Dziś: remanent w bibliotece.
Doniósł mi znajomy, że biblioteka (nie miejska tylko taka cośkolwiek elitotwórcza) w naszym "wielgim" "mieście" robi remanent. Wywala stare knigi i odsprzedaje je za "pińć złoty". Nic w tym nie ma dziwnego, zwł. w zakresie książek naukowo-technicznych. Tym, co znajomego zdziwiło był fakt, że biblioteka owa:
– wyprzedaje m.in. zbiory zadań na poziomie podstawowym (czyt. na tym, na którym od lat stan wiedzy się nie zmienia),
– nie zastępuje ich nowymi (zresztą nie wiem czy nowe, zakutalizowane wydania są),
– rzecz dotyczy głównie nauk ścisłych (konkretnym kamieniem obrazy był merytorycznie wciąż aktualny zbiór zadań z mechaniki kwantowej), innych spraw ten pogrom dotyczy jakby mniej.
W tym samym czasie, jak mi donoszą inni znajomi, biblioteka owa kupuje "dzieła" "dżenderowe" i inne ochy-achy politpoprawnego szamba (no, te takie, ja ich nawet nazwać nie umiem, takie ełropejskie ni pies, ni wydra, dużo kartek i obrazków a wiedzy ni hu-hu).
Ja tam nie wiem, bo jestem naturalną blondynką. Pewnie przesadzam. Ale z tego by wynikało, że z przychodzących obecnie pokoleń już raczej nikt się nie załapie do Fermilabu (nawet jeśli Jankesy łaskawie mu wize przyznajom) ani do CERN. Za parę lat w CERNie z Polski będą tylko sprzątacze??
A Wy się gorączkujecie obcięciem godzin historii i polskiego! Oj ludzie krótkowzroczne! Wszak polski i historię można łatwo (póki co) "obrobić" samemu bez pośrednictwa tego orwellowskiego MEN. (Orewllowskiego, bo nazwanie tego edukacją czy szkołą to właśnie Orwell i jego proroctwa odnośnie nazw instytucji). Od razu podnoszę ruki w wierch i wyjaśniam, że mizerię programu historii postrzegam mym blondziowatym rozumem już od dawna. W związku z tym odżałowałam i na zakończenie roku do świadectwa z paskiem podarowałam przychówkowi "Annę Solidarność". Lektura ta, wraz z paroma info z IPN*, z dodatkiem kilku postów z NE (niestety coraz mniej licznych o TEJ jakości merytorycznej) znakomicie daje dziecku orientację "kto jest kto a kto jest zło".
Podobnie z polskim. Jak zobaczyłam wtórność i odtwórczość programu, to się już nawet nie wkurzałam. Młode samo zaczęło eksplorować sieć. Uczyło się z "Kronik" Długosza, z Galla Anonima, ze "Zwierciadła" Mikołaja Reja i innych dokumentów udostępnianych w sieci (w formie faksymili oraz tekstu danego czcionką współczesną). Niestety młodzież wymaga tu pomocy. Trzeba im w ramach tej pomocy podsunąć jeszcze np. "Satyrę na leniwych chłopów", "Krótką rozprawę…" i może coś jeszcze? (Tu delikatne pytanko do Czytelników – CO? Co podsuwać młodzieży, żeby miała pojęcie o polskiej literaturze i historii. Nie chodzi o rzeczy wtórne i odtwórcze, tylko o ŹRÓDŁA do/z danej epoki. – Stąd Rej i inni tacy.)
Niestety w naukach ścisłych nie ma tak łatwo. Tu potrzeba dużo więcej wysiłku (na początku). A skutkiem systemowego olania nauk ścisłych jest/będzie długofalowe i całkowite zdegradowanie kraju do rezerwatu dla tubylców. Przykro, że nie każy patriota zdaje sobie z tego sprawę. Znajomy mój se zdawał. Nabył ów zbiór i podarował memu przychówkowi. Zarobił tym na miano sadysty;), ale ja zaraz wytłumaczyłam młodemu, że ma obowiązek (TAK, MAMA MU KAŻE, ZMUSZA GO I TO JEST BARDZO NIEEUROPEJSKIE I NAWET KARALNE A MAMA O TYM WIE I MA TO GDZIEŚ) ten zbiór przeczytać. Jeśli nie dla mechaniki kwantowej to dla wyrobienia sobie pojęcia "czego nie wiem" (jak ów filozof będący jednym z filarów naszej cywilizacji). Tudzież dla zrozumienia zagadnienia wstępnego spodziewanego regresu Polski (przykład "Czemu w takim np. CERN będzie się zmniejszać ilość prywislanskiego pogłowia").
