Taką otrzymałem odpowiedź na pytanie, dlaczego rotmistrz Witold Pilecki jest systematycznie pomijany w rocie apelu poległych
Tadeusz Kasprowicz
Taką otrzymałem odpowiedź na pytanie, dlaczego rotmistrz Witold Pilecki jest systematycznie pomijany w rocie apelu poległych podczas uroczystości, upamiętniających żołnierzy NSZ z oddziału „Bartka”, zamordowanych 26 września 1946 r. w lesie niedaleko miejscowości Barut, pow. Strzelce Opolskie. Zbrodni dokonały wspólnie sowieckie NKWD i „polskie” UB.
Pytanie to zadałem pewnemu oficerowi Wojska Polskiego po zakończeniu tegorocznych, dla mnie trzecich, uroczystości na leśnej polanie, w miejscu kaźni.
Pełną odpowiedź ów oficer zaczął od tego, że rotę apelu układa się i zatwierdza w Warszawie, czyli w MON. Poradził mi więc, bym tam skierował swoje uwagi i sugestie. Zamiast jednak na tym poprzestać, wygłosił dość długi komentarz, mający uzasadnić decyzję ministerialnych urzędników.
Takich, jak rotmistrz Witold Pilecki, stwierdził, było wielu, i nie sposób ich wszystkich wymieniać imiennie, bo apel poległych trwałby zbyt długo. W pewnym momencie użył nawet określenia „pan Pilecki”, jakby szło o jakiegoś szemranego cywila, lecz natychmiast się z tego wycofał, wracając do formuły „rotmistrz”.
Ponadto, ciągnął dalej, rotmistrz Witold Pilecki nie został pominięty, bo z pewnością mieścił się w jednej z wezwanych do apelu formacji, choć nie powiedział w jakiej. Być może nie wiedział.
Zwrócił też moją uwagę na to, że imiennie zostali wezwani jedynie niektórzy z wyższych dowódców (zauważyłem to wcześniej bez niego). Wśród nich najniższy rangą był major Henryk Dobrzański – „Hubal”. Pozostali to głównie generałowie. Jakże więc w takim otoczeniu wymieniać rotmistrza, czyli kapitana, należącego do grupy oficerów młodszych, skoro nawet wśród oficerskich żon istnieje hierarchia ważności, odpowiednio do rangi mężów – to już oczywiście mój komentarz, żadną miarą nie przystający do bohaterskich generałów i majora Hubala.
Żywo natomiast zareagował na moje słowa, że ministerialne pomijanie rotmistrza jakoś dziwnie koresponduje z wynikiem głosowania w parlamencie europejskim o uznanie Witolda Pileckiego za rodzaj patrona i symbol całej Europy w walce z totalitaryzmem. Przeciwko niemu, przypomnę, głosowali polscy eurodeputowani z PO i SLD, a wraz z nimi – Stanisław Jałowiecki, ówczesny europoseł z Opola.
Mój rozmówca zaprzeczył, jakoby te dwie sprawy miały ze sobą coś wspólnego. Z pewnością – ani MON nie uzgadniało apelu poległych z europosłami, ani europosłowie nie mieli wpływu na jego treść. Nikt zresztą, łącznie ze mną, czegoś takiego nie twierdzi. Ale wstrętny klimat duchowy, jaki stworzyła i nadal stwarza partia, rządząca w Polsce od kilku lat; partia, sprzyjająca antypolonizmowi w kraju i poza nim oraz promująca anty-Polaków, nie mógł ominąć urzędników MON. A także niektórych polskich oficerów.
foto ze strony:
http://reduta.org.pl/index.php?q=node/51
tekst ze strony:
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=563
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.