Rostowski w sejmie „argumentował”, że większość państw unijnych ma wyższy od Polski procent zadłużenia w stosunku do PKB – przeciętnie 86%, a w strefie EURO nawet 90%, wyższe zadłużenie w stosunku do swojego ogromnego PKB mają także Niemcy (91,9%). Wprawdzie wg metodologii unijnej Polska przekroczyła 55% zadłużenia, ale wg „polskiej” – jeszcze nie i nawet zwiększenie długu o planowane 16 mld. zł. tej sytuacji nie zmieni – tzn. nie przekroczymy progu 55% wg polskiego sposobu liczenia i 60% wg unijnego.
Rostowski zapomniał powiedzieć, że np. Niemcy mają średnią rentowność (oprocentowanie) swoich długów na poziomie 1,4%,a Polska ok. 5%. – sytuacja zadłużenia niemieckiego poprawia się nieustannie – coraz częściej kraj ten „sprzedaje” swoje obligacje z rentownością ujemną. Polskie obligacje też sprzedają się od jesieni ub. roku lepiej – z rentownością nawet poniżej 4%; jest to oczywiście sukces, ale jednak pozyskiwać pieniądze z czteroprocentowym rocznym haraczem, to nic dobrego. W dalszym ciągu nasze koszty obsługi zadłużenia to ok 45 mld. zł.rocznie. To danina krwi, którą Polacy składają co roku finansowemu molochowi. Gdyby nasze aktualne zadłużenie miało średnią rentowność na niemieckim poziomie – wówczas nasz roczny haracz wynosiłby tylko 12,6 mld. zł.
Oczywiście – nie odkrywam niczego nowego – polskie finanse państwowe i stan gospodarki trudno porównywać z niemieckimi; rzecz w tym, ze min. Rostowski właśnie argumentował w sejmie, że wypadamy nadzwyczaj przyzwoicie w porównaniu z innymi unijnymi państwami – nawet z tymi bogatszymi od nas. Pozwolił sobie nawet na obrazę w stosunku do Wysokiej Izby zarzucając jej nieumiejętność liczenia. W rzeczywistości, to Rostowski – może liczyć potrafi – tylko nie przedstawił wszystkich danych potrzebnych do uczciwej analizy – sam próg zadłużenia jako udział w PKB – nie mówi wszystkiego. Można mieć dług nawet w wysokości całego PKB i mieć mniejsze koszty jego obsługi niż mając go w wysokości 55% PKB, ale oprocentowany np. 5 – 7%.
Krótko mówiąc – wystąpienie Rostowskiego to dość bezczelna manipulacja obliczona rzeczywiście na pewną niefrasobliwość posłów. Ponadto minister zwrócił uwagę na jedna jeszcze rzecz – mianowicie na wpływ II filara emerytalnego (OFE) – twierdząc, że gdyby pieniądze zgromadzone w OFE zasiliły budżet, to nasze zadłużenie (w stosunku do PKB) byłoby mniejsze od wszystkich prawie państw UE (na trzecim miejscu). Jeżeli tak, to dlaczego o tym mówi dopiero po 6 latach sprawowania urzędu – oczywiście ma rację – tyle tylko, że obecnie taki transfer z OFE nie jest możliwy bez ogromnych strat (spadek kursów posiadanych przez OFE akcji w przypadku ich masywnej wyprzedaży) – nie licząc kosztów odszkodowań w stosunku do PTE.
Jest jeszcze jedna rzecz warta uwzględnienia – oferta dodatkowych obligacji wartości 16 mld. zł. może ostudzić zapał rynków finansowych do kupowania ich z z relatywnie niską rentownością – bardziej prawdopodobny jest scenariusz skokowego wzrostu rentowności polskich obligacji – obym się mylił w tych prognozach.