Zamach w Smoleńsku uświadomił, mam nadzieję, wielu moim Rodakom, jak rozległą agenturą wpływu dysponuje w III RP Federacja Rosyjska. Wystarczyło tylko śledzić niekończące się dyskusje na łamach mediów mainstreamowych na temat przyczyn tej tzw. katastrofy. Tłumy „ekspertów” i „dziennikarzy” snuło swoje przypuszczenia i wygłaszało „nie budzące wątpliwości” teorie na temat tragedii z 10 kwietnia 2010 roku. Nie mam zamiaru przypominać tych bzdur, bo ciągle, choć z nieco mniejszym natężeniem, wylewają się te pomyje na głowy, albo raczej wlewają się do głów, Polaków z niezawodnego TVN-u, czy „Gazety Wyborczej”. Komu mało takich propagandowych dowodów na istnienie zdyscyplinowanej i niezwykle rozwiniętej rosyjskiej siatki agenturalnej, to niech sobie przeanalizuje wszystkie działania Wojskowej Prokuratury Okręgowej, tych wszystkich Parulskich i Szelągów, którym żadna kompromitacja intelektualna, czy formalno-prawna jest niestraszna, podczas wykonywania zadania.
Tu nie trzeba tęgich prawniczych głów, żeby stwierdzić, że śledztwo smoleńskie, które toczy się już ponad 3 lata, to porażka Państwa Polskiego, to porażka nas wszystkich. Trwa bowiem spektakl upokarzania polskiego społeczeństwa, odbierania mu narodowej godności i podmiotowości i co tu dużo mówić, skutecznego, niestety, wykazywania nam, że jesteśmy zwykłymi kretynami, którzy zasłużyli tylko, jak barany, na rzeź i oczywiście rzeź nierytualną. W tym stanie rzeczy pozostajemy bękartem Europy i trzeba nam to od czasu do czasu dobitniej, jak w Smoleńsku, przypomnieć!
Rosyjska agentura trzyma się nad Wisłą krzepko i posiada ugruntowane i wieloletnie tradycje. Hitler okupował Polskę przez blisko 6 lat i w żaden sposób nie mógł sobie poradzić z Polskim Państwem Podziemnym. Jak tylko „dziarscy chłopcy” z NKWD wzięli się do roboty w 1945 roku, a wielu uważa, że trochę wcześniej, to w oka mgnieniu zinwigilowali całą polską elitę niepodległościową. Jednych zabili, innych uwięzili, nielicznym udało się wyemigrować albo prowadzić nierówną walkę w lasach. Zastraszone i zatomizowane społeczeństwo musiało przyjąć sowieckie porządki. Szpiedzy, agenci, czy polscy zdrajcy obsiedli wszystkie instytucje życia publicznego. System został domknięty. I trwa do dzisiaj. Bo jeśli udało się esbecji zbudować w latach 80. XX w. blisko stutysięczna armię TW (tajnych współpracowników), a trzeba przecież do tego dodać regularne i oficjalne struktury PRL-u w postaci 2 milionów członków i kandydatów PZPR, armię Ludowego Wojska Polskiego (300 tysięcy ludzi z korpusem oficerskim szkolonym w Moskwie), gotową do wykonania każdego internacjonalistycznego zadania, czy to w Czechosłowacji w 1968 roku, czy w grudniu 1970 i 1981 roku, administrację państwową wszystkich szczebli, a także funkcjonariuszy i pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to warto podkreślić, że w proces umacniania władzy ludowej i budowę socjalizmu taki Wojciech Jaruzelski miał do pomocy kilka milionów Polaków. I kolejne kilka milionów uległych, bo skutecznie wystraszonych, którzy „chcieli jakoś żyć”.
W takim tłumie obsadzenie agentury było dla Rosjan dziecinna igraszką. Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa, że Breżniew z Andropowem, powiedzmy, mieli zaufanie do swoich polskich towarzyszy i, własnymi kanałami, nie dokonywali weryfikacji stanu zagrożenia kontrrewolucją w „priwislańskim kraju”. W tzw. służbach nikt nigdy nie darzy bezgranicznym zaufaniem zdrajców, dla zasady. I Rosjanie wiedzą o tym bardzo dobrze. Dlatego pezetpeerowscy aparatczycy nie mogli być pewni bezgranicznego zaufania u towarzyszy radzieckich. No chyba, że któryś z nich był matrioszką, co sugeruje się od czasu do czasu w przypadku Bieruta, czy Jaruzelskiego.
