Polityczne następstwa Powstania Warszawskiego
01/08/2011
1192 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
To druga czesć artykułu Adama Witka pt: GLOBALNE IMPLIKACJE POWSTANIA WARSZAWSKIEGO opublikowanego kilka lat temu w Innych obliczach historii Wiedza i Życie
W połowie września 1944 roku, kiedy na zachodzie kończyła się niepowodzeniem operacja „Market Garden”, a powstanie warszawskie ciągle jeszcze trwało, Hitler wydał polecenie przygotowania kontrofensywy przeciwko aliantom zachodnim.
Informacja o planach Hitlera zapewne dotarła do Stalina, Skoro znał szczegóły ataku pod Kurskiem, należy domniemywać, że kanałami wywiadowczymi i ten plan wielkiej operacji Wehrmachtu dotarł do niego. Oczekiwanie Stalina było także oczekiwaniem na ewentualną porażkę lub przynajmniej znaczące straty jego zachodnich sojuszników, zadane im przez. Hitlera. Było także oczekiwaniem na przerzucenie rezerw Wehrmachtu na front zachodni, czyniąc obronę na linii Wisły mniej efektywną. W tych kalkulacjach w zasadzie się nie pomylił, ale powodzenie niemieckiej ofensywy w Ardenach, na którą się w końcu doczekał, było zbyt ograniczone, aby pozbawić aliantów zachodnich zdolności zaczepnych i doprowadzić do stabilizacji frontu zachodniego, choć z frontu wschodniego ubyło 30 dywizji niemieckich. Wyniki akcji niemieckiej w Ardenach, nawet jeśli korzystne z punktu widzenia interesów Stalina, nie wynagrodziły zaprzepaszczone) pod presją powstania warszawskiego szansy, wynikającej z kontynuowania letniej ofensywy. Stało się to jasne juz w roku 1945. Kiedy Averell Harriman, amerykański ambasador w Moskwie, w trakcie konferencji poczdamskiej zasugerował Stalinowi, ze musi być dumny z faktu ustalania warunków pokojowych w stolicy Rzeszy – w zdobytym przez jego wojska Berlinie, Stalin odpowiedział, ze nie ma powodów do dumy, bo Aleksander I dotarł do Paryża: O tej rozmowie dyplomaci zachodni bardzo starali się zapomnieć.
Na szczęście zdobywca Europy Anno Domini 1814 Aleksander I nie był komunistą. W sto kilkadziesiąt lat później powstanie warszawskie ocaliło Europę przed sowiecką dominacją. Tragedia i heroizm Warszawy stały się tym wydarzeniem decyzyjnym, które zdefiniowało porządek powojennej Europy. Bez powstania warszawskiego nie byłoby muru berlińskiego i jego upadku. Nie byłoby planu Marshalla i boomu gospodarczego lat pięćdziesiątych w Europie Zachodniej. Nie byłoby fenomenu Brigitte Bardot i Beatlesów, nie powstałoby nawet komando Baader-Meinhof. Komunizm zapewne kiedyś by upadł, ale zważywszy jego większy potencjał względny, nastąpiłoby to pewnie dużo później, a zniszczenia społeczno-gospodarcze byłyby dla Europy przerażające. O tym, jak może wyglądać komunizm na nic nieznaczącym przylądku, pewne wyobrażenie daje sytuacja w Korei Północnej. I choć dzisiejszym mieszkańcom Europy trudno sobie wyobrazić głód, sieć obozów koncentracyjnych i stroje dyktowane przez jednego dyktatora mody, to ich obecną rzeczywistość od tego koszmaru oddzieliła bardzo cienka linia powstańczych barykad w sierpniu i wrześniu 1944 roku w Warszawie…
Militarno-polityczne konsekwencje wybuchu powstania warszawskiego i jego przebiegu definiują stan umysłów i posiadania kilkuset milionów mieszkańców Europy bezpośrednio, a dla mieszkańców reszty świata są pośrednimi przyczynami ich aktualnej kondycji. Paradoksalnie ten polityczny punkt zwrotny, określający porządek powojenny, pozostaje poza świadomością większości ludzi, których warunki życia ukształtował.
