Decyzja Tuska nie jest objawem siły, lecz słabości – pokazuje, że nie do końca panuje nad sytuacją u siebie w partii i musi posuwać się do szantażu wobec swoich posłów, żeby wymusić na nich uległość.
Opozycja wewnątrzpartyjna zostanie juttro zgwałcona (bo – oczywiście – rząd uzyska wotum zaufania), ale nie zostanie zabita. Nic nie zostanie rozwiązane, nic nie zostanie poukładane. Gowinowcy i schetynowcy nadal będą knuć i manewrować – tym razem z jeszcze większą siłą, bo będą czuli się upokorzeni przez szefa swojej partii. Podobnie będzie z ludowcami. Dlatego jutrzejsze głosowanie będzie zwycięstwem bardzo krótkoterminowym – może nawet Pyrrusowym.
Czy Tusk coś jednak zyskuje? Tak – odzyskanie inicjatywy wobec PiS. Jutro właściwie misja profesora Glińskiego się kończy. Nie w sensie prawnym, ale w sensie politycznym. Nie będzie on mógł już na poważnie formować rządu i spotykać się z klubami w celu jego powołania, bo przecież jutro rząd PO-PSL otrzyma wotum zaufania. PiS będzie musiało go wycofać – inaczej naraziłoby tego zacnego człowieka na całkowite ośmieszenie. I to na pewno widoczny zysk Tuska. Poza tym – szef PO może poczuć się panem sytuacji. Może po raz ostatni. Groził na pewno swoim posłom nowymi wyborami, a wielu z nich wiedziało, że mogłoby się nie znaleźć na listach, lub się nie dostać do nowego Sejmu. Ale to satysfakcja krótka i złudna – bo oparta tylko na strachu i na leku o mandat. Jeśli w innej konstelacji ktoś inny da gwarancję jego odnowienia, to ci dzisiaj zastraszeni posłowie trzecioławkowi pokażą swoją niechęć do takiego ich traktowania.
Dlatego traktuję dzisiejszą decyzję premiera jako wyraz frustracji i bezradności. Wyjdzie z tej konfrontacji zwycięski, ale PO będzie jeszcze bardziej poobijana i wewnętrznie skłócona. To już nie jest wspólny projekt, wielkie marzenie, partia przyjaciół. Po jutrzejszym głosowaniu Platforma Obywatelska będzie mogła być już nazywana co najwyżej Poczekalnią Polityczną – poczekalnią, w której patrzy się na siebie wilkiem, walczy o jak najlepsze miejsce i nienawidzi się sąsiadów. Tusk zahamował na chwilę swój upadek, ale to tylko krótkotrwałe odroczenie wyroku, kronika zapowiedzianej śmierci, droga ku zatraceniu.