Duch legionów Dąbrowskiego wkracza do Polski po 205 latach. Na widnokręgu Duch Sierpnia. Nie ” lewica” i „prawica”, ale patrioci i zdrajcy. Uwaga – będą prowokacje.
Gdy w roku 1807 Napoleon wkraczał do Polski i tworzył Księstwo Warszawskie ( za co zresztą kazał sobie słono zapłacić w miejscowości Bayonne – stąd określenie " sumy bajońskie), dla Polaków nie było ważne, co sądzą o Cesarzu, jak interpretują jego Kodeks. Ważne było, że polskie wojsko z białym orłem na czapkach i z pieśnią Wybickiego jest w kraju. Pojawiła się nadzieja.
Elipsa dziejów jakby się domykała teraz w formie delikatnej, ledwie zarysowanej, ale jednak interesującej aluzji.
Zostawmy jej rysunek na koniec tego posta.
Teraz o Duchu Sierpnia. Składał się on z trzech sprzężonych ze sobą w mocny węzeł postaw i dążeń emancypacyjnych. A więc z pragnienia poprawy bytu socjalno-meterialnego, pragnienia wolności demokratycznych oraz uszanowania przez władzę religijności Polaków. Co do tego ostatniego pragnienia to dziennikarze przybywający wtedy z zachodniej zlaicyzowanej Europy, byli zadziwieni widząc na fabrycznych bramach święte obrazy oraz masowe msze wewnątrz tych fabryk. A to właśnie zespolenie tych trzech pragnień uczyniło Sierpień tak potężnym i zwycięskim.
Mamy rok 2012. Od samego jego początku prawie tydzień za tygodniem a czasem dwa razy w tygodniu wyalienowane władze naszego Państwa przeprowadzają ataki na żywotne interesy obywateli. Tymczasem ci obywatele przestają być niczym rozproszona mgławica, jak było do tej pory. Organizują się i odnoszą raz po raz sukcesy. Tak było w sprawie ACTA, w sprawie sześciolatków w szkołach i nie tylko. Władza strzelając sobie raz po raz w stopę (Jak Bóg chce kogoś pokarać, to pozbawia go rozumu) jednak się cofa a ludzie widząc możliwość sukcesu ośmielają się. Przypomina mi się syutuacja z pierwszej połowy roku 1980, gdy przez kraj przechodziły krocząco strajki aż nastąpiła w Gdańsku kulminacja. Wiem, że teraz sytuacja jest zupełnie inna w sensie gospodarczym, że nie ma już jednego pracodawcy. Spokojnie – ludy Europy ( w tym nasi bracia Czesi) spostrzegły już, że jednak ten władca ekonomiczny istnieje, choć starannie ukryty, ale także międzynarodowy jak tamten.
Mamy więc wzrastający nurt pragnień socjalno-ekonomicznych połączony z nurtem walki o zachowanie lub uzyskanie rozmaitych wolności. Tendencja ta jest na razie mało zespolona i niezbyt silna. Zapewne dlatego, że uderzenia władzy są tak szybkie, iż człek jest zlekka oszołomiony ( czyli oczywiście oszołom).
W płaszczyżnie walki o wolności wzbiera jednocześnie nurt obecnie silniejszy od poprzedniego. Jest to nurt patriotyczny osadzony mocno w tradycji religijnej. ( choć podział w hierarchii na tym tle jest zasmucający) Zdetonowała go katastrofa smoleńska i wszystko, co się działo przed nią i po niej w tej kwestii. Walczy on nie tylko o podstawowe prawa Narodu i Państwa ale także o obywatelskie wolności.
Nie odnosi na razie sukcesów względem władzy, lecz jego niezwykła siła polega na tym, że działa w obrębie imponderabiliów. To nieuchwytne i traktowane czasem jako górnolotne pojęcie ma na dłuższą metę praktyczną siłę w niezłomnych działaniach ludzi, choć mogą oni nie zdawać sobie nawet sprawy, skąd ta siła się bierze.
Aby te dwa nurty zespolone metafizyką chrześcijaństwa mogły się spotkać ponownie, trzeba stanowczo odejść od jałowego już dziś podziału politycznego na " prawicę’ i " lewicę".
W Polsce podział ten dotyczy wyłącznie spraw światopoglądowo-obyczajowych, przy czym istniejąca tzw, lewica to przecież u nas niesmaczny kabaret. Czy rządząca w Polsce PO to jest prawica czy lewica? Jedni powiedzą tak, inni inaczej. Prawda jest taka, że PO jest chyba jedyną w świecie rządzącą niepodzielnie formacją urzeczoną ideologią społeczno-ekonomiczną schodzącą jednoznacznie ze światowego afisza czyli wiarą sekciarską w neoliberalizm. I to między tą formacją a społecznym pragnieniami mamy front społeczno-ekonomiczny.
