Organizatorzy niedzielnego protestu przeciw CETA w Lublinie, działacze Młodzieży Wszechpolskiej i ONR, liczyli się z nikłą frekwencją. Dziki Wschód wciąż jeszcze tkwi mentalnie w czasach rosyjskiego zaboru, gdzie protesty kończyły się niekiedy wycieczką na Sybir. Tu nadal biurokrata jest Panem petenta, a ludzie wolą wyjeżdżać dokądkolwiek, niż stawiać się bez końca w Urzędach Pracy.
Akademickie podobno miasto po raz kolejny nie zdobyło się na gest choćby symboliczny. Poza organizatorami przed Ratuszem nie było właściwie nikogo. Faktem jest, iż lubelska studenteria to w znacznej mierze Ukraińcy, których CETA ani TTIP nie interesują. Ale, na razie przynajmniej, jakąś własną inteligencję stolica województwa prawdopodobnie posiada.
Na pewno jednak nie posiada ludzi zaangażowanych w cokolwiek, poza własnym interesem. Brak Lublinowi obywateli i żadne paranoiczne hasła, rodem z czasów Bieruta, w stylu „Lublin miastem inspiracji” – zastąpić tego nie mogą.
Fotografował i podsumował protest:
Bogumił Kowalski
Od redakcji: Byłoby jeszcze milej, gdyby Wszechpolacy przygotowali więcej elementów wizualnych na temat celu protestu, zaś delikatniej reklamowali, kim są. Bo to dla przeciwników TTIP/CETA jest i tak bez znaczenia… A – mamy nadzieję – iż owych niezbyt do CETA przychylnie ustosunkowanych obywateli jest więcej, niźli pokazała to lubelska pikieta…
Za: http://www.siemysli.info.ke/