Prof. Teresa Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że „Konstytucja nie może gwarantować i nie gwarantuje, że wiedza przekazana w szkole będzie zgodna z przekonaniami rodziców”. Pogląd o tyle ciekawy, co całkowicie pozbawiony sensu gdyż rzeczona Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w art. 48 pkt 1. stanowi: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. Jeżeli uznamy, że częścią wychowania jest nauczanie to pani profesor udowodniła swoim stwierdzeniem jedynie brak jakichkolwiek kompetencji do pełnienia funkcji powierzonej jej przez Obywateli Rzeczypospolitej, których prawa ma chronić i dbać by nie były przez państwo łamane.
Faktem jest, że nie sposób przygotować szkolnego programu nauczania w taki sposób, aby był on zgodny z przekonaniami wszystkich rodziców będących polskimi obywatelami. I wcale nie o to chodzi! Jednak rodzice zgodnie z cytowanym wyżej artykułem ustawy zasadniczej powinni mieć prawo wybierać na jakie zajęcia będą uczęszczać ich pociechy – zwłaszcza te będące w wieku przedszkolnym, nie zdolne jeszcze do podejmowania samodzielnych decyzji i przyjmujące wpajane im przez panie przedszkolanki treści z całym dobrodziejstwem inwentarza i pełną ufnością. To właśnie na rodzicach spoczywa obowiązek filtrowania i ochrony dzieci przed tym, co uważają za złe – i właśnie to gwarantuje im Konstytucja.
Niestety, nie zdaniem pani profesor Lipowicz, która powołuje się na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który we wrześniu 2011 roku uznał, że wpływ rodziców na programy szkolne jest ograniczony i „mogą oni edukować dzieci po szkole i w weekendy”. Kolejna bzdura piramidalna, będąca przy okazji zaprzeczeniem tak promowanych przez europejskie elity zasad demokracji. Otóż zgodnie zgodnie z art. 4 Konstytucji „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” – a to oznacza, że ostateczny wpływ na kształt szkolnych programów nie mają pani minister Kluzik-Rostkowska, pani rzecznik Lipowicz ani nawet pani minister od równości Kozłowska-Rajewicz ale Naród, będący najwyższym zwierzchnikiem tych pań wynajętych do zarządzania konkretnym odcinkiem publicznej działalności. A skoro zwierzchnikowi nie podoba się program pod tytułem „Równościowe Przedszkole” i nie życzy sobie, by jego dzieci brały w nim udział to podwładnym nie pozostaje nic innego jak położyć „ruki pa szwam” i wywalić go do kosza.
Jeżeli wspomnianym paniom się nie podoba to przecież nikt na siłę ich na stołkach nie trzyma – zawsze mogą się zwolnić i zatrudnić jako wolontariuszki w Kampanii Przeciw Homofobii albo innym Pontonie. Oczywiście one też mają prawo wychowywać swoje dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami – zatem uznawszy, że chcą by ich synowie byli przebierani w sukienki i peruki, by malowali sobie paznokcie i kręcili loki to oczywiście mogą ich tego uczyć. I to nie tylko po szkole i w weekendy.
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
4 komentarz