Dlaczego tak się stało, pozostaje pytaniem, na które stosunkowo łatwo odpowiedzieć, ale nie to jest przedmiotem mniejszych rozważań.
Prawie wszyscy uczestnicy wydarzeń z końca lata 1944 mogą powtórzyć, że „nie tak miało być"’. Aliantom zachodnim nie powiodła się operacja „Market Garden", która miała być początkiem alianckiej wojny błyskawicznej, prowadzącej do zajęcia znaczną części Niemiec i uprzedzenia w tym dziele armii sowieckiej, w konsekwencji zaś zakończenia wojny przed Gwiazdką 1944 roku. Sowieci zatrzymali zwycięską ofensywę na łuku Wisły na zbyt długo, tracąc także niepowtarzalną szansę zakończenia wojny przed tym terminem. Wreszcie Niemcy przeżyli cud nad Wisłą, w postaci niespodziewanego zatrzymania frontu, po to tylko, by stracić pięć miesięcy, konsekwentnie kontynuując strategię klęski i marnując bezsensownie rezerwy militarne w planowaniu zaczepnych operacji na froncie zachodnim, na którym jedyną strategia z punktu widzenia interesów Niemiec byłaby natychmiastowa kapitulacja. Zachodnich aliantów tłumaczy nieudolność ich dowódców. Operacja „Market Garden" jest szkolnym przykładem błędnego planowania militarnego. Ale dowódcy sowieccy nie popełnili żadnych błędów, poza wykonaniem rozkazu Stalina 2 sierpnia 1944. Świadomość tego, że zatrzymanie frontu jest decyzją polityczną, była obecna wśród sowieckich dowódców niższego szczebla w chwili jej wydania. Co więcej, nie kryli oni tego nawet w prywatnych rozmowach z Polakami. Jeden z moich dziadków (w przeszłości poddany cara Mikołaja II znający dobrze rosyjski) relacjonował taką rozmowę z oficerem sowieckim. W rozmowie tej sowiecki major zwiadu nie krył podziwu dla powstańców, którzy walczą tak długo, a jednocześnie był pełen irytacji na nich, bo to przecież tylko przez ich powstanie „nie idziom wpieriod”. Oficer ten miał pełną świadomość tego, że im później ruszy kolejna ofensywa, tym większy opór niemiecki napotka. Szkoda, bo w jego pojęciu było juz po robocie, a tymczasem ojciec narodu każe czekać. Na swoje szczęście trochę się mylił. Nie docenił głupoty strony niemieckiej.
Gdyby powstanie warszawskie nic wybuchło, honor zakończenia wojny, wobec niemieckie] „strategii klęski" przypadłby armii sowieckiej. Być może w obliczu wkraczania wojsk sowieckich na terytoria niemieckie front zachodni też by się załamał i jakieś postępy zachodnich sprzymierzonych też by się zdarzyły, ale Niemcy i co za tym idzie Europę okupowałby Stalin, Należy podkreślić, że okupacja ta miałaby tragiczny przebieg w pierwszej kolejności dla Niemców. Liczbę ofiar cywilnych niemieckiej ludności uciekającej przed armią sowiecką w trakcie i po ofensywie styczniowej szacuje się na 1.8 do 2,4 miliona (rewizjoniści liczą że było to „tylko" 600 tysięcy). Jakiej liczby byśmy nie przyjęli, należy pamiętać, że armia sowiecka okupowała, poza Śląskiem i Saksonia, słabo zaludnione obszary Rzeszy, na których przed 1939 rokiem mieszkało mniej niż 1/3 ogólnej populacji Niemców. Ile ofiar pochłonęłaby okupacja sowiecka całych Niemiec? Należy przy tym pamiętać, że duża część uchodźców cywilnych, jak śp. hrabina Dőnhoff, znalazła jednak schronienie w zachodnich strefach okupacyjnych. Jaki byłby ich los po zagarnięciu przez Sowietów’? I czy „Die Zeit” kiedykolwiek by wychodził?