(*) W IPN razu jednego wystalim się w kolejce (klimatyczne to było, bo obok działały grupy rekonstrukcyjne i mróz od tego po krzyżu chodził) do imprezy zorganizowanej z okazji "Nocy muzeów". Tamże pokazano przykładowe procesy akowców i in. "wrogów ludu i ustroju". Młodemu przemówiło do rozumu pokwitowanie opiewające bodajże na parę butów w zamian za zabicie akowca. Piszę "bodajże", bo mój mózg się usilnie bronił przed taką makabrą i odmówił zapamiętania szczegółów. Młode zapamiętało więcej. Dzięki temu w szkole mówi to, czego wymaga program, a swoje wie i raczej nie zapomni:).
Czyli „trawy, głupku” (by tak sparafrazować znane hasło)
Z mego okna widzę na horyzoncie łunę. Okno wysoko, do horyzontu mam ładnych parę km. Łuna ma szerokość paru dobrych stopni (przepraszam, nie mam przyrządów, by zmierzyć). Widzę nawet płomienie. Niezłe muszą być, skoro z tej odległości widzę je gołym okiem. Wiem, że "ciut niżej" są domy. I linia energetyczna. Nawet nie wzywam straży, bo nie umiałabym wystarczająco dokładnie określić gdzie się pali i co się pali. No, na pewno "trawy". Mam nadzieję, że nie domy. I że nie zginie nazbyt dużo zwierząt. I że nie będzie nazbyt dużych strat.
Nawet nie wyciągam lornetki. Głupota ludzka widoczna jest wszak gołym okiem. (Zdjęcia owej głupoty Czytelnikom nie przedstawię, bo nie dam rady go zrobić – z powodu smogu świetlnego mój amatorski sprzęt sobie nie poradzi. Przepraszam.)
Rence mnie opadły na Przegląd Geologiczny i zadania z fizyki (z uroczym błędem w tekście zbioru zadań) (czyt. aktualia gazu i ropy oraz inne delicje będą w terminie późniejszym).
PS. Dla ilustracji pozwoliłam sobie wmontować dwa demoty na temat, jak mówi moje młode, palenia trawy;).
Tym razem prasowe – w telegraficznym skrócie „ciekawsze” kąski z dzisiejszej „Rzepy”, bo może nie każdy czytał.
„Kampania o atomie”
„W drugiej połowie marca Ministerstwo Gospodarki zainauguruje kampanię informacyjną poświęconą energetyce jądrowej. Kampania potrwa 2,5 roku i pochłonie prawie 18,3 mln zł. Zrealizuje ją wybrane w przetargu konsorcjum firm Partner of Promotion, Migut Media i Maxus-Warszawa. (…)
Kampania nie ma na celu promocji atomu, a jedynie wyposażenie Polaków w wiedzę, która pozwoli im racjonalnie ocenić wszystkie „za” i „przeciw”.”
Dalej w Rzepie przeczytać można artykuł Marka Magierowskiego „Zabić noworodka” – aborcja postnatalna i aborcja dla uzyskania organów to przyszłość, jaką szykuje nam troskliwe NWO – mówiąc w skrócie.
Kawałek dalej kąsek nie wiem czy nie lepszy – Piotr Zychowicz i „Zagrożone groby polskich bohaterów” – Tak, tak dalej popierajcie „wyzwolenie” Libii – „zdruzgotany nagrobek z Orłem Białym” to niewinne preludium do tego na co rzeczywiście stać talibów.
Bez komentarza. Polecam uwadze.
Tym razem poważnie i może nawet moralizatorsko.
Zdjęcie napisu przy krzyżu "drogowym" (tj. w miejscu śmiertelnego wypadku). Publikuję ku przestrodze i zamiast rachunku sumienia tudzież jako niesamowity przykład wypowiedzi społecznej poprzez grafitti.
Street art ponownie.
Tym razem trochę filozoficznie:).
Zwyczajnie. Po ziemi:). Na prosty chlopski rozum baby:). [Grafika pochodzi z galerii obrazów Aleksandra Horopa www.horopgaleria.bloog.pl (za zgoda Autora)]