Dziękuję za list, który otrzymałem od Pana i który wzbudził we mnie (jak chyba i w wielu jego adresatach) wyjątkowo mieszane uczucia. Niestety, dominowało oburzenie. Wywołała je zarówno forma, jak i treść Pańskiego posłania, niegodnego – moim zdaniem – osoby kierującej systemem edukacji w moim kraju. Przede wszystkim jednak był to list spóźniony – ustawa przyjęta, a ja i inni rodzice – stawiani przed faktem. Na argumenty i dyskusje był czas przed rokiem i jeszcze pół roku temu, gdy ponad 60 tysięcy obywateli kraju, liczącego trzy miliony, prosiło sejm i rząd, w którym Pana głos podobno się liczy, o wysłuchanie i szczery dialog. Wówczas nikt nas nie chciał słyszeć – po raz kolejny zostaliśmy upokorzeni we własnym kraju. Dziś, gdy wzniecony przez Pana ekipę pożar, zatacza coraz szersze kręgi i pański fotel chwieje się coraz wyraźniej – próbuje Pan udawać troskliwego męża stanu i narodowy dyktat większości tłumaczy dobrem naszych dzieci… Panie Ministrze, przynajmniej trochę godności i szacunku, skoro nie do nas, to przynajmniej do siebie i do państwa, które dane jest Panu repezentować!
Nie ukrywam, doceniłem, że ktoś z rządzących Litwą zwrócił się wreszcie do mniejszości narodowych w ich ojczystym języku – prywatnie czy też łamiąc ustawę o języku państwowym? Niestety, w kontekście całej polityki rządu, który Pan reprezentuje, wygląda to wyjątkowo nieszczerze, wręcz zakrawa na znęcanie się nad pokonanymi. Albo na propagandę – podobne ulotki w językach narodowych zrzucano nam w latach 1989-1991 z helikopterów, a za sowieckiej i hitlerowskiej okupacji rozklejano na słupach.
Dziś znajdujemy je w skrzynkach, podobnie jak wszelkie reklamówki. Gdy jednak przed kilku laty jeden z litewskich polityków w ramach kampanii wyborczej wysyłał podobne „osobiste” listy, wzburzyło to opinię publiczną i poruszyło wreszcie sprawę ochrony danych osobowych. Czy ministerstwo ma prawo w podobny sposób korzystać z danych, którymi w naturalny sposób dysponuje? Gdyby taki list przyniosło mi dziecko ze szkoły 1 września, jak niegdyś paszport ucznia – jeszcze mógłbym zrozumieć. W tej sytuacji uważam jednak, że moje prawo do prywatności zostało poważnie naruszone. Podważono przy tym zaufanie do placówki, którą kuruje Pana resort. Kto mi zagwarantuje, że z podobnego rozdzielnika nie zacznę za chwilę dostawać na przykład smsów z pogróżkami czy wskazówkami, co jest lepsze dla mego dziecka, bo szkoła zna także numer mego telefonu – rozumiem, że w razie potrzeby także zostanie użyty?
Treść listu także nie rozwiała moich obaw ani wątpliwości, co gorsza, nie utwierdziła mnie w przekonaniu, że rząd mego kraju i resort, w imieniu których Pan do mnie pisze, troszczą się o dobro moich dzieci. Wygląda to bardziej na szkolne wymówki kogoś, kto przesadził i teraz próbuje się usprawiedliwiać. Jest takie polskie przysłowie „Na złodzieju czapka gore”. W ten sposób usprawiedliwiają się dzieci, gdy wiedzą, że są winne, ale chcą uniknąć odpowiedzialności. Tłumaczenia, że to nie Pana pomysły, że to ktoś, kiedyś, że wszystkie litewskie partie od dziesięcioleci tylko o tym marzyły, ale właśnie Panu przypadł wątpliwy „zaszczyt” niszczenia czegoś, z czego Litwa od lat była dumna – wybaczy Pan, to jest godne politowania i źle świadczy o litewskiej arenie politycznej. To znaczy, że nacjonalistyczne idee, które zrodziły się na fali odrodzenia jako odruch chorobliwego odreagowania małego narodu za lata ucisku, są realizowane z uporem maniaka i bez względu na to, że dawno straciły już swą aktualność. Idee, które nawet w trudnych czasach kształtowania się II Republiki Litewskiej były trzymane w karbach przez starsze pokolenie polityków, rozumiejących, jakie niosą zagrożenie. Panie Ministrze, niech Pan się wreszcie obudzi – świat wokół się zmienia i Litwa też, i litewscy Polacy także…