Choć zabrzmi to paradoksalnie, powstanie warszawskie ocaliło życie kilku milionom Niemców, o których ich własne władze nie zamierzały zadbać. Ale te kilka milionów Niemców to nie jedyni beneficjanci powstania. Gdyby do końca roku Sowieci opanowali Niemcy, wzmacniając pozycję systemu sowieckiego, to sami Rosjanie przeżyliby opresję stalinowską w znacznie gorszym wymiarze. Nie należy zapominać, że to presja wolnego świata łagodziła stosunki wewnętrzne w sowieckim imperium, Słabość wolnego świata lub jego redukcja do Stanów Zjednoczonych z pewnością pozostawiłaby wolną rękę sowieckiej opresji w Rosji.
Paweł Jasienica napisał kiedyś, że rosyjski chłop w mundurze armii Fersena zwyciężył pod Maciejowicami, wbrew swojemu interesowi klasowemu tłumiąc powstanie kościuszkowskie. Paradoksalnie rosyjski żołnierz w sowieckim mundurze, wykonując rozkaz Stalina i czekając bezczynnie nad Wisłą, działał nieświadomie w interesie Rosji, a nie Sowietów, Pełny sukces militarny armii sowieckiej jesienią 1944 służył bolszewikom, a nie Rosjanom. Stalin źle ocenił sytuację po wybuchu powstania warszawskiego (nie pierwszy raz był w błędzie), a swoją decyzją pogrzebał rozwój imperium sowieckiego. W powstaniu warszawskim należy upatrywać Teutoburskiego Lasu sowieckiego imperium. Podobnie jak Imperium Romanum po klęsce w Teutoburskim Lesie istniało jeszcze dość długo, tak i sowieckie imperium z pozoru miewało się nieźle po powstaniu warszawskim. Ale kluczowy błąd wymuszony tym powstaniem byt w dalszej konsekwencji dla Sowietów niszczący. „Warrusie, zwróć mi moje legiony”, miał się domagać Oktawian po klęsce. O stracone piąć miesięcy militarnej i politycznej koniunktury Stalin mógł mieć pretensje wyłącznie do siebie i oczywiście do powstańców warszawskich. I chyba te pretensje stalinowcy do dnia dzisiejszego żywią, bo ich wypowiedzi w sprawie oceny powstania brzmią jak skarga Oktawiana.
Dzięki powstaniu warszawskiemu zachodni sojusznicy, pomimo niepowodzenia operacji „Market Garden” i chwilowej utraty inicjatywy strategicznej w Ardenach wykonali swoje cele militarne, opanowując terytoria luźno określone w Teheranie jako strefy okupacyjne, Stalin pozostał z porozumieniami, których nie zamierzał dotrzymać. Została mu biedniejsza, ale za to niepokorna część kontynentu. W efekcie koszty stale utrzymania imperium wzrosły nieproporcjonalnie do zysków. W ten sposób imperium nie przekroczyło nigdy progu rentowności i aż do swojego upadku jechało na kredycie. A linię kredytową ostatecznie wymówił Ronald Reagan.
Gdyby powstanie warszawskie nie wybuchło, świat powojenny wyglądałby znacznie gorzej, pozycja Stalina byłaby zaś znacznie silniejsza niż pozycja Aleksandra I po wojnach napoleońskich A po roku 1949, kiedy Sowieci, opanowali (ukradli) technologię nuklearną, byłaby to pozycja absolutnego władcy Europy. Politycy anglosascy musieliby ten „nic nieznaczący przylądek” definitywnie spisać na straty.