Jednocześnie formacja ta ewidentnie jest na bakier z patriotyzmem. Tak zatem front w tej sprawie przebiega między patriotami a nazwijmy łagodnie – niedojdami w tej kwestii. Niezależnie czy jakiś patriota jest gorliwym katolikiem czy ateistą-anarchistą ( anarchiści bronili swymi ciałami Cegielskiego, jak miał iść pod młotek), czy uprawia jogę czy medytacje mistrza Erkcharta. Trzeba wiedzieć co jest pierwszorzędne a co drugorzędne!
I przestać się bez sensu okładać wyzwiskami – " Ty katolu", " Ty lewaku". Lepiej zapytać : " Czy godzisz się na wyprzedaż polskiego majątku ? A jeśli powie " nie" to podać mu rękę.
Nurt patriotyczno-religijny krok za krokiem zaczyna włączać do swych żądań motywy socjo-ekonomiczne. To bardzo dobrze.
Jest on, jak powiedziałem, teraz na pierwszym miejscu. Dzięki tym ostatnim postulatom nurt spoleczno-ekonomiczny zacznie do niego się zbliżać i to szybko. Idziemy w kierunku zespolenia socjologicznie podobnego do gruntu Sierpnia. A gdy zacznie to narastać i nabierać podniosłej emocji – nie bójcie się – prawie żaden polski libertyn nie będzie z tego kpił. Obudzą się w nim owe imponderabilia, które ma w genach od stuleci.
Władcy naszego kraju i ci, co za nimi stoją, nie są w ciemię bici. Będą się starali prowokować, aby przeciąć wyzwoleńczy prąd przed czasem. A zatem pojawią się prowokacje. Mogą one mieć różny charakter. Na przykład prowokacją wobec inteligencji był druk jakieś dwa tygodnie temu wypowiedzi Michnika z roku…87. Mówi on tam, że nigdy nie nazwałby się patriotą. Dwa lata potem stał się jedną z kilku figur-akuszerów III RP. Wobec innych warstw prowokacje mogą być rozmaite. Trzeba trzeźwo patrzeć i budować jedność patriotów opartą o kwestie najważniejsze dla Narodu i Państwa, zgodnie z jego wolą, która jest przecież jasna. Wystarczy porozmawiać w barze " Co nieco" na sopockim ryneczku i wszędzie indziej, gdzie jest jaka taka atmosfera do wymiany poglądów. A że głosują jak głosują to przez "pomieszanie dobrego i złego". Połowa zresztą od dawna nie głosuje w ogóle.
Na koniec o tej elipsie dziejów, delikatnie zarysowanej na początku. Chodzi oczywiście o Francję.
Gdy uchodzący za skrajną " prawicę" Marek Jurek ucieszył się ze zwycięstwa Hollanda a potem to samo zrobił Ryszard Czarnecki z satysfakcją poczułem, że poczuli oni wreszcie bluesa. Zrobili to ze względu na zapowiedzi polityczne nowego Prezydenta Francji idące po myśli Polski. Ale jest nie tylko to. Przecież Hollande ma program społeczno- ekonomiczny bardzo podobny do…Orbana. Wściekli nacjonaliści wrogo nastawieni do innych nacji są groźni. Ale prawdziwi patrioci różnych krajów są wzajem dla siebie sojusznikami. Szansa na Europę Ojczyzn zwiększa się. Wkrótce ta idea rozwinie się szeroko w krajach Południa Naszego kontynentu – wszystko jedno, czy rządzić będzie w jakimś kraju "prawica" czy " lewica". Macie dowód czarno na białym, że skoro Orban i Hollande mogą myśleć tak samo, to i u nas " prawica" może myśleć tak samo jak " lewica". Tylko tę lewicę- prawdziwą – patriotyczną, jak dawny PPS, musi znaleźć, jak chciał mój przyjaciel – Lech Kaczyński. Ona jest- w różnych miejscach, zapewniam.
Nie wiem, kto przybędzie do nas po 205 latach z Francji. Mam tam paru znajomych, wspaniałych katolików o zdecydowanych lewicowych przekonaniach.
Makary Anarchanioł A-Ja-To Lach
Oburzamy się dziś, że na świecie znakiem przełomu, w naszej części Europy stał się mur, a nie okrągły stół. I żeby jeszcze był to mur, który miał ponoć przeskoczyć Wałęsa… Ale nie. Chodzi o berliński.
