.
Łowiec Polski, Nr 21/1902
Z boku toru urządzono strzelnicę dla pistoletów z tarczami umieszczonymi w odległości 10 i 30 metrów.
Tor IV – doświadczalny z próbo-siłomierzem systemu probierni broni Halensee pod Berlinem. Tor ten służył do przestrzeliwania broni śrutowej, nie tylko dla sprawdzenia gęstości pokrycie lecz i siły uderzenia. Innym urządzeniem była maszyna systemu Boulangera do obliczania początkowej szybkości lotu pocisku.
Dużą wagę położono na przyjęcie takich rozwiązań, które zapewnią całkowite bezpieczeństwo użytkownikom strzelnicy. Strzelnica została zabezpieczona przed możliwością wydostania się kuli poza obręb torów strzelniczych.
Rober Ziegler był mistrzem rusznikarstwa, posiadał własną fabrykę broni. Jednocześnie miał magazyn, do którego sprowadzał asortyment z najlepszych wytwórni zagranicznych.
Łowiec Polski, Nr 6/1904
Strzelnicę wybudował w celach marketingowych. Uważał, że możliwość wypróbowania broni a zarazem udoskonalenia swojego oka strzeleckiego przysporzy mu klientów zarówno z grona myśliwych jak i wojskowych.
Mucha, Nr 41/1911
Trzeba pamiętać, że myślistwo w owych latach traktowane było jako zajęcie nobliwe. Polowały wszystkie warstwy społeczne. Broń była powszechnie dostępna.
Wyższe warstwy polowały legalnie dla sportu, wieśniacy kłusowali, by przeżyć.
Niejeden gajowy w obawie o swoje życie omijał z daleka miejsca, w których spodziewał się zastać grupy kłusowników z bronią w ręku.
Być może w roku 1920 podczas Bitwy Warszawskiej niejeden żołnierz przeżył, gdyż w swoim czasie ćwiczył na strzelnicy mokotowskiej, polował… lub kłusował.
Przenieśmy się do Warszawy stolicy niepodległej Polski. Jest rok 1999. Przy ulicy Merliniego w Warszawie zostaje oddany do użytku obiekt z basenami i odnową biologiczną. Wybudowano go za pieniądze samorządowe zebrane z podatków. Ale inwestorem była fundacja założona przez urzędników gminy Centrum oraz klub Warszawianka.
Według kosztorysu budowa miała się zamknąć w kwocie 20 mln złotych. Kosztorys przekroczono sześć razy.
Po kilku latach przypadkiem wyszło na jaw, że pod głównym basenem znajduje się strzelnica, z której korzysta elita elit skupiona w tajnym ekskluzywnym klubie strzeleckim, gdzie wstęp mają wybrańcy (członkowie rządu, wyżsi wojskowi, handlarze bronią, prezesi i dyrektorzy z wielkich firm, posłowie, radni, zaufani politycy, oficerowie BOR). Podatnicy za strzelnicę zapłacili 1,3 mln złotych, nawet nie wiedząc o jej istnieniu oraz przeznaczeniu.
W czasie, gdy elita ćwiczyła rękę i oko dla zwykłego obywatela demokratycznego państwa urzeczywistniającego zasady równości i sprawiedliwości społecznej dostęp do broni zaczął za sprawą rozwiązań prawnych oraz działań propagandowych kojarzyć się z czymś absolutnie niestosownym i w złym guście, czym nie warto w ogóle zaprzątać sobie głowy.
I jak tu nie mówić o postępie cywilizacyjnym?
Spojrzenie na wspólczesnosc przez pryzmat historii mojej wielkopolskiej rodziny.
Jeden komentarz