W Polsce, głębokie oburzenie, postawą głównie amerykańskich i częściowo bliskowschodnich środowisk żydowskich, które starają się wyłudzić na III RP „bezprawnie” ogromne odszkodowania.
Z tej okazji przypomina się społeczeństwu całkiem słusznie nieczyste karty historii polsko – żydowskiej, które wykazują niewątpliwą przewagę tych drugich. Inna sprawa, że w realnych rozważaniach na temat właściwego konfliktu niewiele to zmienia. Amerykańscy Żydzi dysponują ogromnymi środkami finansowymi i komunikacyjnymi, które potrafią wykorzystać, aby zaatakować wybraną przez siebie ofiarę. Nie ma przy tym dla nich żadnego znaczenia, czy mają rację z naukowego punktu widzenia, czy też nie, bo niewątpliwie muszą mieć głęboką świadomość, że dalece rozmijają się z prawdą. Tylko czy może mieć to istotną wagę dla ludzi, którzy jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej aktywnie wspierali rozwój komunizmu spodziewając się partycypacji w zyskach (co właściwie częściowo się udało), a także intensywnie inwestowali w przedwojennych nazistowskich Niemczech i bardzo długo aktywnie wspierali politykę swojego faktycznego śmiertelnego wroga. Następnie, w celu ratowania własnych żywotnych interesów, uratowali od zagłady Sowietów ogromnymi dostawami sprzętu i towarów w czasie drugiej wojny światowej. Przy okazji rokowań pokojowych poświęcili polskich sojuszników, którzy za udział w alianckiej koalicji zapłacili nie tylko poważnym uszczerbkiem terytorialnym, ale również wieloletnią niewolą. Za to jednocześnie dogadali się z nazistowskimi oprychami, budując ich powojenny sukces gospodarczy. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że ich myśli wcale nie biegną wokół pamięci własnych współbraci oddanych na zatracenie?
Jeżeli jeszcze takie przypadki się zdarzają, to znaczy tylko, iż rzeczywistość współczesnego świata zarówno w wymiarze ekonomicznym jak i politycznym wymaga odgrywania pozorów serdeczności w stosunku do dominującego narodu. I słusznie, bo dysponują tak potężnymi narzędziami, że nawet towarzysz Putin musi wsłuchiwać się w ich rady i otaczać solidną estymą. Nie przypadkiem premier Izraela, Ariel „Buldożer” Szaron składa wizyty na Kremlu, mimo ustawicznych spadków cen ropy i ścisłej współpracy polityczno – gospodarczej na linii chińsko – rosyjskiej. Tymczasem prezydent Rosji mocno wpiera interesy żydowskie w swoim kraju, a także próbuje dbać o jak najlepsze kontakty z diasporą żydowską w całym świecie. Dzisiaj ciężko jeszcze przewidzieć jakie mogą się okazać tego konsekwencje, przynajmniej w dalszej perspektywie. Jednak, jak pokazuje historia, to niekoniecznie Rosja rozgrywa Żydów, a oni poniewierają zsowietyzowaną „matuszkę”. Dlatego, przy całej naszej ścisłej współpracy z USA a także z Izraelem, warto mieć na względzie ustawiczną interesowność naszych sojuszników. Zwłaszcza, że nie przyszła nam z jakąś zdecydowaną pomocą nawet administracja sprzyjającego Polsce prezydenta – Trumpa, która być może z powodu doraźnych celów politycznych sprzedała nas w słynnej już ustawie Kongresu – „Justice for Uncompensated Survivors Today”. Zresztą nie musiała specjalnie się wysilać, bo panujący nam miłościwie w 2009 roku rząd także Donalda, ale Tuska, podpisał, tzw. Deklarację Terazińską. Teraz mamy problem, przez który świecimy tylko oczami do złej gry urządzonej narodowi polskiemu. Jeśli faktycznie mamy spłacać Żydów za przysłowiową „chęć do życia”, wymyślmy podobne źródło finansowania, które w terminologii prawnej nazywa się często „wyłudzeniem lub wymuszeniem”. Problem w tym, że siła polskiego oddziaływania w świecie wbrew wielkim wypowiedziom niektórych polityków kształtuje się na poziomie zbliżonym sile polskiej gospodarki, czyli raczej niewielkim.