Klient nasz pan? No, niezupełnie. Banki czują się władcami rynku i traktują klientów często jak nieproszonych interesantów w socjalistycznym urzędzie
Ot, drobnostka, ale kolejna z wielu ukazująca kapiatlizm oligarchiczny jako zaprzeczenie wolnego rynku służącego konsumentom.
Parę misięcy temu wzywam bankowców z pewnego dużego banku, tłumacząc im i pokazującna papierze charakter transakcji, w której usługodawca wykonuje usługę wobec usługobiorcy, ale także może wykonywać na jego rzecz pewne świadczenia finansowe będące pokłosiem złożonych wobec usługobiorcy gwarancji. Innymi słowy, jak zawali robotę, to ma płacić umowne odszkodowanie z części wypłaty za swoją usługę. Do tego celu potrzebne jest założenie bankowego rachunku escrow, aby na tym koncie zamrozić pewną część świadczeń na wypadek, gdyby usługobiorca zachciał skorzystać z gwarancji.
W zasadzie to wszystko to nic takiego, ale wymaga współdziałania ze strony banku jako zakładającego rachunek zastrzeżony, czyli tzw. escrow. Z banku przychodzą trzy panie i przez dwie godziny zadają najbardziej naiwne pytania, jakby dopiero co skończyły technikum ekonomiczne i to na trójkach. Na koniec twierdzą, że rozumieją, dostają kserokopie i mejle z pdfami umów i proszone są o przygotowanie umów dedykowanych temu wariantowi.
Po tygodniu panie twierdzą, że nie wszystko jest jasne i proszą o następne spotkanie, podczas któego raz jeszcze mają wszystko wytłumaczone od początku do końca. Panie proszą, aby na wszelki wypadek postanowienia umowy rachunku charakterystyczne dla tego przypadku naniósł na wzorzec umowy nasz prawnik jako bardziej w sprawie zorientowany. Cóż, więcej roboty, ale w sumie dla nas to lepiej, bo na pewno znajdzie się w niej wszystko, czego potrzeba.
Przed Świętami nasz prawnik przekazuje bankowi wzorzec umowy wzbogacony o kluczowe dla danej sprawy postanowienia inkorporowane do umowy z umów między usługodawcą a usługobiorcą. Bank milczy do Nowego Roku i tuż po nim przekazuje mejlem jednoakapitową notatkę z jakimiś szczegółowymi uwagami. Wobec powyższego umawiam z bankiem termin podpisania umowy rachunku escrow na konkretny dzień w minionym tygodniu. Gdy w przeddzień pytam panie z banku o dokładną godzinę spotkania w sprawie umowy, dostaję mejlem uwagi bankowego prawnika do umowy rachunku escrow. Okazuje się, iż polegają one na wykreśleniu wszystkich postanowień charakterystycznych dla właściwej umowy między usługodawcą a usługobiorcą oraz na powrocie do nagiego szkieletu, czyli abstrakcyjnego wzorca umowy. Dlaczego? Bo prawnik banku jest ostrożny, a trzy panie przez dwa miesiące nie umiały wytłumaczyć mu specyfiki sytuacji wynikającej wprost ze znanej od dawna dokumentacji.
Trzeba więc dzwonić do kierownictwa banku, robić regularną awanturę i żądać poważnego podejścia do sprawy. Kierownictwo twierdzi, że przez dwadzieścia lat pracy w banku nie zdarzyła mu się taka historia oraz przepraszając, proponuje bezpośrednie spotkanie z prawnikiem banku. Cóż, parę miesięcy w plecy, ale widać nie ma innego wyjścia… Klient nasz pan? No, niezupełnie. Banki czują się władcami rynku i traktują klientów często jak nieproszonych interesantów w socjalistycznym urzędzie. Bo to nie wolny rynek zabiegający o klienta, ale oligarchiczny kapitalizm. Kiedy krajowi liberałowie to zrozumieją?
"absolwent polonistyki i filozofii KUL, posel na Sejm w latach 2001-07, przewodniczacy Komisji Gospodarki oraz tzw. bankowej komisji sledczej, obecnie przedsiebiorca i menedzer oraz wspólzalozyciel Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek"