Realna polityka różni się tym od zwykłych mżonek i fantazji tym, że ma prawdziwą siłę tworzenia i oddziaływania na rzeczywistość społeczną, ekonomiczną czy polityczną. Z tego natomiast wynika, że nawet jeśli, redaktor naczelny Tomasz Parol i serwis 3obieg.pl, są w stanie odsłonić kulisy funkcjonowania polskiej przestrzeni publicznej, to i tak nie mają faktycznej mocy sprawczej, aby pewne mechanizmy odwrócić. Wprawdzie jesteśmy w stanie założyć sobie taki dalekosiężny cel, a także zapewne mamy świadomość, że ta strona, przynajmniej początkowo, jest jedynie platformą wymiany myśli stosunkowo nielicznej i „niereformowalnej” części społeczeństwa polskiego, być może inteligentej, ale zarazem mało wpływowej, niesubstancjonalnej. Ale to, że ludzie tworzący 3obieg.pl, mają rację, uwypuklają katastrofalny stan polskiego państwa, gospodarki, zależność wobec państw ościennych i całą towarzyszącą temu […]
Realna polityka różni się tym od zwykłych mżonek i fantazji tym, że ma prawdziwą siłę tworzenia i oddziaływania na rzeczywistość społeczną, ekonomiczną czy polityczną. Z tego natomiast wynika, że nawet jeśli, redaktor naczelny Tomasz Parol i serwis 3obieg.pl, są w stanie odsłonić kulisy funkcjonowania polskiej przestrzeni publicznej, to i tak nie mają faktycznej mocy sprawczej, aby pewne mechanizmy odwrócić. Wprawdzie jesteśmy w stanie założyć sobie taki dalekosiężny cel, a także zapewne mamy świadomość, że ta strona, przynajmniej początkowo, jest jedynie platformą wymiany myśli stosunkowo nielicznej i „niereformowalnej” części społeczeństwa polskiego, być może inteligentej, ale zarazem mało wpływowej, niesubstancjonalnej. Ale to, że ludzie tworzący 3obieg.pl, mają rację, uwypuklają katastrofalny stan polskiego państwa, gospodarki, zależność wobec państw ościennych i całą towarzyszącą temu agenturę wpływu, a także szereg innych patologii o wymiarze lokalnym, krajowym i międzynarodowym, jeszcze nie świadczy o jakiejś „kopernikańskiej rewolucji”. W przeciwieństwie do Gazety Polskiej i serwisu Niezalezna.pl, za 3obieg.pl, nie stoi żadna formacja polityczna, poważna organizacja, kapitał czy nawet jakaś jedna wypracowana wspólna koncepcja czy też wizja przyszłej Polski. Oczywiście nie można mieć złudzeń, że nowy portal informacyjny, tuż na początku swojego działania, odniesie założone cele. Zapewne bardziej chodzi o przyciągniecie, wychowanie i wyzwolenie nowej fali polskiego patriotyzmu i polskiej szkoły myślenia politycznego. Jednak w tej szczytnej pracy obywatelskiej nie zapominajmy o jednym, „rzeczywistość jest taka jaka jest, a nie taka jaka być powinna”. Czas skończyć ze złudzeniami.
Mało prawdopodobnym scenariuszem dla Polski wydaje się kolejne zwycięstwo PO i Donalda Tuska, choć obóz liberalno-postkomunistyczny, liczy dalej na zdolności koalicyjne. Wygląda na to, że jednak elity III RP, mając świadomość zagrożeń, wynikających z takiego scenariusza i ewentualnej utraty majątków i pozycji, jeśli sytuacja wymknie się w skrajnym wypadku spod kontroli, zrealizują inny scenariusz. Ja nazwę to scenariuszem „frankistowskim”. Jarosław Gowin tworzy z „konserwatywną” częścią PO nowy blok polityczny, czego jesteśmy już świadkami. Jednak o pomoc zgłaszą się również do małych partii pozaparlamentarnych i organizacji, jak inicjatywa na rzecz JOW, PJN czy Solidarna Polska… a nawet Ruch Narodowy. W tym ostatnim wypadku główną rolę może odegrać Roman Giertych, który zapewne wciąż może mieć jakieś pole oddziaływania na członków Młodzieży Wszechpolskiej. Stąd zaproszenia do programów Moniki Olejnik, liderów ruchu. To świadczy, że przywódcy MW, wykazują się raczej nikłą inicjatywą i rozmachem politycznym i nie są w stanie wznieść Ruchu Narodowego na wyższy poziom. Swoją drogą interesująca jest również postawa Mariana Kowalskiego z ONR, który na takie podchody w ogóle nie reaguje. To może świadczyć o tym, że albo zadowoli się stołkami, albo nie jest w stanie odpowiednio czytać gry politycznej i reagować, albo udaje, że nic nie wie i wypełnia tylko swe agenturalne zadanie. W każdym razie wracając do Gowina i Giertycha, to czynnikiem łączącym ten duet jest organizacja Opus Dei, jako jedna z frakcji kościelnych, która zdobyła w Polsce spore wpływy i popularność, a także cieszy się zapewne zaufaniem i poparciem części Episkopatu. Stąd też odniesienie do gen. Franco, gdyż to właśnie w konserwatywnej Hiszpanii gen. Franco, liberałowie z Opus Dei, odnieśli pewne sukcesy w zakresie gospodarczym i doprowadzili do transformacji systemowej, a patrząc na chwilę obecną, również do silnej liberalizacji obyczajowej… Wspierani byli również przez element nacjonalistyczny, który w tej układance ma stać się udziałem RN. To również po części powrót do polityki Bolesława Piaseckiego z okresu PRL czy Maciej Giertycha i Janusza Korwina-Mikke, którzy wspierali gen. Jaruzelskiego w RON. W każdym razie ta formacja Gowina, jako z natury liberalna, może liczyć na ciche poparcie międzynarodowych elit. Jednak trudno przypuszczać, że Gowin ze swoją partią, wyprzedzi PiS, która zdaję się, że mimo wszystko wygra najbliższe wybory parlamentarne. Tutaj zachodzi jedynie pytanie o to, z kim i dlaczego, jest w stanie ułożyć się Gowin. Wygląda na to, że zdolność koalicyjna w jego wypadku, będzie zachowana z każdym, nawet mimo obecności Giertycha lub jego cichego poparcia z cienia. Jako, że Tusk i pozostała część PO będzie zbyt bardzo spalona po wyjątkowo żałosnym okresie swych rządów, to najbardziej realny wydaje się sojusz z umiarkowanym patriotą, Jarosławem Kaczyńskim. Główną ceną takiego taktycznego sojuszu będzie jednak częściowe wyhamowanie rewanżystowskich aspiracji PiS w stousnku do obecnej władzy, choć rzecz jasna pod warunkiem, że Kaczyński dostanie kilka najistotniejszych głów, nawet z samym Tuskiem na czele. To może zresztą być dla Gowina wygodne rozwiązanie. Jednak co to zmieni w polskiej rzeczywistości?