Z pozycji i Pana, i mego – średniego – pokolenia antypolska nagonka ostatniego roku jest szczególnie bolesnym nieporozumieniem, bo po dwudziestu latach niepodległości mieszkańcy Wileńszczyzny chcą mieć pełne wewnętrzne przekonanie, że mieszkają we WŁASNYM kraju, że Litwa jest naszym wspólnym domem. Tymczasem pewne posunięcia kolejnych rządów (albo brak pewnych rozwiązań) wciąż nie pozwalają nam – litewskim Polakom – cieszyć się wolnością i demokracją w takim samym stopniu, jak braciom-Litwinom. Odgórne nakazy i zakazy wciąż ożywiają wspomnienia poprzedniej epoki. W tej sytuacji trudno się dziwić, że wielu rodziców i dziadków ma dylemat: Jak wytłumaczyć dzieciom, że sowiecka okupacja była gorsza od litewskiej wolności? Gdy ktoś przez dwadzieścia lat próbuje na siłę „integrować”, automatycznie rodzi się protest i podejrzenie, że nie chodzi o to, by nas, nie-Litwinów, wzbogacić o kulturę litewską, lecz by narzucić nam ją ZAMIAST ojczystej, polskiej. Czyli chodzi raczej o asymilację, lub – jak nie kryją tego niektórzy Pana koalicjanci – o „relituanizację”. Czy w tej sytuacji jakikolwiek dialog jest możliwy?
Powróćmy jednak do Pana listu. Najbardziej się cieszę się, że nauka języka litewskiego w polskich szkołach zostanie wzmocniona. Pamiętam swoje lata szkolne i fakt, że wówczas (lata 80. XX w.) język litewski istotnie traktowany był po macoszemu, co faktycznie do dziś odczuwam. Jednakże dziś młodzież szkół nielitewskich opanowuje język państwowy raczej bezproblemowo. To nie oznacza, że na maturze jest w stanie dorównać kolegom, którzy od urodzenia mówią, myślą i mają za sobą cały kurs szkoły średniej w tym języku. Pod tym względem Litwa wyróżniała się na tle Europy i chyba świata piękną tradycją (niech nawet wymuszoną przez „sowieckich okupantów”) – uczniowie wszystkich szkół zdawali egzamin dojrzałości językowej w języku ojczystym, a uczniowie szkół nielitewskich dodatkowo musieli wykazać się znajomością języka państwowego. Byliśmy dumni z Litwy. Komu to jednak przeszkadzało?
Najpierw zabrano nam prawo do wykazania swej dojrzałości w języku ojczystym, a teraz każe się ją wykazywać w języku państwowym. Sowiecka – przepraszam – europejska „urawniłowka”? Czy może dobitna sugestia, że nie warto kurczowo trzymać się języka, kultury i tradycji przodków, bo potem będzie się gorszym na maturze? Pisze Pan: Egazmin próbny wykazał, że uczniowie szkół nielitewskich dwukrotnie gorzej wykonują zadania pisemne niż ich rówieśnicy-Litwini. Pana wniosek: Nie znając litewskiego, będą gorzej sobie radzić w życiu, więc uszczęśliwimy tę młodzież wymuszonym nauczaniem części przedmiotów po litewsku i ujednoliconym egzaminem z litewskiego na maturze, bo tylko to zmusi krnąbrnych (jakże inaczej, skoro trzeba zmuszać…) nie-Litwinów do opanowania najstarszego języka Europy. Mój wniosek: Dwóch dekad wolności okazało się za mało, by opracować i wcielić w życie takie programy nauczania, aby maturzyści nie mieli kłopotów ze znajomością języka. Albo – niestety – takich mamy nauczycieli języka państwowego, jednak bardziej skłonny jestem winić program niż pedagogów. Tym bardziej jednak wykazany przez Pana fakt dowodzi, że rząd i sejm nie mają prawa ujednolicać egazminu, bo uczniowie nie są do tego przygotowani. A tak w sposób restrykcyjny będą musieli płacić za błędy poprzednio rządzących.
Wzmocnienie nauczania języka litewskiego (te wszystkie dodatkowe godziny, które Pan wymienia) cieszy mnie, jak chyba większość rodziców – być może wreszcie Pana resort opracuje porządny program nauczania języka państwowego, na miarę XXI wieku. Jednak wcale nie dowodzi to potrzeby ujednolicenia egzaminu z litewskiego. Skoro uparcie trzymamy się zasady, że obligatoryjny na maturze jest tylko jeden egazmin (pozostałe – do wyboru), który najlepiej ma wykazać dojrzałość młodego człowieka – językową, intelektualną, emocjonalną, duchową i moralną – to dajmy mu szansę wykazać się w języku ojczystym! Niech egazmin z języka państwowego będzie drugim egzaminem obowiązkowym, wszak decydując się na szkołę z nielitewskim językiem nauczania, rodzice są świadomi, że ich dziecko będzie miało nieco większe obciążenie. Nieporozumieniem na skalę światową jest natomiast fakt, że po 12 latach nauki w języku polskim egazmin z polskiego na maturze nie jest obowiązkowy…
Skoro już o kwestii języka polskiego. Trudno nie odnotować faktu, że degradacja języka ojczystego poprzez usunięcie go z listy egazminów liczących się na maturze i w systemie rekrutacji na studia prowadzi do coraz gorszej jego znajomości wśród młodego pokolenia litewskich Polaków. Wiadomo, że wpływ ma także wielojęzyczne środowisko i młodzieżowe slangi oraz fakt, że wielu rodziców dzisiejszych uczniów polskich szkół ukończyło niegdyś szkoły rosyjskie – także bolesne dziedzictwo nacisków za „sowieckiej okupacji” . Wierzyłem, że wolna Litwa i wolna Polska we wspólnej Europie wspólnie zatroszczą się o to, by przynajmniej młodzi Polacy z Wileńszczyzny nie musieli się wstydzić swej polszczyzny, bez względu na to, jak rozmawiają w rodzinie czy w szkole. Niestety, nawet stylistyka Pana listu i niektóre rażące błędy są dowodem na to, że dziś nawet minister oświaty nie może znaleźć kogoś, kto by mu dobrze przetłumaczył i zredagował list do rodziców Polaków… Bolesne, bo symptomatyczne, a poza tym – w Pana resorcie – chyba trochę nie wypada…
Współczuję Panu – ale też Litwie i sobie – tych tysięcy młodych obywateli, którzy co roku opuszczają nasz kraj, bo system szkolnictwa – zarówno średniego, jak i wyższego – sprzyja temu wyjątkowo, podczas gdy wysiłek Pana rządu i resortu skierowany jest na „uszczęśliwianie na siłę” mniejszości narodowych. Jakoś języka angielskiego młodzież uczy się sama, na wszelkie sposoby. Zarówno Litwini, jak i nie-Litwini nienajgorzej sobie radzą potem na zagranicznych uczelniach. Właśnie od Pana jako ministra oświaty, ale i od Pana rządu zależy, czy nasze dzieci będą się chciały uczyć języka litewskiego i studiować na Litwie, czy też jedynie jakoś zdać narzucony przez egzamin i uciekać czym prędzej tam, gdzie się nie zmusza do nauki angielskiego, francuskiego czy niemieckiego. Może to jednak kwestia motywacji, a nie zmuszania? Jakoś do gry w koszykówkę Polaków na Litwie nikt nie zmusza – a grają, i to całkiem nieźle, jak sam Pan mógł się przekonać w Solecznikach!
Najbardziej bolesny jest jednak inny fakt, którego Panu przyszło być egzekutorem: Na Litwie nie będzie już szkół z polskim językiem nauczania. To, co było największym powodem do dumy litewskich Polaków, zostało skreślone głosami Pana i Pańskich kolegów z obecnego sejmu. Czy ambicja nauczania historii i geografii Litwy po litewsku była warta, by zabierać litewskim Polakom to, co było niezwykle ważną częścią ich tożsamości? To co chyba najmocniej ich wiązało z Litwą? Ów drobny szczegół – prawo do nauczania naszych dzieci wszystkich przedmiotów od pierwszej do ostatniej klasy w języku ojczystym… Teraz mają to być szkoły polsko-litewskie, nawet jeżeli tylko część lekcji będzie prowadzona w języku litewskim. Rubikon został przekroczony.
Dziś nikt mi nie zagwarantuje, że za kilka lat, jeżeli obecne tendencje zostaną zachowane, w tejże szkole po polsku będzie nauczany tylko język polski, do tego na przykład jako obcy… W tej sytuacji wyjątkowo fałszywie brzmią Pana słowa „troski” o nasze „wspólne” dzieci, a apele w stylu „zaufajmy sobie nazwajem” budzą politowanie… Politowanie, bo wierzę, że zgodnie z Pana przynależnością partyjną chciałby Pan szerzyć wartości liberalne, czyli dające obywatelom szeroko rozumianą wolność i prawo wyboru, tymczasem w pamięci litewskich Polaków właśnie Pan, a nie szowiniści (których chyba w każdym narodzie nie brakuje), będzie kojarzony z przymusową lituanizacją polskiego szkolnictwa na Litwie.
Dziwię się, że mimo wspólnych dziejów nie ma Pan świadomości, jak głęboko w polskiej naturze zakorzeniony jest opór przeciwko naciskom w sferze edukacji – czyżby Litwini chcieli być stawiani w jednym rzędzie z egzekutorami zaborczej rusyfikacji czy też germanizacji? Czy Panu i innym litewskim politykom zależy na tym, by nasze dzieci – jak w poprzedniej epoce my – uczyły się jednej historii w szkole, a innej – w domu? By dorastały w swoistej schizofrenii i nieufności wobec „rządowej polityki”? A od chwili, gdy dziecko w czytance 3 klasy pokazało mi z pozoru niewinny tekst o dobrym władcy – Witoldzie, co to w kobiecym przebraniu ucieka od złego mordercy stryja – Jagiełły, rozumiem, że tak właśnie będzie. Że historyczną wielkość naszej Litwy będę musiał pokazywać dziecku sam, opierając się na polskiech opracowaniach, gdzie litewskość nie jest wciśnięta w ramy etniczno-językowe, a polskość nie jest wadą ani „bolesnym skutkiem wielowiekowej polonizacji”. A przecież to Pan właśnie przygotowuje nowe programy nauczania, z których młodzi Polacy mają poznawać Miłosza, a może nawet Mickiewicza i Mackiewicza… po litewsku!!!
Jakże bezradnie wyglądają przy tym próby rekompensaty czy udobruchania społeczności polskiej „marchewkami” w postaci ulg w kompletowaniu klas czy szczególnych względów na egzazminie za dwa lata, gdy maturzyści tak czy inaczej będą skazani gorsze wyniki, niż ich koledzy Litwini… Jakże żałośnie wyglądają wszystkie obietnice i próby przekupienia nauczycieli, mimo że nie pisze Pan w liście o tym, iż pedagogów do nauczania po litewsku mają przekonać specjalne dodatki do wypłaty. Rozumiemy, że przez kilka lat czeka nas „głaskanie po główce”, a potem nadejdzie czas, by ostatecznie „ukręcić łeb” szkołom nielitewskim? Albo same wymrą, bo komuż będzie potrzebna taka ni to polska, ni to litewska hybryda.
Jedyne co wydaje się szczere w Pana liście – to nawoływanie do „niepoddawania się emocjom”, chociaż to właśnie Pana rząd i resort wzbudziły w mieszkańcach Wileńszczyzny naturalne odruchy protestu i nie pogłębiły w nich miłości do władz własnego kraju. A już szczytem bezczelności są notoryczne próby zatuszowania problemu przed litewską opinią publiczną. Niby to zwykli Polacy są w siódmym niebie, że nie będą musieli uczyć swoich dzieci w polskich szkołach po polsku, a tylko garstka politykierów próbuje na tym coś ugrać. Polskich działaczy oskarża Pan w mediach o manipulacje i wciąganie dzieci do brudnych rozgrywek, ale bądźmy szczerzy: Jaki rodzic dałby się w to wciągnąć, gdyby także nie odczuwał zagrożenia? Cóż to za potęgą dysponuje polska partia, że wśród 200 tys. litewskich Polaków (od niemowlęcia do starca) zbiera 60 tys. podpisów i regularnie cieszy się dużym poparciem na wyborach?
A czy to czasem nie Pana koalicjanci obdarzyli tę partię taką siłą poprzez swoje antypolskie nastroje? Gdyby Polacy na Litwie przed dwudziestu laty zyskali należne im prawa obywateli cywilizowanego kraju w zakresie języka ojczystego, reprywatyzacji, oryginalnej pisowni rodowych nazwisk, gdyby nikt nie lituanizował ich szkolnictwa, nie podejrzewał o nielojalność i nie nazywał w mediach „V Kolumną”, gdyby pozwolono im kochać Litwę-matkę, a nie zmuszano kochać Litwy-macochy – czy dziś tak znienawidzona przez Was polska partia miałaby na Litwie rację bytu? Czy ludzie gromadziliby się na wiecach i organizowali strajki?
