Drogi Tusku. Znajdź sobie jakąś inną zabawkę.
Mój przyjaciel przysłał mi z Niemiec linki do artykułów na temat katastrofy w Asse. Oczywiście w Polsce ( poza NE i stroną Dakowskiego) nie znalazłam nic na ten temat. Sprawa banalna- rozszczelniły się pojemniki z odpadami radioaktywnymi. Najprawdopodobniej skażeniu uległy wody gruntowe, a nawet głębsze jej warstwy.
Przepraszam, że podaje linki zamiast tłumaczenia.
. http://www.derwesten.de/nachrichten/viele-krebsfaelle-nahe-dem-maroden-atomlager-asse-id3988900.html http://www.solarregio.de/index.php?option=com_content&view=article&id=303&Itemid=65
Wnioski są banalne. Jeżeli Niemcy, znani ze swej wysokiej kultury technicznej i dyscypliny społecznej nie potrafią poradzić sobie z odpadami radioaktywnymi to co dopiero my?
Każda budowa, na przykład obrzydliwego stadionu w Warszawie (zwanego nie wiadomo dlaczego narodowym), kosztuje najdrożej na świecie i co chwila grozi katastrofą. Na stadionie przeprojektowywano o ile pamiętam nawet schody.
Ulica Poznańska zawaliła się dwa lata temu, natychmiast po kapitalnym jej remoncie połączonym z kradzieżą części zabytkowej kostki bazaltowej z 1912 roku. Zamiast tej kostki położono pod asfalt i piasek betonowe kształtki.
Awantura, którą zrobiłyśmy z córką ( ja działałam w urzędzie, a jej pozostawiłam użeranie się z inspektorami robót) zaowocowała tym, że ułożono resztę nie ukradzionej kostki na Poznańskiej na odcinku od Alej Jerozolimskich do Wspólnej, tworząc zabytkowy fragment ulicy (co dowodzi, że czasami warto się upierać przy swoim.)
Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Przecież jedną z przyczyn wstrzymania budowy Żarnowca, był fakt, że płyta na której miała być posadowiona przestarzała zresztą WWER 440 była w nieusuwalny sposób pęknięta. Po prostu specjalny cement został zużyty na powstające wokół osiedla willowe ( zwane przez lud złodziejówkami) a braki uzupełniano piaskiem.
Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że inspektorzy budowy mieli zamiar „zaszpachlować rysę i posypać piaseczkiem”, przed kontrolą Agencji Atomistyki z Wiednia, żeby w ten sposób uratować budowę, z której żyli.
Nie warto powtarzać wszystkich argumentów przeciwko budowie elektrowni jądrowych w Polsce. Strony sporu okrzepły na swoich pozycjach. Jest to wojna pozycyjna jak bitwa pod Verdun.
Skupmy się na najważniejszym. Po pierwsze nie mamy armat. Budowa czterech nowoczesnych bloków EJ to koszt rzędu 150 miliardów zł, których po prostu rząd nie ma.
Ma natomiast 60 milionów na reklamę energetyki jądrowej w szkołach, ma pieniądze na tworzenie specjalnych wydziałów na uczelniach, ma jak zwykle pieniądze na marnowanie.
Chłopcy lubią niebezpieczne zabawy.
Katastrofę w Czarnobylu wywołał jakiś pomysłowy Dobromir, który wraz z kolegą odłączył systemy bezpieczeństwa.
Swego czasu polski guru energetyki jądrowej Andrzej Strupczewski wywiercił dziurę w osłonie reaktora Maria, żeby pobawić się eksperymentami z tak zwaną „pętlą”.
Racjonalni Niemcy doszli do wniosku, że plany budowy energetyki jądrowej w Polsce to gra polityczna, za pomocą której polski rząd chce uzyskać ulgi w opłatach za air pollution Obawiam się, że jest gorzej. To nowa zabawka Tuska po boiskach, dopalaczach i pedofilach. Pobawi się i porzuci, a to droga i niebezpieczna zabawka.
Drogi Tusku. Znajdź sobie jakąś inną zabawkę. Nie baw się jądrami, bo to brzydko.