Albo może Tomasza Tuska? Wybaczcie ale Lis Tomasz w swym stylu uprawiania dziennikarstwa doprowadził do tego, że myli mi się z jaśnie nam panującym Premierem.
Więc jak się pomylę to wybaczcie. Bo oto i doczekaliśmy się takich dziennikarzy co to siedzą władzy w głowie i w lot odgadują jej najskrytsze marzenia. Kiedyś to wicie rozumicie dziennikarz musiał latać po instrukcje do Wydziału Prasy i Propagandy KC żeby wiedział co ma pisać. Dziś sam z siebie wie czego władzuchna pragnie i jakich tekstów oczekuje od niego. W pierwszej linii tych co to udając dziennikarzy są właściwie rzecznikami prasowymi rządu jest Lis Tomasz. Oczywiście kreuje się on kogoś obiektywnego i niezależnego jednak miłość do Słońca Peru i jego najlepszego z możliwych gabinetu wyłazi z niego każdym porem skóry. Oto więc odgadł on w lot czego oczekiwałby zmęczony rządzeniem Tusk Donald. No przynajmniej przez dwa co najmniej najbliższe miesiące czego by oczekiwał. Chce więc Donald Tusk dwa miesiące spokoju. Przypomina mi się tu 90 dni spokoju Jaruzelskiego, ale to takie złośliwe wspomnienia niewychowanego blogera. Tak więc mają być igrzyska i nic innego. Gawiedź ma w zachwycie podziwiać Polskę w budowie, pełne stadiony, przejezdne w sensie nowakowo-tuskowym autostrady i w ogóle cieszyć się i weselić oraz pękać z dumy. Niestety piękne marzenia i przewidywania Lisa Tomasza jakże współgrające z tym czego chciałby rząd nie ziszczają się. Wszystko to przez tych co to sypią piach w tryby, wsadzają kij w szprychy i raz milczą a raz mówią jątrząco. I nie mógł tak redaktor Donald Lis tego zostawić tak spokojnie. Musiał swój ból ogłosić i pomyłkę swych przewidywań. Jednocześnie wskazując odważnie winnych tego, że się pomylił. Kończy swe gorzkie żale Tomasz Tusk słowami:
"Kabaret? Dewiacja? Paranoja? Margines?"
O tak jaki samokrytyczny jest do tego. Każde określenie pasuje do tego co rozumie pod pojęciem dziennikarstwo.