Gdy widzę, jak politycy całkiem nowego pokolenia, bez komunistycznej przeszłości (no, może z komsomolską…), głoszący europejski liberalizm, tchną irracjonalnym szowinizmem i spychają własnych obywateli w otchłań anachronicznego radykalizmu, po prostu w wiek XIX, jakąś walkę narodowowyzwoleńczą – zaczynam rozumieć, co się stało w Norwegii. Dziwię się jednak, że Pan nie próbuje bronić godności własnej i dobrego imienia litewskiego liberalizmu, u źródeł którego stało też – pragnę przypomnieć – wielu Polaków. Podsumować całą sprawę chciałbym słowami, jakie w usta „litewskiego chorążego Kmicica” włożył znany pisarz polski, także noblista, może nawet bardziej zasłużony od Miłosza (którego to wciągnął Pan do programów szkół litewskich), także z Litwy (z litewskich Tatarów, pseudonim „Litwos”) – Henryk Sienkiewicz . A więc „Kończ Waść, wstydu oszczędź!”.
Ciągle powtarza Pan, że wierzy w nasze dzieci – my także w nie wierzymy. Wierzymy, że przy pomocy dobrych nauczycieli uda im się pokonać wszelkie trudności, które Pana resort stara się piętrzyć. Wierzymy, że pokonywanie tych trudności tylko dzieci umocni, doda im sił i hartu ducha, ale też utwierdzi ich tożsamość, bo w pokusie europejskiego kosmopolityzmu i materializmu mogą się łatwo zagubić, zapomnieć o tym, co najważniejsze, o tym, co leży u podstaw naszej cywilizacji – o fundamentalnych wartościach i zwykłym poszanowaniu jednostki, społeczności, narodu. Podobnie, jak zapomniał o tym litewski system edukacji.
A czasem wystarczy po prostu
„gerbiamiems tėvams” („do szanownych rodziców”) w adresie napisać dużą literą…
Z wyrazami szczerego oburzenia i współczucia –
Walenty Wojniłło
Cieszy fakt, że w polskich szkołach liczebność uczniów zmniejsza się w niedużym stopniu. Pozwoliło to uniknąć zamykania małych szkółek. Jedynie niektóre z nich straciły samodzielność i będą funkcjonowały jako filie dużych szkół.
Wszystkie pierwszaki z polskich szkół jak co roku otrzymają wyprawki. Już od ośmiu lat głównym fundatorem wyprawek jest Oddział Kujawsko-Pomorski „Wspólnoty Polskiej” w Toruniu. Jak poinformowała Krystyna Dzierżyńska, wiceprezes „Macierzy Szkolnej”, w tym roku część wyprawek dla pierwszaków z rejonu wileńskiego sfinansował Oddział ZPL rejonu wileńskiego.
Wiele szkół powita dzieci w pięknie odnowionych klasach, z wyremontowanymi sanitariatami, ocieplonymi ścianami. Jak co roku, w dużej mierze dzięki Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska” placówki oświatowe mają szansę na niezbędne renowacje.
Niestety, radość z rozpoczęcia nowego roku szkolnego mocno przyćmiewa fakt, że pomimo licznych akcji protestacyjnych i lawiny listów od zmartwionych rodziców, władze Litwy nie zamierzają odwałać uchwalonej pół roku temu ustawy. Ustawy, która jest milowym krokiem w kierunku uniecestwiania szkolnictwa polskiego na Litwie. Jakąż możemy mieć pewność, że te dzieci, które dziś ufnie przekroczyły próg polskiej szkoły, po dwunastu latach pożegnają ją polskim słowem czy piosenką?
Na podstawie: DELFI.lt, vilniaus-r.lt, inf.wł.
Apel do kanadyjskiej Polonii ws. Polaków na Litwie
Dodane przez Zalewski
Opublikowano: Czwartek, 01 wrzesnia 2011 o godz. 13:01:06
Pani
Komunikat Europejskiej Fundacji Praw Człowieka w
sprawie realizacji orzeczenia Naczelnego Sądu
Administracyjnego RL z dn. 8 lipca 2011 roku
Jeżeli otrzymacie Państwo jakiekolwiek pismo z urzędów lub sądu w tej sprawie, prosimy o pilny kontakt z Fundacją. Ważne jest to, aby nie przekroczyć terminów, w ciągu których można się odwołać od decyzji lub je zaskarżyć. Europejska Fundacja Praw Człowiek zapewnia, że udzieli Państwu bezpłatnej pomocy prawnej włącznie z reprezentowaniem przed sądami krajowymi oraz międzynarodowymi.