No i całą tę misternie zbudowaną strukturę, która w wielu korporacjach zawodowych i politycznych PRL-u stała się dziedziczna, mieli Rosjanie zaprzepaścić w 1989 roku? Wolne żarty! Nie po to Jaruzelskie, Kiszczaki, Piotrowskie, Wejcherty, Waltery, Żemki, Kuny, Żagle, Sekuły, Baraniny i inne badziewie ciężko pracujące dla Kraju Rad przez całe lata, wypruwali z siebie flaki, żeby powiedzieć Polakom przy Okrągłym Stole: – Weźcie sobie chłopaki ten kraj, bez żadnych warunków wstępnych. Wycofujemy swoich, a z waszymi, co z nami współpracowali, na pohybel, kamień do szyi i do Wisły. Zresztą, żeby wykluczyć jakiekolwiek kłopotliwe dywagacje na temat, kto ma sobie wziąć ten kraj, do Okrągłego Stołu zaproszono ferajnę z Bolkiem na czele. Kilku głupców z tego towarzystwa uważa do dzisiaj, że „robili politykę” i że to była „historyczna systemowa przemiana”, i że czerwoni pokojowo oddali władzę! No i wszyscy kolesie z dawnego NKWD, dzisiaj zwanego FSB zostali na swoich miejscach, wspierani przez pookrągłostołowy obóz zdrady i tysiące pożytecznych idiotów. Niekłopotliwe i komfortowe życie. Z rzadka tylko trzeba kogoś powiesić! O polonie nie wspominając, bo takie wysublimowane metody zostawiamy na Londyn, bo to prawdziwa metropolia, a nie jakaś dziura, zabita dechami, nad Wisłą!
Czasami jakiś agent się ujawni, bo życie to także cała masa przypadków i Kwaśniewski nieopatrznie, w ramach rekonwalescencji, po chorobie filipińskiej, zagra mecz tenisowy z Ałganowem albo Kulczyk wyjedzie do Wiednia z Kuną i Żaglem. Zresztą tatuś zostawili dyrektywy! Wtedy i tak włos z głowy nikomu nie spada, bo Łubianka czuwa, a zamieść pod dywan Kunę i Żagla można w pięć minut.
No to wróćmy na koniec do Smoleńska, tzn. do śledztwa w sprawie tzw. katastrofy TU-154M. Przez niektóre polskie media, ale nie te od „Gazety Wyborczej”, przemknęła bowiem, krótka informacja, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa nie zgodziła się na udział pełnomocników rodzin w badaniu próbek pobranych z wraku Tu-154 M. Takie historie w tym śledztwie powtarzają się co chwila. Amerykański ekspert Baden, którego niektóre rodziny chciały widzieć przy stołach sekcyjnych, także został odesłany z kwitkiem. Ktoś może zapytać, czego boją się wojskowi prokuratorzy? Uważam, że to fałszywy punkt widzenia. Szeląg i spółka niczego się nie boją. Oni wykonują polecenia. I zapewniam Was, że nic im nie grozi. W razie niesubordynacji tylko „seryjny samobójca”. Niesubordynacji jednak nie będzie! A czy ktoś zwrócił uwagę, jak młodym człowiekiem jest prokurator Szeląg? Ja zwróciłem. I co? Jakie wnioski?
Podobne polecenia wydawane są jak Polska długa i szeroka. Osiągnęliśmy po latach taki stan, że czasami tych poleceń nie trzeba już fizycznie wydawać. No bo wicie, rozumicie! I wszystko staje się jasne bez słów. Jak mało kto tę prostą zasadę zrozumiał, taki na przykład, redaktor Jarosław Kuźniar.
A rosyjska agentura rośnie w siłę czy to w ABW, czy to w kontrwywiadach różnej maści. Zapytajcie ministra Sienkiewicza Bartłomieja; on musi coś wiedzieć na ten temat. Przecież był przypadkiem ekspertem od spraw wschodnich, Możejek, paliw, energetyki i spółek skarbu państwa i nie mógł być tylko malowanym ekspertem, skoro dzisiaj z taka pewnością w głosie zapewnia, że monopol na przemoc ma państwo. Na Łubiance mu podpowiedzieli? Kiepskie ma ten minister Sienkiewicz Bartłomiej inicjały – „SB”, zwłaszcza, że wszędzie wokół czai się FSB.
Post scriptum
Czytajcie uważnie komentarze zamieszczane w sieci, bardzo często na bardzo poważnych tzw. prawicowych portalach. Odnoszę wrażenie, że rosyjską agenturę wpływu bardzo łatwo tam zidentyfikować. Jest wszechobecna! I ma jeden cel, relatywizować rzeczywistość, fakty historyczne a także siać niepokój i zwątpienie; czyli divide et impera. Doświadczyłem tych praktyk także tutaj na „3obiegu”, ot choćby w przypadku „dziarskich sowieckich chłopców”, którzy przegonili hitlerowską watahę i winni jesteśmy im za to wdzięczność! Uurraaa…
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.