Rehabilitacja II
03/04/2012
512 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
Dokończenie zaczętego posta.
9 Dzień
Zamieniłem masaż kręgosłua na masaż nóg i spokojnie czekam na powrót do domu. Ma po mnie przyjechać kolega. Do tego czasu chodzę oczywiście na wszystkie przypisane mi zabiegi. W cenie turnusu mogę mieć trzy.
Jak już wspominałem ten SRT jest według mnie fenomenalnym urządzeniem. Są oczywiście przeciwskazkazania do jego stosowania, ale wynikają one bardziej z nie do końca poznanego zakresu jego działania niż z realnego zagrożenia. W końcu to nowość nie tylko na skalę krajową, ale i światową. Znajomość samego efektu stochastycznego też jest stosunkowo świeża. Datuje się na lata 80-te ubiegłego wieku. Lista dobroczynnych efektów jest ciągle uzupełniana i rośnie. Postępuję nieco wybiórczo, bo skupiam się tylko na działaniach pozytywnych. Tylko takie mnie interesują, więc z obiektywniością nie ma to nic wspólnego.
Teraz opiszę o efektach jego działania zaobserwowanych w praktyce. Nie wiem czy są wymienione w internecie. Jednym z zaobserwowanych skutków ubocznych jest dobre samopoczcie. Podobno podczas zabiegu jest wydzielany przez mózg jakiś hormon szczęścia. W każdym bądź razie przyjeżdżają ludzie z depresją i sobie chwalą. Ja też nie do końca powinienem mieć powody do zadowolenia, a mam.
Drugim z zaobserwowanych przeze mnie efektów jest poprawa wzroku. Zauważyłem to już dwa lata temu, podczas mojego pierwszego kontaktu z tym urządzeniem. Wtedy jednak nie powiązałem tego razem.
Gościu skarżył się mi, że coraz gorzej widzi i gorzej wygląda. Nie był zadowolony ze skutków zastosowanych zabiegów. W końcu nie mógł już nawet czytać w okularach. Bo już nie były mu potrzebme, tak się wzrok poprawił. Nie mam pojęcia czy skutek był stały czy tylko czasowy. Aha. Wcale gorzej nie wyglądał. Widział się po prostu takim jakim był w rzeczywistości. Można to zaliczyć do skutków niepożądanych.
Tym razem zwróciłem na to uwagę. Czytam, jak na razie, nidostępne dla mnie dotąd bez okularów treści.
10 Dzień
Czekam już na powrót do domu. I to nie dlatego, że mi ta rehabilitacja nie pomaga. Pomaga. Powód jest inny. Ten dwutygodniowy turnus to za mało. Na cokolwiek. Wyrzucanie w błoto resztek marnej forsy jaka mi pozostała. Planować na przyszłość nie mogę z kilku przynajmniej względów. Wymienię jeden, ale definiujący pozstałe. Pieniądze. Nigdy nie byłem histerykiem, depresje mnie omijały z daleka. Nie inaczej jest i tym razem. Ale rozum mówi mi: "stary, tym razem przegrałeś".
Sąd mnie skazał mimo tego, że byłem bez winy. A wystarczyłoby po prostu solidnie wykonać swoją pracę. Tylko tyle. Nie byłoby tego całego zamieszania z więzieniami i utratą przeze mnie zdrowia. Wyniki badań DNA, zaprzeczające mojej winie, i tak już złą sytuację, tylko pogorszyły. Nikt łatwo nie godzi się z faktem, że jest idiotą lub osobą niekompetentną. Lub ma obie te cecby na raz.
Fakt drugi. Odszkodowanie. Nie mam na nie najmniejszej szansy. Łatwo jest komuś zniszczyć życie i zdrowie bez ponoszenia konsekwencji swojego postępowania. Nie skarżę się, ale chciałbym wiedziec (pytanie retoryczne) jak mam w ogóle żyć. Zasiłek mam niewielki, zakupów sam nie zrobię, tym bardziej nie pójdę do tańszego marketu. Podobno błędy lekarzy leżą pod ziemią. Wierzę, że to tylko złośliwość nie mająca z rzeczywistością nic wspólnego. Mimo to sędziowie im pozazdrościli i konsekwentnie wprowadzają ten plan w życie. Nie wzięli tylko jednego pod uwagę. Przy takiej skali zjawiska nikt w tym kraju nie ma szns na przeżycie. Oprócz oczywiście osób bezpośrednio związanych z tym czymś co się nazywa wesoło "prawem" i nijak ma się do wspomnianej nazwy.