Niewiele, bo wiele zmienić się nie może. Polska wciąż pozostaje kadłubowym państwem. Wprawdzie nowo powołany rząd stara się wprowadzić najpilniejsze reformy natury fiskalnej, a także prawnej, czy zdrowotnej… Machina państwowa ruszy na nowo, ale w życiu przeciętnego Iksińskiego, niewiele to zmieni. Nadal będzie brakowało na wygodne, czy raczej godne życie, wciąż najlepszym rozwiązaniem dla poprawy sytuacji finansowej, będzie wyjazd zagraniczny. Dodatkowo tą sytuacje wzmoże trudna sytuacja państwowych finansów i kryzys europejskich gospodarek. Być może plusem będzie, że uspokoją się nieco nastroje społeczne czy raczej wybuchy niezadowolenia, jeśli ludzie zobaczą, iż władza stara się nieco znormalizować i zracjonalizować zarządzanie państwem, a także walczy czy też podejmuje próby walki z różnego rodzaju nawarstwionymi patologiami. Jednak nie łudźmy się, iż Polska stanie się nagle potęgą. Jest zbyt wiele sił w Polsce, któe wciąż nie są w stanie w sposób nowoczesny myśleć o procesach modernizacyjnych państwa. Konserwatyzm, Kościół, a także pseudopostępowe ugrupowania i organizacje liberalne i postkomunistyczne, będą blokowały taką drogę, z różnych względów. Częściowo przyczyną będzie agentura i kłótnie, a częściowo zwykła niewiedza i zacietrzewienie ideologiczne. Jednak po co nam właściwie w chwili obecnej silna Polska? Jeśli popatrzymy na obecną geopolityczną sytuację i stan polskiej gospodarki, to nie możemy mieć złudzeń, że jedyną możliwością na chwilę obecną jest polityka orientacji wobec jednego z sąsiadów. Wprawdzie teraz wygląda to trochę inaczej, bo trudno się właściwie połapać wobec której agentury polska władza jest bardziej uległa, czy od tej amerykańskiej, izraelskiej, niemieckiej czy rosyjskiej. Mimo wszystko wydaje się, że ze względu na wyższość kulturową i technologiczną, a także nastawienie społeczne, kierunek niemiecki i częściowe podporządkowanie, zdają się najlepszą opcją. Nie musi być wcale tak, że kultura niemiecka nas zdominuje. Zachowując państwowość nadal mamy sporą przestrzeń dla akcentowania swojej odmienności i realizowania niezależnych pomysłów. Zresztą autonomia Galicji jest najlepszym dowodem, że czasami czynnik niemiecki, nie musi okazać się złym rozwiązaniem. Może to trochę stańczykowskie podejście, ale jedyne realne w tym momencie. Pozostawić to fasadowe państewko polskie do czasu, kiedy pojawią się jakieś geopolityczne wiatry, aby zyskać nieco więcej… Tymczasem kluczowym zadaniem dla Polaków zdaje się na ten czas, budowanie swojej pozycji na emigracji w wysoko rozwiniętych państwach i poszerzanie swoich umiejętności, doświadczeń i wiedzy. Organizowanie się w sprawne społeczności i budowa silnego i niezależnego, polskiego kapitału. Nie trzeba nam póki co silnego państwa, trzeba nam silnego narodu. To może być właśnie ta nowa średnia klasa obywateli, która powróci do kraju po coś więcej, to mogą być Ci biznesmeni, którzy staną się znaczącymi ludźmi w skali światowej. Sprawa Polski może przestać być zasadniczo sprawą lokalną, ale stać się ogólnoświatowym czynnikiem odnisienia. Dlatego budujmy silną polską emigrację, windujmy pozycję Polaków w świecie i twórzmy wpływowe polskie lobby, zdobywajmy wiedzę i kapitał. A kadłubowe państwo polskie, niech żyje sobie swoim piekiełkiem. W najgorszym wypadku przyjedziemy na wakacje do rodziny lub znajomych, ewentualnie w interesach. W najlepszym wariancie po władzę, jeśli i na to sił starczy. To jest właśnie realna polityka.