Oceniając globalne skutki powstania warszawskiego, nie sposób nie odnieść się do sytuacji Polski i Warszawy, gdyby powstanie nie wybuchło. Krytycy powstania mają tu klarowny i optymistyczny obraz sytuacji. Gdyby bowiem ono nie wybuchło, nie byłoby 200 tys. ofiar cywilnych, kompletnej ruiny Warszawy i hekatomby ofiar kwiatu młodzieży. No cóż, too good to be true, jak mawiają Amerykanie. Z tego optymistycznego scenariusza można jedynie przyjąć, że prawdopodobne było uniknięcie zniszczenia miasta, chociaż doświadczenie Mińska, bronionego przez przegrywającą armię niemiecką z użyciem żywych tarcz z ludności cywilnej i w 80% zniszczonego w ciągu kilku dni lipcowych wskazuje na coś zupełnie przeciwnego. Nie można wykluczyć, iż Niemcy nie powtórzyliby w Warszawie mińskiej strategii. Zakładając jednak, że Warszawa latem 1944 roku uniknęła losu miasta frontowego, nie należałoby się spodziewać, ze Sowieci tolerowaliby istnienie Polskiego Państwa Podziemnego i jego zbrojnego ramienia w Warszawie. Polskie podziemie stałoby się celem akcji sowieckich służb policyjno-wywiadowczych, które dołożyłyby wszelkich starań dla fizycznej likwidacji jego członków. Gdyby jednak metody policyjne nie skutkowały dezintegracją podziemia w Warszawie, co jest wielce prawdopodobne wobec sprawności konspiracyjnej warszawiaków pokolenia lat dwudziestych, to Sowieci prawdopodobnie posłużyliby się prowokacją celem usprawiedliwienia środków militarnych wobec Warszawy. Prowokowanie polskich powstań miała dobrze przećwiczone już Ochrana, więc NKWD na pewno by sobie z tym poradziło.
Tak więc, po pewnym czasie, mielibyśmy w Warszawie powstanie antysowieckie, sprowokowane przez Sowietów i rozbite przez nich samych. Ale byłaby to wtedy całkowicie wewnętrzna sprawa imperium. Los jakiegoś miasta położonego w głębi imperium nikogo by nie zainteresował, jeżeli wiedza na ten temat w ogóle do kogoś by dotarła. Trzeba pamiętać, że powstanie węgierskie miało swój rozgłos dzięki bliskości granicy austriackiej i generalnie dzięki atmosferze zimnej wojny, której początkiem było powstanie warszawskie. Dla Warszawy latem 1944 i dla jej ludności niebyło pozytywnego scenariusza nawet w perspektywie kilku lat. Proces likwidacji polskiej państwowości nie mógł przebiegać bezobjawowo. A wiara, ze .Sowieci byliby nam łagodniejszym katem, jest albo naiwnością, albo propagandą.
Ten scenariusz, który się zrealizował, był tylko jednym z kilku, możliwych i tragicznych, ale czas i przebieg powstania warszawskiego obok tragizmu i heroizmu dodały mu jeszcze znaczenia. Inne scenariusze postulowane przez krytyków powstania z pewnością byłyby tylko tragiczne. Powstanie warszawskie ocaliło w Europie cywilizację zachodnią. Bez jej przetrwania Polska i Polacy, rozpoznawani przez wrogów cywilizacji zachodniej jako jej immanentny składnik, nie mieliby szans na istnienie w zjednoczonej przez Stalina Europie. Widziane z szerszej polskiej perspektywy powstanie jest tą ofiarą która z całą pewnością przyniosła nam ocalenie narodowe.
Wszystkich skutków swojej decyzji o podjęciu powstania w Warszawie decydenci Polski Podziemnej w krytycznym momencie nie byli w stanie przewidzieć, Nawe dziś ocena a posteriori nie jest kompletna. Ale jedno można powiedzieć z całą pewnością. Podejmując decyzję o wybuchu po wstania, przywódcy Armii Krajowej miel do wyboru dla siebie i swoich podwładnych: kulę w tył głowy w Katyńskim Lesie lub śmierć w walce. Wybrali to drugie i wybrali słusznie! A ponieważ nie była to tylko decyzja dowódców, tym ostatnim żyjącym uczestnikom powstania należy to przyznać.
Adam Witek