Wracając do tematu. W życiu imałem się wielu zajęć. Często niebezpiecznych. Ale nigdy nie byłem tak głupi by wchodzić w interes nie dający chociażby nawet najmniejszych szans przeżycia. Teraz co bym nie zrobił i tak ostateczny wynik jest jeden i już mi znany. I chociaż stawiam na szali wszystko, nic nie mogę zyskać.
Fakt…kolejny. Nie mam środków na rehabilitację, więc wszystkie próby zmierzające do poprawy mojego zdrowia są z góry skazane na porarazkę. Przy okazji zniszczę zdrowie dziewczynie. Opiekuje się dwoma kalekami: mną i chorym na podobną chorobę synem. Wysiłek ponad możliwości jednego człowieka.
Różne myśli mi ostatnimi czasy po głowie chodziły. Wpierw chciałem trochę sobie ulżyć pisząc to co naprawdę myślę o takich osobach jak te, które zniszczyły mi życie. Ale komu bym zrobił na złość? Na pewno nie tym bezdusznym imitacjom człowieka. Przy okazji sam wyszedłbym na wulgarnego chama. Podjąłem więc inną decyzję. Na miarę swoich całkiem już niewielkich możliwości
Na koniec dnia ciekawostka. Osoba, która wydała wyrok w mojej sprawie nie była nawet sędzią. Nominację sędziowską dostala później. Jak to było wtedy możliwe? Tłumaczyła mi to znajoma Pani mecenas. Widocznie jestem za głupi, bo wszystkiego do końca nie zrozumiałem. W każdym bądź razie przy niektórych tzw. "łatwych" sprawach była taka możliwość. Jaką trzeba mieć wyobraźnię, aby dawać komuś bez odpowiedniego doświadczenia, władzę Boga?
11 Dzień
Zabiegi, zabiegi…
W ramach "rzeczy dziwnych i ciekawych". Otóż osoba, która mnie niesłusznie oskarżyła, czerpiąc z tego faktu korzyści materialne, została przez sąd całkowicie oczyszczona z zarzutów. Zaliczę ten incydent do ciekawych. Do dziwnych zaliczę inny. Gdy w dalszym ciągu byłem przez tą osobę skubany finansowo, zgłosiłem to do prokuratury. Otrzymałem mniej więcej taką oto odpowiedź: "Nie można nikogo dwa razy karać za ten sam czyn". Myślałem, że już mnie nic nie zdziwi ze strony tej nieco dziwnej instytucji. No to się zdziwiłem! Napisałem więc: "Rozumiem z tego, że raz już skazany morderca może potem zabijać do woli, oraz proszę powiedzcie mi co oznacza słowo recydywa?" Odpowiedzi oczywiście nie otrzymałem. Tylko zawiadomienie o wznowieniu postępowania prokuratorskiego. Po półtora roku. Czasami to już sam zapominam czego dotyczyła dana sprawa. Dziwię się potem, że "wymiar sprawiedliwości" traktuje mnie jak oszołoma. Pismo z prokuratury było tylko w celu poinformowania mnie, a nie dialogu.
Myślałem przez prawie 2 tygodnie dlaczego mi się nie poprawia zdrowie, a nawet jakby pogarsza. I wreszcie załapałem. Zapomniałem swojego leku na równowagę.
12 Dzień
Jak już doszedłem do tego dlaczego u mnie tak kipsko z równowagą to mogę stwierdzić, że poza tym dawno już nie czułem się tak dobrze. Przy okazji przypomniała mi się pewna historia, bodaj z przed roku. Zima, śnieg wszędzie, ślisko. Mieszkam na 10 piętrze. Wybrałem się na zakupy niedaleko mojego bloku. Już w windzie miałem uczucie, że czegoś zapomniałem. Starałem się przypomnieć, lecz bez skutku. Zbiegłem po zaśnieżonych schodach zewnętrznych ciągle próbując sobie przypomnieć. W sklepie też byłem nieco zamyślony. Zrobiłem zakupy i wyszedłem. Spotkałem sąsiadkę. Chwilę pogadaliśmy. O niczym. W końcu się mnie spytała:
– Widzę, że Panu zdrowie się polepszyło?
