Dostrzegam analogię pomiedzy wczorajszą notką Łażącego Łazarza, a postepowaniem Janusza Korwina-Mikke, zwołującego Kongres Nowej Prawicy. Komuś zależy na dużej liczbie małych prawicowych grupek.
Wczoraj Łażący Łazarz napisał notkę "Jedna opozycja to za mało, by wygrać" /TUTAJ/ . Nawoływał w niej do jak najszybszego, jeszcze przed jesiennymi wyborami, utworzenia nowej prawicowej partii na bazie powstających właśnie ruchów społecznych. W komentarzu do tego tekstu napisałam, że to świetny pomysł, ale na ewentualne przedterminowe wybory w roku 2013, gdyż potrzeba jeszcze dwóch lat, by wyżej wspomniane ruchy dojrzały i wykrystalizowały się. Łazarz odparł na to, że będzie wtedy za późno, bo po zwyciestwie Platformy nie będzie już Polski, wolności oraz Internetu (tak!).
Przypomniał mi się wtedy Kongres Nowej Prawicy zwołany przez Janusza Korwina-Mikke w dniu 16 kwietnia i zaczęłam się zastanawiać, skąd w tym miesiącu taki pęd do tworzenia nowych prawicowych partii. Stosunkowo niedawno doszło do rozłamow w PO /Ruch Palikota/ i PiS /PJN/. Wygląda na to, iż są sily, którym zależy na tym, by po prawej stronie sceny politycznej było wiele małych i skłóconych ze sobą ugrupowań, tak jak w 1993 roku, w czasie Konwentu Świętej Katarzyny.
Jest też inna możliwość. Gromoslaw Czempiński przechwalał się w swoim czasie, że to on spowodował powstanie PO, namawiając do jej utworzenia Tuska, Olechowskiego i Płażyńskiego. Ten sam Czempiński był na początku minionej dekady wspólnikiem Ryszarda Opary w Elektromontażu. Być może więc mamy do czynienia z "powtórką z rozrywki" przy czym Opara, Łażący Łazarz i Carcajou maja grać rolę nowych "trzech tenorów".