Oprawcy staną się ofiarami własnej przemocy.
09/03/2012
487 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Przystanęliśmy na stacji słów: Niech się teraz odezwie mędrek, który stwierdzi rzecz następującą i podpisze cyrograf własnym świadectwem: Stwórca kocha pielgrzyma i dlatego stworzył świat niezmiernie przyjazny dla jego stóp.
Odwaga to cnota sprawiedliwego, niech Imię Sprawiedliwego będzie wychwalane na wieki. Odezwał się pan Krzysztof. J. Wojtas, który napisał w komentarzu:
Jestem tym, który tak twierdzi.
Mało – zawsze na tej drodze podaje nam rękę, gdy mamy ciężki fragment trasy. Niekiedy wręcz – niesie nas na swych barkach.
To my sami nie widzimy podawanej ręki, a jak ją widzimy – odtrącamy. I ciągle kusi nas perspektywa widoku znad przepaści.
Słusznie, całkiem rozsądnie. Radujmy się z daru życia i nie odtrącajmy niewidzialnej ręki Pana. Niesie nas bowiem i unosi do istnienia, w każdym oddechu, w każdym uderzeniu serca, w każdym widzeniu, które mówi życiu – tak. Nie tylko na karkołomnych fragmentach trasy – zawsze i wszędzie. Tik-tak, tik-tak – klepsydra przesypuje piasek stąd do wieczności. Z wieczności do tu i teraz. Tego ruchu nic nie zabije i życie sprawiedliwych przetrwa.
Rysy mądrości przebijają z pokornej postawy akceptacji człowieka uznającego wiodącą rolę Stwórcy w scenariuszach życia, które piszemy. Tam, ponad mgłą ignorancji, kształtuje się wolna osoba – wolna z Woli Stwórcy, czyli nie poprzez wysiłek ucieczki niewolnika z jaskiń zniewolenia.
– Czyż ludzkość nie zmierza w swej masie upadłościowej ku dolinom cybernetycznych aglomeracji, w których zamglenia ducha będą oświetlane sztucznymi światłami imitacji prawdziwego życia? Oj, zmierza, widzi się, że zmierza.
Ale biada nam upadającym ku wygodom duchowych dolin. Z imitacji, ukąszonych przez zło wzorów, tylko krok do kreacji poronionych umysłów, które wyczerpują swą witalność w uleganiu zniewoleniom.
W poronionych umysłach rodzi się historia bolesnego umierania pokoleń, które nadejdą po nas. I bez głosu kolejnego proroka, który woła na puszczy, widać perspektywę przepaści otwierającej widoki jałowej przyszłości.
Niewłaściwe wzory wydobywają z siebie, z ciemności niosącego sztuczne światło Lucyfera, złowieszczy głos, potępionych w czeluściach samozwańczej chwały buntowników. Wołają i przyzywają stada czarni pasterze w fartuszkach mistrzów:
– Chodźcie barany, chodźcie… poprowadzimy was ku perspektywom widoków niebiańskich rozkoszy, ku wzlotom sycącego się konsumpcją podniebienia. Dzięki nam uniesiecie się na długie eony w miraże pałaców Lucyfera.
Byt cofający świat w rozwoju dysponuje coraz mocniejszymi trąbami i machinami do nagłaśniania ideologii nieprawości. Otwierają się przepaście niewidzialnych piekieł w widzialnym lgnięciu do cielesnych przyjemności, w widzialnym znaku przymierza z owocami pychy.
Wielkie armie baranów idą ku postępowi duchowej dewolucji. To nie proroctwo, lecz fakt. Czy ktoś zatrzyma ogłupione stada? Nie. Nie ma w sercach tego pokolenia akceptacji dla miłości. Bezlitośnie chce dobić kolejny gwóźdź w rany już raz Ukrzyżowanego.
Oprawcy, którzy zapominają, że Boga nie da się zabić, staną się ofiarami własnej przemocy. A Bóg – poniżany, opluwany, wyszydzany – zmartwychwstanie. Lecz czy dotarłeś do świadomości, gdzie chce pobudować świątynię własnego Zmartwychwstania? Nie pytaj mnie. Pytaj siebie o takie tajemnice Pana.
Droga pielgrzyma to milczenie, ale i dialog. Wkrótce wyjaśni się, w jakiej konwencji będzie snuta ta opowieść. Ciąg dalszy nastąpi.