Zdziwiony odpowiedziałem:
– No, nie za bardzo.
– Ale chodzi Pan już bez laski. I to całkiem nieźle.
Przypomniałem sobie. Laska! Ledwo doczlapałem z powrotem do domu.
13 Dzień
Nie tylko się wzmocniłem fizycznie, ale przede wszystkim przemyślałem ważne dla mnie sprawy. Na spokojnie. Ogólnie jestem z tego wyjazdu zadowolony. Bardzo.
Jutro ostatni dzień mojego tu pobytu. Ma przyjechać po mnie kolega samochodem. Mimo tego, że przyjechałem tutaj wypocząć,pewne rzeczy do mnie docierają. W końcu ten ośrodek to żadna bezludna wyspa.
Przypomniał mi się pewien bardzo stary dowcip. Nie bez powodu.
Wpada do baru zziajany gościu i już od progu woła do barmana:
– Szybko setkę wódki, zanim się zacznie.
Barman oczywiście polał. Sytuacja powtarzała się jeszcze wielokrotnie: "szybciej, zanim się zacznie!".
W końcu barman zapytał:
– A kiedy Pan zapłaci?
Gość odpowiedział z rezygnqcją w głosie:
– No, i już się zaczęło!
Piszę o tym w kontekście tego co już dzieje się od jakiegoś czasu w Polsce. Rząd chce przepchnąć jak najwięcej szkodliwych dla obywateli rzeczy w jak najkrótszym czasie. Zanim się wszyscy zorientują, że ręce mają w nocniku, a nocnik aż po brzegi wypełniny jest g….
14 Dzień
Wyjeżdżamy. Siostrzeniec do siebie, ja do siebie. On autobusem, po mnie ma przyjechać kolega samochodem. Jedziemy w dwie przeciwne strony oddalone od siebie o setki kilometrów. Wyjazd uważam za bardzo pożyteczny, nie tylko od strony zdrowotnej. Mogłem także na spokojnie przemyśleć parę spraw. Ośrodek spełnił wszystkie pokładane w nim moje nadzieje. Nie mam się czego czepiać.
……………………….
grazss: ryty były skuteczne dla mnie. Niestety. Mówię dlaczego. Całe życie miałem ogromne ciśnienie krwi i czułem się z tym znakomicie. Ale były dwie teorie. Niemiecka mówiła, że zbicie ciśnienia do uważanego za normalne mi zaszkodzi. Polscy lekaże na to: bzdury. Poszedłem niestety tą drugą drogą. Leki nie były w stanie doprowadzić do tak niskiego spadku ciśnienia. Wracałem więc mimo wszystko do zdrowia. Ryty akurat na mnie zadziałały mocno. Ciśnienie spadło. Mogłem się cieszyć. Lecz to był zarazem początek moich prawdziwych kłopotów. Nie powinienem mieć aż tak niskiego ciśnienia. Neurony zaczęły obumieać. Dam przykłady. Wnioski niech każdy wyciągnie sam. Pochodzę od strony mamy z długowiecznej rodziny. Obciążonej genetycznie wielkim ciśnieniem krwi. Prababcia żyła 107 lat. Umarła bo wdały się jakieś komplikacje ze złamaną nogą. Babcia żyła szczęśliwie póki lekaż jej nie przekonał do leków na nadciśnienie. Długo nie czekała. Umarła mając 86 lat. Na pogrzebie jej starsze siostry lamentowały: "Taka młoda dziewczynka!". Moja mama dożyła do 65 lat. Też jej leczenie za bardzo nie służyło.
Faber: w tym wypadku rehabilitację uważam za konieczną. Im szybciej tym skutki bardziej spektakularne. Rezonans stochastyczny uważam osobiście za najbardziej skuteczną metodę, dającą najszybciej odczuwalne skutki. To, że teraz są zawroty głowy, może być początkiem czegoś gorszego: lawinowego obumirania neuronów. Ja miałem udar w 2005r. Nieodwracalne skutaki ponoszę teraz.
……………………………………………………………………………….
……………………………………………………………………………