Satyryczna oda dedykowana wszystkim koryfeuszom polityki krajowej:
Ach niech ciężar ktoś z nich zdejmie
Niech uwolni z mak, z niewoli
Mowa o tym zbiorowisku w Sejmie
Jakiż naród to dozwolił?
Patrzcie przecie, jak się męczą
Dla nas grzesznych niewdzięczników
Z rozbudową, ze spaloną tęczą
A my chcemy wciąż wyników.
Pomyśl stary, pomyśl młody
Skąd ta pustka w obrad Sali
To ich męczą tak te schody
Więc z sesji zrezygnowali.
Tam jest hałas i kamery
I przeciwnik udawany
Kto doceni trud ich szczery
Przecież nie wokół bar….
Po dniu debat, ciągłych sporów
W domu nie ma ukojenia
Przymus setek razgaworów
Ani chwili tam wytchnienia.
A do tego przecież trzeba
Myśleć o emeryturze
Do chlebaka trza kłaść chleba
Jak najszybciej, jak najdłużej.
Przecież nikt z nich nie jest głupi
Że coś ZUS odda w podzięce
Prędko trzeba coś tu złupić
I pochwycić w brudne ręce.
Czyż to wszystko nie ma męczyć
Tak zarządzać wielka sztuka
Przy tym psyche nie udręczyć
G… wszystko, bo w drzwi CBA już puka.
Z pozdrowieniami Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję