Morale zolnierzy LWP bylo b. niskie, bo wiedzili, ze nie sluza dla Ojczyzny, pomimo noszenia polskich mundurow. Oficerowie byli rozni, tylko niektorzy wierzyli w komunizm. Duzo oficerow bylo prawie/albo alkoholikami, upijali sie przy kazdej okazji. Bedac kilkanascie tygodni na "akcji rozminowania", zbieralismy zgloszone do wladz powiatowych rozmaite bomby, miny i niewypaly artyleryjskie z II WS. Wywozilismy je do lasu i wysadzalismy TNT (trotylem) w powietrze. Najlepsze wspomnienia mam z kwatery Hitlera pod Ketrzynem. Moj porucznik wiedzial o mozliwosci odrywania za pomoca TNT belek stalowych z niemieckich bunkrow. Pamietam, ze belki pochodzily z przedwojennej polskiej huty "Krol". Sprzedawalismy je jako zlom i za pieniadze ucztowalismy jak czerwona burzuazja! Mielismy kielbasy, wedliny i duzo rozmaitych alkoholi. Wieczorami pilismy jak glupcy, a w nocy […]
Morale zolnierzy LWP bylo b. niskie, bo wiedzili, ze nie sluza dla Ojczyzny, pomimo noszenia polskich mundurow. Oficerowie byli rozni, tylko niektorzy wierzyli w komunizm. Duzo oficerow bylo prawie/albo alkoholikami, upijali sie przy kazdej okazji.
Bedac kilkanascie tygodni na "akcji rozminowania", zbieralismy zgloszone do wladz powiatowych rozmaite bomby, miny i niewypaly artyleryjskie z II WS. Wywozilismy je do lasu i wysadzalismy TNT (trotylem) w powietrze. Najlepsze wspomnienia mam z kwatery Hitlera pod Ketrzynem. Moj porucznik wiedzial o mozliwosci odrywania za pomoca TNT belek stalowych z niemieckich bunkrow. Pamietam, ze belki pochodzily z przedwojennej polskiej huty "Krol". Sprzedawalismy je jako zlom i za pieniadze ucztowalismy jak czerwona burzuazja! Mielismy kielbasy, wedliny i duzo rozmaitych alkoholi. Wieczorami pilismy jak glupcy, a w nocy w stodole PGR-owskiej na sianie, leczylismy najbardziej zapitych. Jednym z nich byl zawsze moj porucznik J., dobry czlowiek, ktory walczyl na froncie w Dywizji gen. Berlinga (?).
Szefem w mojej kompanii, byl 25-letni sierzant H.N. Byl kulturalny, zawsze elegancki, wesoly i lubiony przez zolnierzy. Zaprzyjaznilem sie z nim i czesto wieczorem rozmawialismy na rozmaite tematy. W glebokiej tajemnicy zwierzyl mi sie, ze poszli z moim porucznikiem do restauracji wieczorem i upili sie. Juz wychodzili podtrzymujac jeden drugiego, kiedy nadjechala ta nieszczesna "Warszawa" z pulkownikiem. O tym co spowodowalo porucznika do strzelania, jak i jego przeklenstwa, znal tylko sierzant i pozniej ja. Nikt wiecej. Porucznik zniknal, napewno siedzial w areszcie, chyba 3 miesiace. Karany byl tylko za uzycie broni po pijanemu. Sierzant i porucznik nienawidzili ZSRR, komunistow, naszego dowodce Kompanii – kapitana, ktory tez byl alkoholikiem, a co gorsze komuchem i chamem. Jego ulubiona piosenka byla:
Hej, nie mysl glupi chamie,
Ze sie ciebie boje,
Hej, stodole podpale,
I corke wyp***!
Kapitan spiewal ja, jak tylko sobie podpil, albo b. rzadko mial dobry humor. Byl nieopanowanym cholerykiem i na zbiorkach obrzucal wulgarnymi slowami sierzanta, mnie i innych zolnierzy, prawie uderzajac w twarz. A sierzant byl b. ambitny i ciezko mu bylo znosic takie upokorzenia. Zaczal coraz czesciej pic wieczorami w rozmaitych knajpach i 3-go maja 1960 r. rano, zastrzelil sie w kancelarii Kompanii, a Jego sypialni. Kiedy wynoszono jego zwloki krew z mozgiem zostawily dlugi slad na posadzce korytarza… Zaraz potem kapitan, zarzadzil zbiorke Kompanii. Szydzac ze smierci sierzanta, podawal swoj pistolet dla tych, ktorych nienawidzil i wyzywal nas do…”palniecia sobie w leb”.
Gleboko i dlugo przezywalismy tragiczna smierc sierzanta. Bardzo go bolalo, ze nigdy nie bedzie oficerem, chociaz nim juz prawie byl. Uczyl sie b. dobrze na WAT i niedlugo mial graduowac, ale od dluzszego czasu byl zakochany w dziewczynie, ktora zaczal uwodzić jeden z wykladowcow, zonaty pulkownik. Kiedy sierzant dowiedzial sie o zdradzie swojej wybranki, wsciekl sie! Pobiegl do pulkownika i publicznie go spoliczkowal. Sprawiedliwa wladza ludowa wydalila go z WAT i zdecydowala, ze nigdy nie bedzie on oficerem.
A pulkownik, PZPR-owiec, dostal tylko nagane za "niemoralne prowadzenie sie".
Doswiadczony dlugim zyciem na Zachodzie, widze zza Atlantyku sprawy w Polsce i na swiecie czesto inaczej niz wielu rodaków.