Wypowiada się dzisiaj w wywiadzie "Porzucona podmiotowość państwa" ("Nasz Dziennik") na temat katastrofy smoleńskiej oraz pozycji Polski w Europie i na świecie.
Po raz pierwszy od śmierci króla Władysława Warneńczyka w 1444r. zginęła głowa państwa polskiego na obcej ziemi w trakcie pełnienia urzędu – mówi Karol Karski. – Przyczyny katastrofy Tu-154M trzeba po prostu wyjaśnić. Nie zrobiło tego państwo rządzone przez Donalda Tuska. Oddano prowadzenie badań i śledztwa rządowi Rosji, nie respektując przy tym określonych podstaw prawnych.
Poseł Karol Karski pojechał 10 kwietnia 2010r. z Jarosławem Kaczyńskim na miejsce katastrofy. Był zaskoczony zachowaniem D. Tuska, który wcześniej spieszył się, by być pierwszy w Smoleńsku. Polski premier podszedł wtedy do wraku i w świetle kamer uścisnął się z Putinem. Nie zbliżył się do ciała prezydenta, które leżało w odległości 100 metrów. A przecież znał Lecha Kaczyńskiego od tylu lat.
Polska traci podmiotową rolę w stosunkach międzynarodowych, bo "jaka może być pozycja państwa, którego prezydent ginie na terytorium Rosji, a do dzisiaj wrak państwowego samolotu, którym podróżował, wraz z czarnymi skrzynkami znajduje się w Rosji" – podkreśla rozmówca. – Te sprawy są jeszcze do nadrobienia. W dzisiejszym świecie nic nie dzieje się w absolutnej tajemnicy. Przyszły rząd podejmie też działania na rzecz umiędzynarodowienia śledztwa. Trzeba po prostu chcieć i mieć trochę zdecydowania i odwagi.
Dr hab. Karol Karski przypomina, że gdy rządził Jarosław Kaczyński, nikt w UE nie ważył się wydać decyzji o zamknięciu polskich stoczni, nikt nie ważył się rozpoczynać budowy Gazociągu Północnego. Rząd Donalda Tuska natomiast przyjmował te decyzje, akceptował i wykonywał. Chęć przypodobania się możnym tego świata odgrywa znaczącą rolę. Obecny premier powinien jednak pamiętać, że np. w moskiewskiej prasie najbardziej przyjaźnie o rządach polskich pisano przed 1989 rokiem.