Bez kategorii
Like

Seremet jak Jaskiernia?

06/06/2011
488 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Do jakich wniosków dojdzie kierujący się zdrowym rozsądkiem człowiek, słysząc, że były skarbnik Platformy Obywatelskiej miał konszachty z mafią i jej pieniędzmi finansował swoja partię?

0


 Tak się czasami zastanawiam, dlaczego w Polsce brakuje ludzi, którzy obejmując jakieś wysokie państwowe stanowisko nagle poczuliby misję i chęć oczyszczenia tej naszej stajni Augiasza? 

Dlaczego ciągle mamy do czynienia z selekcją negatywną i zamiast ludzi mądrych i odważnych, wysokie stanowiska obsadzają ludzie mali, dyspozycyjni, pozbawieni charakteru, moralnego kręgosłupa i własnego zdania?

Czy przestraszyły ich przykłady takich urzędników jak Michał Falzmann czy Walerian Pańko, którzy za zbyt poważne potraktowanie swoich obowiązków zeszli z tego świata?

Jeżeli tak, to po co podejmują się pracy na wysokich stanowiskach skoro boją się zrobić cokolwiek dobrego dla Polski?

Pytanie czysto retoryczne. Decyduje kasa, karierowiczostwo, zlecone zadania osłaniania tego szemranego establishmentu III RP.

Takim człowiekiem, z którym wielu naiwnych wiązało jakieś nadzieje był Prokurator Generalny, Andrzej Seremet.

Byli i tacy, którzy wierzyli, że tak wysokie i wydawałoby się niezależne stanowisko może wyzwolić w nim wielką odwagę i niczym włoski sędzia Giovanni Falcone, który wydał bezwzględna wojnę mafii, zacznie on uzdrawiać polską prokuraturę i walczyć z przestępczością na serio bez oglądania się na czyjąś przynależność partyjną czy wysoką pozycję na salonach tego PRL-bis.

Niestety dość szybko dotarło do naszej świadomości, że nie ma tu mowy o żadnym polskim Giovanni Falcone, a Andrzej Seremet przejdzie do historii najprawdopodobniej, jako drugi Jerzy Jaskiernia.

Kolejny facet na wysokim urzędzie bez kręgosłupa z ustami pełnymi wyświechtanych i znanych nam od lat frazesów i prawniczych śliskich formułek, za którymi widzimy człowieka, który nigdy salonowi III RP się nie narazi i będzie trwał do końca swojej kadencji poprawny politycznie i tchórzliwie zamykający oczy na patologie zżerające Polskę.

Jerzy Jaskiernia obejmując funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego doprowadził do ostatecznego ukręcenia łba aferze postkomunistów z tak zwaną „moskiewską pożyczką”.

Kto mi wskaże jakieś poważne demokratyczne państwo na świecie gdzie zupełnie legalnie i bez przeszkód może działać na politycznej scenie partia, o której powszechnie wiadomo, że już po tak zwanej transformacji ustrojowej korzystała z pomocy finansowej wrogiego mocarstwa?

Przecież to zaufani Kremla, Mieczysław Rakowski i Leszek Miller potajemnie od Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego przyjmowali pieniądze pochodzące na dodatek ze środków KGB. Taka partia w normalnym i poważnym państwie musiałaby zostać zdelegalizowana i słusznie posądzona o agenturalność.

Teraz zadaję sobie pytanie, komu mam wierzyć? Mariuszowi Kamińskiemu, byłemu szefowi CBA, człowiekowi, któremu nieuczciwości i barku zasad nie są w stanie udowodnić nawet najzacieklejsi wrogowie. Wszyscy dziennikarze, którzy osobiście go znają gryzą się czasami w język znając uczciwość, ideowość i bezkompromisowość tego człowieka. Mariusz Kamiński, jako działacz NZS czy Ligi Republikańskiej nigdy nie zmieniał swoich poglądów i ma życiorys polityczny czysty jak łza.  

Po drugiej stronie mam prokuratora Seremeta i znanego mi z afery hazardowej posła Drzewieckiego, którego przyjacielem jest skazany prawomocnym wyrokiem za korupcję biznesmen z branży hazardowej Sobiesiak i którego obciążają tacy mafiosi jak „Broda” czy „Waluś”..

Do jakich wniosków dojdzie kierujący się zdrowym rozsądkiem człowiek, słysząc, że były skarbnik Platformy Obywatelskiej miał konszachty z mafią i jej pieniędzmi finansował swoja partię?

Ja nie mam żadnych problemów ze wskazaniem tego, kto według mnie mówi prawdę w tej sprawie.

Wniosek jest jeszcze jeden.

Najbardziej lansowanymi przez wiodące media III RP są partie polityczne, z których jedna korzystała z pieniędzy KGB, a druga z brudnych pieniędzy mafii.

Jeżeli byśmy teraz prześledzili genezę powstania owych wspierających PO i SLD mediów i to, kim są ich właściciele to możemy dojść do wniosku, że Polska demokracja to ustrój dla wystrychniętych na dudka milionów polskich naiwnych i oszukanych obywateli.  

Zauważmy ile już głośnych nazwisk i politycznych karier umierało medialnie z chwilą, kiedy nie udało im ponownie załapać się do parlamentu. Pokryci kurzem zapomnienia odeszli w cień i polityczny oraz medialny świat o nich zapomniał.

Jak to się dzieje, że ten zdawałoby się logiczny mechanizm nie działa, jeśli chodzi o Leszka Millera czy Józefa Oleksego? Dlaczego komunistyczne mamuty takie jak Ciosek czy Dziewulski ciągle są przez media odgrzebywane i przedstawiane, jako najlepsi eksperci od Rosji czy walki z terroryzmem?

Jak to możliwe, że po 22 latach od transformacji, komunistyczny propagandysta Pastusiak nadal rozchwytywany jest przez wiodące media, jako „wybitny amerykanista”?

Komu zależy na tym, aby za plecami takich ludzi jak Napieralski czy Olejniczak znowu do sejmu wrócili byli komunistycznie sekretarze PZPR?

Przecież widać ewidentnie, że po aferze Rywina ci wystrugani naprędce młodzi lewicowi liderzy pełnią role znanych nam z biegów długodystansowych zajęcy, czy rozprowadzających w kolarstwie, których zadaniem jest ciągnięcie za swoimi plecami lub wiezienie na kole tych, którzy tak na prawdę będą później rozdawać karty.

Pamiętajmy, że wcale nie jest wykluczone, że za zasłoną moherowej klaty Olejniczaka, lewicowca o urodzie weneckiego gondoliera czy „ludzkiego” Grzesia Napieralskiego rozdającego o 6 rano jabłka klasie robotniczej do parlamentu mogą wejść nieodnalezieni do dziś  przez służby III RP ruscy agenci: Olin, Minim i Kat.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (22/2011)  

0

kokos26

„Drzewo wolnosci trzeba podlewac krwia patriotów i tyranów”

174 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758