Oburzamy się dziś, że na świecie znakiem przełomu, w naszej części Europy stał się mur, a nie okrągły stół. I żeby jeszcze był to mur, który miał ponoć przeskoczyć Wałęsa… Ale nie. Chodzi o berliński. Kiedyś też mnie to oburzało. A wkurzało mnie wówczas, kiedy wierzyłem w rok 1989. Przestałem jednak w ciebie wierzyć… O roku ów!
Przypomniałem sobie niedawno pewien test w którym, jako licealista, brałem anonimowo udział we wczesnych latach osiemdziesiątych. Jednak czy był to rok 1981 czy 83 tego już sobie nie jestem w stanie przypomnieć. W pamięć zapadło mi natomiast jedno pytanie. Jego sens był mniej więcej taki: czy sądzisz, że powinno się przywrócić godło Polski z orłem w koronie ? Jako nastolatek naiwnie wierzyłem, że odpowiadając, mogę stać się motorem zmian. Więc z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy, brałem udział najpierw w tym, a potem i innych testach, w których pytano na przykład czy należałoby zmienić nazwę szkoły do której uczęszczam. Wśród odpowiedzi była również dawna, przedwojenna nazwa placówki.
Rzecz jasna nic z tych testów nie wynikło, bo nic wówczas wyniknąć nie mogło. A pamiętam, że liczyłem choćby na ogłoszenie ich wyników. Niedoczekanie moje. Oczywiście, jako sztubak, myślałem, że jest to próba reform ustroju, choć dziwiła mnie reakcja osób należących do partii z którymi miałem na co dzień kontakt, (ojciec, dyrektor liceum) które gdy mowa była o teście, uśmiechały się tylko pobłażliwie.
Czy więc tego rodzaju "konsultacje" miały za główne zadanie "skanalizować emocje społeczne", jak to się wówczas pewnie powszechnie sądziło? Obawiam się, że nie. Teraz, patrząc na to z perspektywy czasu, sądzę że był to jednak test. Test na to, jaki poziom niezawisłości jest w stanie zaspokoić oczekiwania ludzi. Inaczej mówiąc – wprowadzenie jakich zmian jest konieczne, aby obywatele byli przekonani, że doszło do transformacji ustrojowej. Było to, moim zdaniem, przygotowanie nowej potiomkinady.
Od czego to nowe myślenie aparatu mogło się zacząć? Może od tego, niepozornego, wydawałoby się zrazu odkrycia, że aby utrzymać w miastach porządek, nowe chodniki należy kłaść nie tam, gdzie zaplanował je architekt, ale tam, gdzie ludzie wydeptywali sobie ścieżki? Partia odkryła, że aby nadal sprawować władzę musi nie narzucać, a obserwować potrzeby ludzi i wychodzić im, że tak powiem na przeciw. Sprawiać wrażenie, że pełni tylko rolę służebną. Odstąpić nieistotne dla siebie znaki, w zamian za rzeczy jak najbardziej realne.
Ze wszystkich testów, (również tych o których nie wiem) najprawdopodobniej wynikało, że naród przyjmie pozory wolności, za przejaw faktycznej zmiany. Potwierdziły one widocznie również i to, że ludzie myślą najczęściej w kategorii znaków i symboli, nie zastanawiając się co za takim znakiem stoi. A stały wielkie pieniądze, cały majątek narodowy, który można było pod hasłem prywatyzacji spokojnie rozparcelowywać.
Eksperyment z wprowadzeniem pozornej wolności musiał polegać jednak na czymś więcej, jak tylko na zmianach w symbolice. Coś, bez czego by się nie powiódł. Koniecznym było uwłaszczenie majątkiem narodowym nie tylko wierzchołków władzy, ale również pewnej część społeczeństwa, która stałaby się obszarem przylegającym do szczytu, tym samym chroniąc go przed dołami. Tym bowiem miały się dostać wyłącznie emblematy, symbole i szoł w postaci ogólnopolskich programów TV.
Jeżeli to co mówię jest prawdą i w Polsce tak zwany przełom roku 89, był od początku, na co wszystko wskazuje, kontrolowany przez wszelkiej maści służby, to czy można dalej mówić o przełomie? Dlaczego zaś sądzę, że tak właśnie mogło być? Pamiętam bowiem doskonale, że ten "przewrót" był dla większości z nas zaskoczeniem. Nie był wcale wynikiem emocji, jak to miało miejsce w roku 1980. Był wynikiem długo przygotowanego (może i siedem lat – od śmierci Breżniewa) procesu, zakończonego okrągłostołową umową. Umową, którą przypomnę, zaplanowali i przeprowadzili pragmatycy. Osoby, używające znaków nie po to aby coś przekazać, ale dla osiągnięcia wymiernych, indywidualnych korzyści. Dla których słowo manipulacja jest tylko środkiem do osiągnięcia celu.