Jeżeli ktokolwiek będzie probował wkraczać na Państwa posesję, pomimo Państwa sprzeciwu, to prosimy o pilny kontakt z Fundacją. Komornik lub np. policjant, aby móc wkroczyć na Państwa ziemię, musi posiadać nie tylko legitymację, ale przede wszystkim sądowy tytuł wydany przez sąd na Państwa imię i nazwisko oraz odnoszacy się do Państwa posesji.
Europejska Fundacja Praw Człowiek przyjmuje od poniedziałku do piątku przy ul. Liepkalnio 103, w godzinach: pn. 9.00-13.00, wt. 15.00-19.00, śr. 9.00-13.00, czw. 9.00-13.00, pt. 15.00-19.00.
Jeżeli nie możesz przyjść, to napisz do nas e-maila: efhr@efhr.eu, zadzwoń pod nr +37069150822 lub wypełnij odpowiedni kwestionariusz na stronie www.efhr.eu
Bosacki: liczymy na głębszy dialog władz litewskich z
polską mniejszością
Strajk w polskich szkołach na Litwie przeciwko ustawie o oświacie rodzice i uczniowie zapowiedzieli od piątku. Żądają odwołania przyjętej w marcu ustawy, która – ich zdaniem – jest dyskryminująca i uderza w polską szkołę.
"Poczekamy co się będzie jutro na Litwie działo i wtedy będziemy to komentować" – powiedział na konferencji prasowej Bosacki. Przypomniał, że MSZ dwukrotnie po przyjęciu ustawy o oświacie oraz po podpisaniu jej przez prezydent Litwy Dalię Grybauskaitė wyraziło krytyczne stanowisko. "Uważamy, że zabrakło w dużej mierze konsultacji społecznych z tymi, których to nowe prawo ma dotyczyć, czyli ze społecznością polską na Litwie" – podkreślił.
"Nadal uważamy, że w tym prawie powinny zostać zmienione dwie rzeczy. Po pierwsze decyzje o zamykaniu szkół powinny być tak jak w Polsce należne samorządom, wówczas to one będą decydować, czy dana szkoła jest użyteczna społecznie i czy koszty, które na nią idą, są uzasadnione. A nie, jak przewiduje prawo litewskie, odgórnie poprzez rząd – w tym wypadku wojewodów – ta sprawa ma być rozstrzygana" – zaznaczył rzecznik MSZ.
"Uważamy, że jest to zmniejszanie nabytych praw mniejszości" – podkreślił.
Przyjęta w marcu ustawa o oświacie przewiduje, iż w szkołach mniejszości narodowych na Litwie, w tym polskich, lekcje dotyczące historii Litwy, geografii Litwy, a także wiedzy o świecie w części dotyczącej Litwy będą prowadzone w języku litewskim. W całości po litewsku będzie wykładany przedmiot o nazwie "podstawy wychowania patriotycznego". Ustawa przewiduje, że od roku 2013 w szkołach litewskich i szkołach mniejszości narodowych egzamin maturalny z języka litewskiego zostanie ujednolicony.
Natomiast w ramach tzw. optymalizacji sieci szkół w małych miejscowościach będą zamykane szkoły mniejszości narodowych, w tym szkoły polskie, i pozostawiane będą jedynie szkoły litewskie.
"Liczymy na to, że władze litewskie będą gotowe do głębszego dialogu, niż do tej pory z przedstawicielami mniejszości polskiej" – powiedział Bosacki. Przypomniał, że protest jest organizowany oddolnie przez przedstawicieli mniejszości polskiej.
Zapowiedział, że polska strona będzie "w rozmowach na wysokich szczeblach" poruszała temat problemów mniejszości polskiej na Litwie, w tym problemów związanych z oświatą.
Bosacki poinformował również, że MSZ ma już przygotowany plan pomocy dla szkolnictwa polskiego na Litwie. Nie chciał jednak mówić o szczegółach.
Premier Donald Tusk ma spotkać się 16 września w Rydze z premierami państw bałtyckich, w tym z premierem Litwy Andriusem Kubiliusem. "Na pewno o tym również będzie rozmawiał" – powiedział Bosacki. (PAP)